wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział 15

Oderwałem się od niej i spojrzałem jej głęboko w oczy.
-Martwiłem się, nigdy więcej nie wypuszczę cię nigdzie samej.
Zbliżałem się znów do niej powoli chcąc ją pocałować, ale ona się odsunęła.
-Coś się stało?
-Przecież my jesteśmy przyjaciółmi.
-Słucham?
Tak jak wcześniej odczuwałem radość, bo moja ukochana Angela mnie pamięta tak teraz czuję smutek i niemoc, bo zapomniała o tym co nas łączyło przed jej wypadkiem.
-Angela kochanie skup się. Miałaś wypadek samochodowy przez który straciłaś chwilowo pamięć. Pamiętasz mnie, ale nie pamiętasz, że byliśmy razem. Powiedz, że chociaż coś ci się tli związanego ze mną, z nami-powiedziałem drżącym głosem.
Zauważyłem w jej oczach łzy, zdziwienie i żal. Moje serce w tej chwili pękło.
-Bruno przepraszam, ale jestem zmęczona.
-Rozumiem.
Powiedziałem i wyszedłem z jej sali z bolącym sercem. Kopnąłem krzesło na korytarzu i usiadłem na ziemi chowającym twarz w dłoniach. Nie musiałem długo czekać, żeby moje oczy zaczęły wytwarzać gorzkie łzy. W tym momencie byłem zły na cały świat. Chciałem zniknąć, uciec i już nie wrócić. Moje życie w tej chwili straciło sens, bo niby jak mam żyć bez ukochanej? Poczułem czyjś uścisk na ramieniu, podniosłem głowę i ujrzałem zmartwionego Phila.
-Bruno, wszystko w porządku?
-Ona nie pamięta nas, naszej miłości. Tego co nas łączyło przed tym wypadkiem-z każdym słowem głos mi załamywał.
Ujrzałem policjanta, który nam się przypatrywał. Podszedł do mnie i poprosił o rozmowę, więc się zgodziłem.
-Wypadek samochodowy pani Angeli to nie przypadek. Ktoś specjalnie nakierował na nią swój rozpędzony samochód, blokując hamulec. Zdążyliśmy ustalić, że samochód należy do niejakiego Franka Dile. Przeszukaliśmy jego mieszkanie, w którym znaleźliśmy dużo zdjęć pana dziewczyny. Najwięcej z panem prawdopodobnie na Hawajach.
W tej chwili wszystko w mojej głowie zaczęło się układać. Najpierw wizyta Jessici, która stwierdza, że jest ze mną w ciąży, a później ten cały wypadek i nagle okazuje się, że samochód należy do Franka, którego Angela spławiła.
-Czy znaleźliście go?
-Jeszcze nie. Poszukiwania już zaczęte, najprawdopodobniej ukrywa się u kogoś kto może być związany z tą całą sprawą.
-Jessica.
-Słucham?
-Jessica Caban, u niej może być-powiedziałem pewny swojego.
-W takim razie trzeba tam pojechać.
Ruszyłem razem z dwójką policjantów do domu Jessici. Nie wiem czy to również jej sprawka, ani czy zna w ogóle tego całego Franka, ale jej wizyta przed wypadkiem wydaje mi się być podejrzana. Muszę się teraz skupić na zemście, aby zapłacić winnym wypadkowi mojej Wenus, a później jej pomóc przypomnieć sobie wszystko to co nas łączy.
***
Właśnie odzyskałam od mojego lekarza mój telefon. Usiadłam na łóżku i zaczęłam go przeglądać. Od zdjęć i wiadomości po notatki i inne pierdoły. Natrafiłam na parę zdjęć moich i Bruna. Najbardziej wzruszyły mnie te na których się całujemy. Znalazłam nawet filmik na którym ja i Bruno jesteśmy razem. On mnie przytulał, całował w czoło i w policzek. Co jakiś czas przygryzał moją dolną wargę i wypowiadał te dwa magiczne słowa 'Kocham cię'. Patrzył na mnie z taką miłością, przed chwilą był tu, przy moim łóżku i mówił mi jak bardzo się o mnie martwił, a ja nie potrafiłam odwzajemnić jego uczucia. I co teraz? Jak mam teraz najnormalniej w świecie powrócić do tego, jeśli nawet nie wiem co nas wcześniej spotykało jako parę. Stałam się bezsilna. Po raz pierwszy od wielu lat moja miłość do Bruna jakby została hamowana prze moją własną bezsilność i niewiedzę. Poczułam na policzku łzę, która wyrażała w tej chwili moje uczucia. 
***
Jeden z policjantów zapukał w drzwi domu Jessici, a ja stałem z boku i wszystkiemu się przyglądałem. Zdziwiona dziewczyna powiedziała od razu, że chce rozmawiać ze swoim prawnikiem, co tylko potwierdziło, że ma coś do ukrycia. Patrzyłem jak zostaje wprowadzona do radiowozu i patrzy na mnie. Nie ruszyłem się z miejsca, funkcjonariuszom powiedziałem, że do szpitala pójdę sam. Wyruszyłem w drogę, pełny smutku i jakby zagubienia. Dlaczego zawsze wszystko musi się zawalić, kiedy jest tak dobrze? 
Dotarłem do szpitala i skierowałem się w stronę sali Angeli, która pakowała się z pomocą Phila.
-Jesteś Bruno i co?
-Później o tym pogadamy Phil, odwieziesz nas?
-Jasne. 
Pomogłem Angeli z jej małą torbą, w której miała zaledwie tylko swoje ciuchy, które miała na sobie w trakcie wypadku i swoją torebkę. Całą drogę w samochodzie przemilczeliśmy. Weszliśmy do domu i zrobiłem nam gorącą herbatę. Usiedliśmy na kanapie, ale między nami wciąż panowała cisza. Niechcąc przeszkadzać Wenus w przemyśleniach, poszedłem na górę. Zacząłem grać smutną melodię i tak spędziłem wieczór. Odkładając gitarę, zauważyłem na zegarku godzinę 23:00. Zmęczony wziąłem szybki prysznic, przebrałem się i położyłem się do łóżka. Kiedy już zasypiałem, usłyszałem otwierające się drzwi do mojego pokoju. Podniosłem się, a w progu ujrzałem Angelę.
-Czy mogę się położyć spać z tobą? Miałam zły sen.
Pokiwałem głową i gestem ręki wskazałem jej miejsce obok siebie. Ta położyła się, a ja ją przykryłem kołdrą i niepewnie przytuliłem się do jej pleców, trzymając rękę na jej talii jak to miałem w zwyczaju. Nie usłyszałem protestu z jej strony, więc z małą ulgą w końcu udałem się do krainy snów.


  • Co na to powiecie? Zaskoczyłam was? Szybko wstawiłam rozdział i trochę zmieniłam bieg akcji, więc czekam na wasze opinię. Dziękuje ślicznie za ostatnie motywujące komentarze, jesteście wspaniali. Dzięki wam widzę sens w pisaniu. No nic już nie będę przeciągać, więc papa kochani :*
  • No może jeszcze troszkę xD Ps. Wróciła mi wena, więc może następny odcinek w Nowy Rok? Pozdrawiam ♥


sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 14

-Jessica? Co ty tu robisz?
-Przyszłam do Bruna-weszła bez pozwolenia do domu z uśmiechem.
-Ale po co?
Nie dostałam odpowiedzi, bo z góry właśnie schodził Bruno, który na widok Jessici wytrzeszczył oczy i tak samo jak ja był zdziwiony jej wizytą.
-Co ty tu robisz?-zapytał po dłuższej chwili niezręcznej ciszy.
-Mam do ciebie sprawę panie Mars. Jestem w ciąży i za nim cokolwiek powiesz to od razu ostrzegam cię, że masz dwa wyjścia. Albo zostaniesz ze mną i znów będziemy razem, żeby wychować nasze dziecko albo pójdę do gazet i puszczę takie plotki, że nigdy się z nich nie pozbierasz.
-Co? Odwaliło cię? To dziecko to pewnie nawet nie jest moje, a jeśli już to się nie zgadzam. Kocham Angelę i to właśnie z nią chcę ułożyć sobie życie.
-A tą sukę obok?
-Nie mów tak o niej.
Zmierzyłam Jessicę chłodnym spojrzeniem.
-Masz jakiś dowód, jak na przykład zdjęcie z USG?
-Nie wzięłam ze sobą.
-To się wynoś i wróć jak znajdziesz dowód-Bruno wyrzucił ją z domu i zamknął drzwi.
Oparł się o nie i zamknął oczy, a ja do niego podeszłam i się do niego wtuliłam. Momentalnie na mnie spojrzał i ucałował moje usta.
-Chodź, zrobiłam śniadanie-powiedziałam, żeby go rozchmurzyć.
Śniadanie zjedliśmy w ciszy, a kiedy zaczęłam zmywać naczynia to do drzwi znów tego ranka zadzwonił dzwonek. Tym razem był to Phil, który od razu powędrował na kanapę z Marsem i włączyli jakiś film. Zaczęłam się zastanawiać nad tą całą sprawą z Jessicą. Co jeśli ona naprawdę jest w ciąży? Przecież dziecko nie może wychowywać się bez ojca.Chcąc odgonić te myśli, zajrzałam do lodówki i ujrzałam istną pustkę. Dlatego postanowiłam pojechać do sklepu.
-Bruno jadę do sklepu, zaraz będę.
Mój ukochany odprowadził mnie do drzwi z cwanym uśmiechem.
-Kocham cię Wenus.
-Ja ciebie też Mars.
Stał w drzwiach aż do mojego wejścia do samochodu. Wyjechałam z posesji i obrałam kurs na najbliższy sklep. Włączyłam radio i nuciłam piosenki, które akurat w nim leciały. Zatrzymałam się na czerwonym świetle, które wyjątkowo szybko zmieniło się na zielone. Ruszyłam z miejsca i nagle zauważyłam samochód, który jechał z dużą prędkością wprost na mnie z lewej strony. Nie zdążyłam wyhamować czy przyśpieszyć. Usłyszałam głośny trzask, muzyka przestała grać, a przed oczami pojawiała mi się ciemność. Ostatnie co pamiętam to ból i smak krwi w ustach.
***
Smak krwi, oślepiające lampy, jakieś niewyraźne krzyki i ten ostry ból w podbrzuszu. Nic kompletnie nic oprócz tego nie potrafiłam rozpoznać. Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do jasności, usiadłam na łóżku i złapałam się za brzuch na którym miałam jakieś duże plastry. Nie pamiętałam jak się tu znalazłam ani co się stało, że tu jestem. Może to i dziwne, ale nie pamiętałam również jak się nazywam. Do sali wszedł lekarz.
-Jak się pani czuje?
-Bywało lepiej, a co się stało, że tu jestem?
-Przywieziono panią z wypadku samochodowego. Miała pani operację w okolicy podbrzusza i straciła pani dużo krwi, więc będziesz przez parę dni osłabiona.
-Rozumiem, a dlaczego nic nie pamiętam, nawet własnego imienia?
-To jest gorszy problem. Straciła pani pamięć, ale nie na zawsze. Prawdopodobnie tylko na pewien czas czyli na pobyt szpitalny, a może nawet być tak, że zobaczy pani bliską osobę i wszystko wróci.
Byłam wstrząśnięta, jak, gdzie, kiedy? Kim ja jestem? Mam kogoś bliskiego, czy ktoś kto mnie kocha? Skuliłam się w kłębek i przymknęłam oczy chcąc o tym zapomnieć i przywołać jakieś wspomnienia.

***
-Znowu nie odbiera.
-Spokojnie może po prostu zakupy się jej przedłużyły.
-A jeśli coś jej się stało?
Phil spojrzał na mnie z politowaniem, a ja na dźwięk telefonu od razu do niego doskoczyłem i z prędkością światła odebrałem.
-Tak słucham?
-Dzień dobry, dzwonię ze szpitala Św.Barbary. Przywieziono tu kobietę z wypadku samochodowego, miała przy sobie telefon i ostatnie połączenia były wykonywane z panem.
-O mój boże, to telefon mojej dziewczyny Angeli, co z nią?
-Proszę jak najszybciej przyjechać.
Rozłączyłem się i zacząłem się ubierać. 
-Phil, Angela jest w szpitalu.
Ten zareagował natychmiastowo i nawet nie wiem kiedy, znaleźliśmy się w samochodzie. Całą drogę patrzyłem na widok za oknem i czułem wypływające gorące łzy, które swobodnie tworzyły ścieżkę po moim policzku. Co jeśli jej się coś stało, ja bez niej nie przeżyję to nie może się tak skończyć. Kocham ją i nie mogę jej stracić. Na parkingu ruszyłem biegiem do szpitala. Zapytałem recepcjonistkę o Angelę, a ta kazała mi najpierw udać się do jej lekarza, więc tam popędziłem. Bez pukania wparowałem do pomieszczenia. Starszy mężczyzna dziwnie na mnie spojrzał, ale szybko się opamiętał i zaczął mi przedstawiać sytuację Angeli. 
-Miała poważny wypadek i musiała przejść operację przez co straciła dużo krwi, ale szybko się z tego wyleczy. Jednak jest poważniejszy problem, ona straciła pamięć.
Te słowa zaczęły echem odbijać się w mojej głowie, usiadłem na krześle i ukryłem twarz w dłoniach.
-Nie jest to długotrwała utrata pamięci, powinna sobie wszystko przypomnieć po paru dniach albo nawet jak pana zobaczy. Może pan do niej pójść, leży w sali naprzeciwko. Pogrążony w smutku i własnych myślach, wyszedłem na korytarz. Wszystko w skrócie powiedziałem Philowi i zajrzałem do ukochanej przez okienko w drzwiach. Leżała pogrążona we śnie. Mimo jej widocznego wykończenia i zmęczenia tą sytuacją, wciąż wyglądała pięknie jak moja Wenus, którą kocham ponad życie. Westchnąłem i z mocno bijącym sercem, wszedłem do jej sali. Co jeśli mnie nie rozpozna? Jeśli już nigdy nie odzyska pamięci? W oczach poczułem łzy, a nogi były miękkie jak z waty. Ona jakby wyczuła moją obecność i otworzyła oczy, patrząc na mnie spokojnie i z rozwagą.
Uniosła brwi w geście zdziwienia i bardzo cichutko zaczęła mówić.
-Bruno?
Razem z tym słowem, które wypowiedziała wszelkie moje obawy uleciały, a ja poczułem szczęście działające na całe moje ciało. Podszedłem do niej, uklęknąłem przy łóżku i pocałowałem jej czoło, wtulając się do niej. Jednak mnie pamięta. Nie zapomniała o mnie, ani mam nadzieję o tym co nas łączy.

  • Oto pojawił się obiecany rozdział, dla was kochani. Powiedzmy, że to taki spóźniony prezent świąteczny. Mi nie przypadł do gusty, bo pisałam go w takim trochę rozkojarzeniu przez gości, których mam w domu, ale udało się. Jak wam się podoba taki obrót sprawy? Jakieś zastrzeżenia, podejrzenia? Pozdrawiam was miśki :* ♥




czwartek, 24 grudnia 2015

Wesołych Świąt ♥

Kochani jak widzicie nie udało mi się dodać przed świętami rozdziału za co was bardzo prezpraszam. Za to co powiecie na rozdział w sobotę? Piszcie czy byście chcieli ;)
Tym czasem życzę wam
-Zdrowych, radosnych świąt w rodzinnym gronie, 
-Smacznej Wigilii,
-Udanych i bardzo trafionych prezentów, 
-Spełnienia marzeń,
-Na białe święta niestety nie mamy co liczyć :(
-Mimo wszystko dużo uśmiechu,
-Zapomnienia o smutkach i troskach,
-Cieszenia się z każdej chwili tych świąt,
-Wielu wielu sytuacji rozgrzewających wasze serduszka,
-Koncertu Bruna w Polsce, 
-Spotkanie Bruna,
-Wszystkiego co związane z naszym idolem.
Wszyscy jesteście wspaniali. Wesołych świąt kochani :* ♥




piątek, 11 grudnia 2015

Rozdział 13

-Angel, długo jeszcze?
-Już idę!
Bruno czekał na mnie na dole i po barwie jego głosu rozpoznałam, że jest już zniecierpliwiony. Ostatni raz spojrzałam w lustro i zbiegłam ze schodów. Miałam jechać dzisiaj do pana Corelinay w sprawie pracy jako modelka do sesji. Oczywiście miałam jechać ja z moją przyjaciółką, ale mój kochany Mars stwierdził, że musi przy tym być. Nie miałam za bardzo wyboru, więc pozwoliłam mu jechać. Szybko ubrałam buty i już po chwili w trójkę, jechaliśmy samochodem. Po 15 minutach, zaparkowaliśmy przed ogromnym budynkiem. Weszliśmy do niego i ja jako jedyna ogarnięta, podeszłam do recepcji.
-Przepraszam, byłam umówiona z panem Corelinay.
-Pani Angela Fox?
-Tak.
-Pokój numer 203, pan Corelinay już czeka.
-Dziękuje.
Razem z moim towarzystwem weszłam do windy, a niedługo potem lekko zapukałam w ogromne, drewniane drzwi. Przeszedł mnie dreszcz stresu, a na plecach poczułam zimny chłód. Weszłam do środka i tak jak się spodziewałam zastałam na krześle przed dębowym biurkiem szefa tej firmy. Uśmiechnął się na mój widok i chętnie nas powitał, pozwalając nam usiąść na małej kanapie, która znajdowała się w rogu biura.
-Więc Angelo, w końcu przeanalizowałaś moją propozycję i zgadzasz się?
-Tak-odpowiedziałam niepewnie, ale z uśmiechem na twarzy.
Właściciel spojrzał na nas wszystkich, zatrzymując swój ciepły wzrok na mnie.
-Nie traćmy czasu, zróbmy jakieś próbne zdjęcia!-zawołał radośnie.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, kiedy zaprowadził nas do pomieszczenia, gdzie odbywają się sesję. Parę osób zajęło się moim makijażem, włosami i strojem. Wszystko to mnie na początku przerastało i strasznie stresowało zwłaszcza pozowanie do zdjęć, ale po dłuższej chwili rozluźniłam się i pokazałam na co mnie stać. Widziałam dumną przyjaciółkę, która się szeroko uśmiechała i posyłała mi całusy oraz Bruna, który na mój widok miał iskierki w oczach i nie potrafił się opanować z opadającą szczęką. Po wszystkim, zaczekaliśmy na próbne zdjęcia z sesji, która trwała dość krótko. Po otrzymaniu wywołanych już próbnych zdjęć, umówiłam się na pierwszą sesję i mogłam odetchnąć z ulgą w drodze powrotnej do domu. Susan miała jeszcze dzisiaj umówione spotkanie z właścicielem nowego mieszkania, więc nie została z nami długo. Ja natomiast zrobiłam sobie i Brunowi ciepłej herbaty i weszłam do salonu, uważając aby nie rozlać ani kropli cieczy z kubków. Zastałam Bruna szczerzącego się do zdjęć, które trzymał bardzo delikatnie w swoich dłoniach i z ciekawości przysiadłam zaraz przy nim. Spojrzałam mu przez ramię i sama zobaczyłam zdjęcia.
-Wenus jesteś piękna, zwłaszcza na tym zdjęciu w sukni ślubnej-znacząco się uśmiechnął.
Ja w odpowiedzi po prostu go przytuliłam, siadając mu na kolanach okrakiem i wplątując dłonie w jego ciemne loczki, które tak bardzo uwielbiam. Przejechał lekko dłonią wzdłuż moich pleców, zatrzymując się u ich dołu, a drugą dłonią dotknął najdelikatniej mojego policzka, po czym pocałował mnie w czoło z ogromnym uczuciem. Wpatrywałam się głęboko w jego tęczówki i lekko przygryzałam wargę. Bruno nie mogąc już dłużej powstrzymać tej magii pomiędzy nami, odgarnął kosmyk moich włosów za ucho i wbił się w moje usta. Całował czule, ale zarazem pożądliwie i namiętnie. Poprzez ten pocałunek przekazał wszystkie możliwe uczucia. Wstał, dając mi tym samym do zrozumienia, abym zaplątała nogi wokół jego bioder. Powędrował na górę, niosąc mnie i nie przerywając całowania. Czułam jak jego ręce wytyczały sobie ścieżkę spaceru po moim ciele, a jego pełne i kuszące usta dawały mi nieopisywaną przyjemność, pozostawiając ciepłe ślady na policzkach, czole, ustach i szyi. Czułam się jak księżniczka, byłam w tym momencie taka szczęśliwa. Kiedy w końcu przekroczyliśmy próg
sypialni, Bruno delikatnie położył mnie na jedwabnej, śnieżnobiałej pościeli. Podparł się obiema rękami i przez chwilę na mnie spojrzał, aby po chwili ponownie mnie pocałować i delikatnie zdjąć mi bluzkę. Nie byłam mu dłużna, ściągnęłam jego koszulę i rozpięłam spodnie, a on jednym zręcznym ruchem pozbył się dołu moich krótkich spodenek jak i bielizny. Poznawał każdy skrawek mojego ciała jakby na nowo. Jakby chciał tą chwilę zapamiętać jeszcze na długo. Podarował mi rodzaj nieopisanej rozkoszy, rozsadzającej mnie od środka i pokazał jak bardzo mnie kocha. Po wszystkim przygarnął mnie w swoje męskie i kojące ramiona, a ja uspokajając szybsze bicie serca i nierównomierny oddech, na ponów zaczęłam go całować. Dopiero wtedy kiedy scałowałam jego klatkę piersiową, twarz i usta, mogłam wygodnie ułożyć się obok niego i przymknąć oczy, aby po nie dłuższej chwili zapaść w spokojny sen.

***
Wstałam nadzwyczaj wypoczęta i bardzo szczęśliwa. Spojrzałam na wciąż śpiącego Marsa i ucałowałam go, ale jego twardy sen nie ustępował. Postanowiłam włożyć jego koszulę i zejść na dół, aby przyrządzić nam jakieś śniadanie. Włączyłam radio i w rytm muzyki kręciłam się wesoło po kuchni, przygotowując kawę i jajecznicę. Uczesałam przy okazji włosy w niedbałego koczka i wciągnęłam jakieś dresowe spodnie, chodź wciąż pozostawałam w koszuli Bruna. Pachniała tak cudownie, jego perfumami i zapachem jego delikatnej, cudownej skóry. Miałam ciarki na rękach, kiedy myślałam o wczorajszej upojnej nocy. Chciałam wrócić na górę i obudzić mojego śpiocha, ale przerwał mi w tym dzwonek do drzwi. Niechętnie poszłam otworzyć i zobaczyłam coś czego bym się nie spodziewała i czego bym widzieć nie chciała. 

  • Powróciłam do świata żywych z nowym rozdziałem. Cieszycie się? Bardzo przepraszam za tak długą nieobecność, ale liczą się powroty prawda? A ja nie mam zamiaru was opuszczać. Co sądzicie o tym rozdziale? Zapraszam do komentowania i serdecznie pozdrawiam wszystkich wytrwałych, jesteście najlepsi ♥ :*