sobota, 22 sierpnia 2015

Rozdział 5

Obudziłam się najwcześniej ze wszystkich. Chciałam wstać i pójść się przewietrzyć, ale Bruno trzymał mnie w szczelnym uścisku. Pewnie dlatego było mi tak ciepło, kiedy spałam. Spojrzałam w górę i ujrzałam jego twarz pogrążoną we śnie. Nawet nie macie pojęcia jak słodko wygląda Bruno Mars podczas snu. Włosy, które zawsze zakrywa kapeluszem, bo nie chce mu się ich układać, ma w totalnym nieładzie. Ja bym to jednak nazwała artystycznym nieładem, bo wygląda seksownie. Jego klatka piersiowa co chwilę unosiła się podczas oddychania. Wyglądał naprawdę słodko. Myślicie, że wydostanie się z jego ramion jest proste? Właśnie nie bardzo, tak mocno mnie tuli, że żeby wstać muszę zaczekać na jego przebudzenie. Chyba, że sama go obudzę. Tylko jak? Wpadłam na genialny pomysł. Ucałowałam lekko jego policzek, a ten tylko lekko się poruszył i coś wymruczał. Postanowiłam ponowić próbę. Tym razem ucałowałam pewniej jego policzek, a ten zaczął się wybudzać. Po jakimś czasie, otworzył te swoje piękne oczy, a ja od razu w nich utonęłam. Po chwili się szeroko uśmiechnął i dodał jeszcze większej słodyczy w ten sposób do swojego porannego wyglądu. Natomiast teraz do tego wszystkiego dochodzą jego cudowne, ciemne oczy i te dołeczki, kiedy się uśmiecha. On jest po prostu mężczyzną idealnym. Teraz jak na złość, nawet jak już nie spał to wciąż mnie otulał.
-Bruno puść mnie już, chciałabym wyjść na zewnątrz.
-Nie-uśmiechnął się cwanie.
-Bruno, proszę.
-Pod jednym warunkiem.
-Jakim?
-Ucałuj jeszcze raz mój policzek.
Przewróciłam oczami i z szerokim uśmiechem, spełniłam jego prośbę. Ten cieszył się jak małe dziecko, a ja mogłam w końcu wyjść i pooddychać świeżym powietrzem. Na zewnątrz panowała błoga cisza, czyli inni byli jeszcze pogrążeni we śnie. Przeszłam po cichu przez miejsce, gdzie rozłożone były namioty i postanowiłam się przejść na spacer. Kiedy byłam już przy naszych samochodach, to dogonił mnie Bruno. Wziął mnie na ręce i niósł. Ja nie mogłam za bardzo krzyczeć, żeby nie obudzić reszty, więc wolałam się poddać. Postawił mnie na ziemi i usiadł dając znak, żebym usiadła przed nim. Siedzieliśmy na wielkiej górze, patrząc na zaczynające się wybudzać Miasto Aniołów. Oplótł mnie swoimi rękami, a nogi ustawił tak, bym mogłam wtulić twarz w jego tors. Czułam się w tym momencie naprawdę szczęśliwa i kochana. Bruno zawsze wiedział jak poprawić mi humor i od dawien dawna nazywałam go najlepszą rzeczą jaka mi się w życiu przytrafiła. Tak sądzę do tej pory. Kiedy moi rodzice jeszcze żyli, powtarzali mi, że Bruno jest dla mnie mężczyzną idealnym. Mój tata, z którym spędziłam beztroskie chwile dzieciństwa, bo byłam córeczką tatusia, kiedyś skierował do mnie słowa, których nigdy nie zapomnę. Powiedział "Angelo nie ważne gdzie będę i co się będzie działo, ty zawsze będziesz dla mnie moją małą księżniczką. Tylko pamiętaj jedno, kiedyś mnie zabraknie, a moim marzeniem jest, żeby mężczyzna, który zadba o ciebie kochał cię tak samo mocno jak ja. Chciałbym, aby tym mężczyzną był Peter". Wtedy powtarzałam mu, że Hawajczyk jest tylko i wyłącznie moim przyjacielem. Muszę przyznać, że to co wtedy powiedział mój tata, ja pamiętam do dziś. Nigdy nie powiedziałam o tym Brunowi, ale wiem, że gdyby tylko Bruno mógłby być znów mój to na pewno kochał by mnie tak samo mocno jak mój tata. Kocham Bruna, bo nigdy nie przestałam go kochać, ale nie wiem czy jestem gotowa na jakiś poważny związek. Po za tym Peter nie dawno zerwał z Jessicą i jakby nie było to ja go zostawiłam bez słowa wytłumaczenia i wcale bym się nie zdziwiła, gdyby miał do mnie o to żal. Może powinnam mu powiedzieć o swoich uczuciach, ale się boję. Nie wiem sama czego, ale wolę to przemilczeć i trwać w idealnym stanie błogich scen, taka jak ta. Obejmujący mnie Bruno, dawał mi w tej chwili tak wiele ciepła, że nie potrafię pomyśleć o niczym innym jak tylko o nim.
***
Chciałbym, aby ta chwila trwała i trwała. Gdyby tylko Angela mogła być znowu moja. Marzę o tym, żeby codziennie budząc się, pierwszy widok jaki ujrzę to ona śpiąca obok mnie. Chciałbym ją mieć cały czas tylko dla siebie. Może to trochę samolubne, ale co mogę poradzić na to, jeśli dla tej kobiety straciłem głowę. Przy niej czuję się jak prawdziwy ja. Nie muszę nikogo udawać, bo ona wie jaki naprawdę jestem. Jest ze mnie dumna, że dopiąłem swego i śpiewam, ale moja kariera i pieniądze ją nie interesują. Jest zupełnym przeciwieństwem Jessiki. Jest inna niż dotąd spotkane przeze mnie w Los Angeles kobiety. Nic się nie zmieniła. Pozostała wciąż tą samą Angelą, którą pokochałem tak dawno temu i wciąż ją kocham tak samo. Moje rozmyślania, przerwał jej anielski głos.
-Bruno, jaką masz niespodziankę na dzisiaj?
-Nie powiem ci. Niespodzianka to niespodzianka.
-Ale...
-Żadnego ale. Teraz chodź, nasze śpiochy już może wstały.
Ruszyliśmy z powrotem na polanę, gdzie dostrzegliśmy naszych przyjaciół na świeżym powietrzu. Nie wyglądali zbyt dobrze. Pewnie się nie wyspali. Podszedł do mnie Phil i zaczął się przeciągać.
-Jestem już za stary, na takie pomysły-wszyscy się zaśmiali na jego słowa.
Nagle ujrzeliśmy Erica, który podskakiwał w miejscu jak jakaś małpa.
-Braciszku, odbiło ci już do końca?-krzyknąłem w jego stronę.
-Próbujesz wyskakać kaca czy po prostu masz braki z wf-u?-te słowa należały do Kamerona.
-Bardzo śmieszne, zimno mi-powiedział udając śmiech z naszych tekstów.
Pokręciłem głową zrezygnowany i zabrałem się za składanie naszych rzeczy i namiotów. Co jakiś czas spoglądałem na Angelę, która z wielką ostrożnością składała moje i jej rzeczy. Nie zdawała sobie sprawy, że ją obserwuję i bardzo mnie to cieszyło. Do torby chowała akurat moją bluzę. Nie chciałem, żeby chowała moje rzeczy, ale była bardzo uparta i stwierdziła, że ona się zajmie torbami, a ja namiotami. Wracając do bluzy. Kiedy ją składała, jak to miała w zwyczaju, przybliżyła ją do nozdrzy i pewnie zaciągała się moimi perfumami. Zawsze tak robiła. Często dawałem jej moje ulubione bluzy, których później już nie odzyskałem. Jedną miała do spania, drugą do sprzątania i do wielu innych rzeczy. Można powiedzieć, że moje bluzy kiedyś stanowiły większą część jej garderoby. Jej mama zawsze się naśmiewała, kiedy widziała swoją córkę, która szła w za dużej bluzie. Muszę przyznać wyglądała w nich słodko, a kiedy ją widziałem w moich rzeczach na sercu robiło mi się ciepło. Zwłaszcza wtedy jak przyłapywałem ją na tym, że się w nie wtulała. Po zebraniu wszystkich naszych rzeczy, pożegnaliśmy się i odjechaliśmy każdy w swoją stronę. Odwiozłem Angelę i zaniosłem jej torbę do mieszkania. Teraz czekałem aż w końcu się odwróci i się ze mną pożegna. Podeszła do mnie i ucałowała mój policzek, a ja szeroko się uśmiechnąłem.
-Widzimy się o 15. Przyjadę po ciebie.
-Bruno, a powiesz mi w końcu, co chcesz mi pokazać?
-Nie-tym razem ja ucałowałem jej policzek i zbiegłem na dół po schodach, słyszałem jeszcze jej chichot i zamykające się drzwi jej mieszkania. Wyszedłem na dół i podszedłem do samochodu. Angela patrzyła z okna i mi machała. Ja zacząłem tańczyć na chodniku na końcu zdejmując kapelusz w geście grzeczności, wysłałem jej buziaka i odjechałem. Może i dziwnie wyglądał mój 'chodnikowy taniec', ale dla tego wspaniałego uśmiechu, zrobiłbym wszystko. Ruszyłem do studnia, bo to właśnie tu chcę dzisiaj zabrać moją Wenus. Właśnie w tej chwili przypomniałem sobie, że nie powiedziałem jej na pożegnanie 'do zobaczenia Wenus', dlatego napisałem jej wiadomość o takiej treści. Jej wiadomość zwrotna brzmiała 'Mars'. Uśmiechnąłem się pod nosem i zacząłem wszystko szykować. Miałem się już zbierać po Angelę, więc ostatni raz spojrzałem na niespodziankę i szybko po nią pojechałem. Nie musiałem długo czekać, ona od razu zeszła i wsiadła do samochodu. Chcąc utrzymać ją w niepewności zawiązałem jej oczy chustą. Przez całą drogę pytała, gdzie jedziemy, ale w odpowiedzi słyszała tylko moje gwizdanie lub śpiewanie piosenek z radia. Dojechaliśmy na miejsce, więc pomogłem Angeli wyjść i poprowadziłem ją do studia. Zaraz po przekroczeniu progu, zdjąłem jej chustę. Ona najpierw się przeszła, a później z ogromną radością opowiadała mi o moich początkach, o tym, że jest dumna. Czułem wtedy pełnię szczęścia. Wenus jak nikt mnie rozumie i teraz znowu mi to udowodniła. Posadziłem ją i dałem jej słuchawki, a sam poszedłem do kabiny i odśpiewałem naszą piosenkę "Count on me". Angela się popłakała i pierwsze co zrobiła to wylądowała w moich ramionach. Wiedziałem, że się ucieszy, ale dzięki jej reakcji mógłbym jej robić takie niespodzianki codziennie. Siedzieliśmy w studiu do późnego wieczora. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i zjedliśmy zamówioną hawajską pizzę. Bawiliśmy się tak jak kiedyś. Poszedłem nalać nam soku, ale kiedy wróciłem Angela spała. Pochyliłem się nad nią i ucałowałem jej czoło. Wziąłem ją na ręce i bezpiecznie odstawiłem ją do jej mieszkania. Zaniosłem ją do jej sypialni i ułożyłem do snu. Następnie sam położyłem się w salonie na kanapie i zasnąłem szczęśliwy. Szczęśliwy, że moja Angela znów odzyskuje dawną pełnię szczęścia i z tego mogę być najbardziej dumny.

  • Pozostaje mi czekać na wasze opinie na temat tego rozdziału. Serdecznie was Pozdrawiam kochani i dziękuje ślicznie za ostatnie komentarze ;)
  • Dziękuje ci ślicznie Dominiko za polecenie u siebie mojego bloga to miłe z twojej strony.
  • Widziałam także, że pojawili się nowi czytelnicy i naprawdę jestem szczęśliwa, że ktoś czyta moje wypociny. Jeszcze raz wam wszystkim z całego serduszka bardzo dziękuje ♥


4 komentarze:

  1. Genialny rozdział. Powtarzam to już setny raz, ale Bruno i Angela sa najsłodsi na swiecie. I ciagle dają sobie buziaki w policzek:). I te ich wspólne chwile sa mega słodkie. Mam nadzieje, że wyznają sobie uczucia i bedą razem. Czekam na nowy rozdział i pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oni są tacy uroczy !
    Mam nadzieję, że niebawem się przemogą i powiedzą sobie nawzajem, o swoich uczuciach bo, byliby idealną parą !
    <3
    Jak zawsze cudeńko, od pierwszego, aż po ostatnie słowo.
    Ahh właśnie hahah nie ma za co !
    < Taki blog powinien zostać odkryty ;D>
    Czekam na więcej i zapraszam w poniedziałek !
    :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super. Już nie mogę się doczekać aż wyznają sobie miłość. Myślę, że Wenus i Mars byliby idealną i przesłodką parą. Angela szczęściara, jak ja jej zazdroszczę. Rozdział przecudowny.
    Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  4. ooo ten rozdział jest słodki :) oby dalej,czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń