"Znów zielone światło, ruszyłam z miejsca. Jadąc nuciłam piosenkę, która leciała w radiu. Nagle niepokojący trzask z mojej lewej strony. Coś z bardzo dużą siłą we mnie uderza. Muzyka cichnie, a jedyne co czuję to ból i ten cholerny smak krwi w ustach. Później tylko ciemność i już nie wiem co dalej. Budzę się, przy moim łóżku leży Bruno. Cieszy się na mój widok, zaczyna mnie przytulać i całować, a ja głupia nawet nie drgnę. Doszczętnie łamię jego uczucia, zabijam go od środka swoją obecnością. Mijają miesiące, wszystko sobie przypomniałam. Popełniłam błąd, kazałam Brunowi przystopować i dać mi czas. Chwilowo zerwałam z nim kontakt. Kiedy sobie wszystko przypomniałam intuicja kazała mi biec do jego domu. Biegłam przez most. Długi, niekończący się most. Nagle na barierkach dostrzegłam postać, która skoczyła z mostu wprost pod pociąg. Ku mojemu przerażeniu to Bruno. Zbiegłam szybko do niego, a on ostatnie co potrafił powiedzieć to "Kocham cię Wenus" i już później nic nie zostało. Płakałam, nad jego ciałem pokrytym krwią, płakałam i chciałam aby wrócił. Zaczęłam biec przed siebie, chciałam ze sobą skończyć, ale nie umiałam."
Obudziłam się z krzykiem i szybko sobie zdałam sprawę, że jestem sama w pokoju. Jednak Bruno jak najszybciej zareagował na mój krzyk i zaraz był na górze.
-Co się stało?-podbiegł do mnie.
-Znowu miałam zły sen.
Przytulił mnie jak małą dziewczynkę, głaskając moje włosy co mnie bardzo uspokajało, do tego jeszcze ten jego spokojny ton. Byłam skołowana, nie wiedziałam jak się zachowywać w stosunku do Bruna, co mówić, jak chodzić obok niego? To takie trudne, zaczyna mnie to przerastać. Kiedy się uspokoiłam zeszłam na dół i zjadłam śniadanie. Później się ubrałam, ale jak wychodziłam z łazienki to Mars zatarasował mi drogę.
-Chcę cię zabrać w pewne miejsce.
-Jakie?
-Zobaczysz.
Nic już nie mówiąc, po prostu wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Po dojechaniu pierwsze co przykuło moją uwagę to widok z góry na Los Angeles. Wysiedliśmy z samochodu i Bruno mnie zaczął prowadzić przez jakąś ścieżkę. Była ona przysłonięta rosnącymi na przeciwko siebie drzewami, które nad nią tworzyły dach. To było takie piękne i tajemnicze zarazem. Po przejściu owej ścieżki, weszliśmy na jakąś polanę. Była ona jasnozielona i taka miękka, a porastało ją mnóstwo kwiatów. Byłam w szoku. Odwróciłam się do Bruna.
-Pamiętasz coś?-zapytał z nadzieją.
-Świta mi w głowie jakiś wypad pod namioty z przyjaciółmi, czy o to chodziło?
-Tak, dokładnie o to.
Ucieszył się i złapał mnie za rękę. Następnie odgarnął włosy z mojego czoła i je ucałował.
-Oddałbym wszystko, żebyś przypomniała sobie ile dla mnie znaczysz, to co nas łączyło.
Po moim policzku spłynęła łza, którą Peter szybko otarł i mnie przytulił. Tą wyjątkową chwilę, przerwał nam dzwonek telefonu. Bruno odebrał go, a po zakończonej rozmowie powiedział, że musimy już wracać. Odwiózł mnie do domu i sam gdzieś pojechał. Nic z tego nie rozumiałam, był taki zły i taki nieswój. Bałam się zostać sama. Jak tylko zamknęłam drzwi, postanowiłam się ubrać w jakąś za dużą koszulkę, aby szukając coś takiego chodź na chwilę przestać myśleć o strachu. Znalazłam tylko koszulki Bruna i stwierdziłam, że to idealne, więc ubrałam właśnie ją. Następnie poczułam, że jest mi strasznie duszno, więc pootwierałam wszystkie okna w pokoju i usiadłam na podłodze. Nie musiałam czekać długo, aby zrobił się przeciąg, a długie, białe zasłony zaczęły się kołysać w rytm wiatru. Ja natomiast zwinęłam się w kłębek i zaczęłam płakać. Czułam ból, smutek, żal, złość. Chciałam zakończyć tę męki i postanowiłam to zrobić jak najszybciej.
***
Wkroczyłem na komisariat i od razu odnalazłem policjanta, który zajmuje się sprawą Angeli. Dowiedziałem się, że Frank i Jessica są przesłuchiwani. Usiadłem na krześle i po krótkim wyczekiwaniu ujrzałem jak dwójka funkcjonariuszy ich wyprowadza. Spojrzałem w oczy Franka i miałem ochotę się na niego rzucić i go zabić, ale przeszkodził mi w tym śledczy.
-Przyznali się. Oboje wylądują w więzieniu i zostanie wytoczona przeciwko nim sprawa. Niczym się już pan nie musi przejmować, pana żona jest bezpieczna.
-Dziękuje.
Wyszedłem na zewnątrz i odpaliłem papierosa. Angela by mnie za to okrzyczała, nie znosiła kiedy paliłem. W mojej głowie wciąż chodziło słowo żona wypowiedziane przez śledczego. Może i Wenus nie jest moją żoną, ale wiem, że to ta jedyna. Mam nadzieję, że szybko odzyska pamięć, a jak tylko tak się stanie to się jej oświadczę. Jestem tego pewny jak niczego innego na świecie. Skończyłem palić i ruszyłem do domu. Parkując samochód już pod domem zauważyłem, że nigdzie nie palą się światła. Może Angela poszła spać. Wszedłem do środka i rozejrzałem się, ale niczego podejrzanego nie ujrzałem. Poszedłem do salonu, a na stole leżała jakaś kartka. Wziąłem ją do ręki i zacząłem czytać.
"Bruno wiem, że to co teraz przeczytasz cię zrani i być może wściekniesz się na mnie, ale inaczej nie potrafię. Straciłam pamięć, nasze wspólne wspomnienia, naszą miłość i wszystko co z nami związane. Czuje się osaczona, słaba i bezsilna nie mogąc sobie nic przypomnieć. Nie potafię budzić się obok ciebie rano, wiedząc że liczysz aż sobie wszystko przypomnę. Nie potrafię patrzeć i czuć co dla mnie robisz, jeśli ja nie potrafię ci się odwdzięczyć. Chcę to zakończyć, bo czuję jakbym była dla ciebie ciężarem.
Na zawsze twoja Wenus".
Po przeczytaniu, poczułem łzy na moich policzkach. Już raz ją kiedyś straciłem, nie chcę aby to się powtórzyło. To nie może się dziać naprawdę. Jak najszybciej wybiegłem z domu i pobiegłem w stronę plaży. Moja intuicja mówiła mi, że właśnie tam jest moja ukochana. Przecież ona tak kocha plażę, więc niewiele myśląc biegłem ile sił w nogach i próbwałem z głowy wyrzucić wszsytkie czarne scenariusze.
***
Stałam tak wpatrując się w horyzont i żegnając się ze wszystkim dobrymi wspomnienianiami, które świtały mi w głowie. Czy dobrze robię? Pewnie nie, ale inaczej nie potrafię. Spojrzałam w otchłań wody i zamykając oczy skoczyłam. Poczułam jak się zanurzam, a później jak zaczyna mi brakować tchu. Nie szarpałam się, nie chciałam. Traciłam przytomność i czułam jak moje płuca wypełnia woda. Nagle w głowie zaczęły mi się pokazywać jakieś obrazy. Sesja zdjęciowa jako moja nowa praca. Bruno, który wyznaje mi miłość. Nasz pierwszy raz. Jego uśmiech kiedy widzi mnie w sukni ślubnej na sesji i ten jego uśmiech. Na końcu dzień wypadku. Bruno żegnający mnie czule, a ja wyjeżdżałam do sklepu. Jessica i jej ciąża, która nie była prawdą. Później wypadek. Wszystko do mnie powróciło, haotycznie, ale jednak. Wszystko uporządkowałam w głowie, wyobraziłam sobie Bruna, który znajduje moje ciało i stało się, chciałam wypłynąć na powierzchnię, ale nie potrafiłam. Traciłam kontakt z rzeczywistością, czułam piekące płuca i zalewającą mnie od środka wodę. Czułam ból.
- Więc co wy na to? Nie zabijajcie mnie od razu, proszę xD Rozdział miał pojawić się w Nowy Rok, ale zatrzymała mnie wizyta u siostry. Jednak powróciłam i od razu dokończyłam rozdział, aby wam tu go jak najszybciej wstawić. Nie przedłużając kochani Pozdrawiam i do następnego ♥