niedziela, 10 kwietnia 2016

Epilog

Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze i jeszcze raz bardzo delikatnie przejechałam dłonią po cudownej, śnieżnobiałej sukni, która była szyta na miarę. Suknia miała dość długi tył, ale przód był specjalnie skrócony, aby w ten wyjątkowy dzień nawet chodzenie nie sprawiało zbytniego kłopotu. Nagle do środka weszła uśmiechnięta Urbana i Susan. Spojrzały na mnie i po chwili mocno uścisnęły.


-Dziewczyny, nie chcę przeszkadzać, ale musimy się zbierać-tata Bruna wszedł do środka i spojrzał na mnie.
-Twoi rodzice na pewno byliby z ciebie dumni. Zawsze wiedzieliśmy, że wasza wyjątkowa przyjaźń zakończy się małżeństwem. Jesteś wyjątkową dziewczyną i na pewno będziecie razem szczęśliwi-ucałował moje czoło.
Uśmiechnęłam się i go przytuliłam po czym złapałam za jego rękę i wyszliśmy, czekając na muzykę. To właśnie głowa rodziny Hernandez miała zaprowadzić mnie do ołtarza. Zawsze chciałam, aby zrobił to mój ojciec, ale to niestety nie jest możliwe. Bardzo brakuje mi w tym momencie rodziców, ale moi najbliżsi nie dają mi zbytnio tego odczuć. Nagle wszyscy goście w kościele powstali, a organistka zaczęła wygrywać marsz Mandelsona. To ta chwila, ruszyliśmy i zaczęliśmy zmierzać ku celu. Czułam, że z każdym kolejnym krokiem moje serce bije coraz szybciej, ale ulżyło mi kiedy spojrzałam na wprost siebie. Stał tam mężczyzna moich marzeń. Miał na sobie idealnie dopasowany garnitur, a jego loczki doskonale zostały przystrzyżone. Urbana i Phil jako drużby stali i obserwowali nasze uśmiechy. Kiedy doszliśmy ojciec Bruna podał mojemu już za chwilę mężowi moją dłoń i wyszeptał mu coś do ucha. Czułam jak Hawajczyk od razu silnie łapie moją rękę i z uśmiechem puszcza mi oczko. Odwróciliśmy się w stronę księdza i wszystko się zaczęło.
-Czy ty, Peterze Gene Hernandez bierzesz sobie za żonę Angelę Fox i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską, dopóki śmierć was nie rozłączy?
-Tak-uśmiechnął się i mocniej ścisnął moją dłoń.
-Czy ty Angelo Fox bierzesz sobie za męża Petera Gene Hernandeza i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską, dopóki śmierć was nie rozłączy?
-Tak.
-Może pan pocałować żoną.
Bruno odwrócił się w moją stronę i złożył na moich ustach namiętny, długi pocałunek. Nasi przyjaciele, znajomi i rodzina zaczęli klaskać i wykrzykiwać w naszą stronę gratulację. Złapaliśmy się za ręce i wyszliśmy szczęśliwi przed kościół. Spojrzeliśmy na siebie i przed wejściem do limuzyny, która miała nas zawieźć na wesele jeszcze raz obdarzyliśmy się czułym spojrzeniem i soczystym pocałunkiem. 

W ten oto sposób kończy się przygoda Marsa i Wenus, która na pewno długo utkwi nam w pamięci ♥

  • Coż mogę dodać, to już koniec tego opowiadania. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe, ale sami rozumiecie jeśli bym je ciągnęła w nieskończoność to w pewnym momencie zabrakło by mi na nie już pomysłów, weny i chęci, a nie chciałam psuć tego opowiadania. Przeżyliście z tymi bohaterami dużo wzlotów i upadków, więc ci którzy wytrwali ze mną do samego końca, zasłużyli na niespodziankę. Jednak to później, najpierw chciałabym wam z całego serduszka mocno podziękować. Dziękuje wam za każdy motywujący komentarz i każde wyświetlenie. Dziękuje za to, że mi doradzaliście i byliście tu razem ze mną. Gdyby nie wy, to opowiadanie nie miałoby sensu. Jeszcze raz wam dziękuje kochani i możecie być pewni, że nie do końca się z wami rozstaję. Mam dla was całkiem nowe opowiadanie, które mam nadzieję, również wam przypadnie do gustu. Nowe opowiadanie również będzie w roli głównej z naszym ukochanym Brunem. Niżej wam podam linka do strony, gdzie możecie znaleźć moje nowe wypociny. Oczywiście już jutro wstawię tam wam głównych bohaterów i prolog. 
  • http://tak-blisko-a-jednak-tak-daleko.blogspot.com/



sobota, 9 kwietnia 2016

Rozdział 19

-Susan długo jeszcze będziemy chodzić po tych sklepach, dochodzi już 20:00. Bruno na pewno nie wytrzymuje już sam w domu.
Moja przyjaciółka nawet nie słuchając moich kolejnych skarg, po prostu pociągnęła mnie za rękę i zaprowadziła do kolejnego sklepu. Jesteśmy w centrum handlowym już chyba 3 godziny. Jestem zmęczona, głodna i najchętniej znalazłabym się już w objęciach Bruna. 
-Dobra, możemy już wracać-powiedziała Susan po zajrzeniu w ekran telefonu.
Nie protestując i z ogromnym uśmiechem, powędrowałam za nią do samochodu. Całą drogę do domu śpiewałyśmy piosenki, które puszczali w radiu. Kiedy dojechałyśmy już na miejsce, zauważyłam, że pod domem stoi sporo aut. Weszłyśmy do środka i ujrzałyśmy wszystkich naszych przyjaciół. Dostrzegłam Holiganów z rodzinami oraz siostry i ojca mojego chłopaka. Zaczęłam rozglądać się za Brunem. Stał na środku salonu. Miał gitarę, na której zaczynał grać melodię tak dobrze znanej mi piosenki "Marry me". Po niedługim czasie do melodii dołączył jego aksamitny głos. Wszyscy jak zaczarowani stanęli wokoło i słuchali Bruna oraz obserwowali moją reakcję. Śpiewając, patrzył na mnie i szeroko się uśmiechał. Jego oczy mówiły wszystko co pragnął mi przekazać. Gdy tylko skończył śpiewać, podszedł do mnie i uklęknął. Zakryłam dłonią usta, a z oczu wydostały się pierwsze gorące łzy. 
-Angelo Fox, miłości mojego życia pragnę ci coś powiedzieć. Wiedz, że zawsze będę cię kochać, niezależnie od tego co się będzie działo. Owładnęłaś moje serce i pozostaniesz w nim już na zawsze, aż do końca moich dni. Pragnę cię mieć zawsze przy sobie. Chcę zasypiać i budzić się obok ciebie. Chcę ocierać twoje łzy, całować twoje usta, przytulać i pocieszać. Chcę mieć z tobą gromadkę wspaniałych szkrabów i móc ich razem wychowywać. To wszystko tylko jeśli się zgodzisz. Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie i zostaniesz moją żoną?
Pokiwałam głową, a Bruno założył mi na palec pierścionek. Wstał, a ja od razu rzuciłam mu się na szyję. Wszyscy zaczęli klaskać, a ja czułam się ogromnie szczęśliwa. Wiedziałam, że nigdy nie będę żałować tej decyzji. Zrobiliśmy imprezę z tej okazji. Sądząc po ogromnej ilości butelek w różnych kolorach, mogłam się domyślić, że nie będzie to impreza bez alkoholu, ale czym tu się przejmować. Wszyscy mamy umiar jeśli chodzi o picie. Włączyliśmy muzykę, a kiedy tylko pojawiłam się na zewnątrz wspaniałego ogrodu, gdzie przeszła część gości, siostry Bruna od razu zaciągnęły mnie do tańca. To bardzo radosne, pełne życia i szalone dziewczyny. Zawsze uważałam, że nie pasuje do nich, ale kumplujemy się i uwielbiamy ze sobą spędzać czas. Podczas kiedy ja pląsałam z wariatkami, nie umknęło mojej uwadze, że Bruno ze swoim ojcem siedzą popijając jakiś trunek i spoglądając co jakiś czas na mnie. Byłam strasznie szczęśliwa, że moje życie w końcu zaczyna się układać i to u boku mężczyzny którego tak bardzo kocham.
***
Pożegnaliśmy się z ostatnimi gośćmi i usiedliśmy zmęczeni na łóżku w sypialni. Było już po 3 nad ranem, a my już nie mieliśmy siły. Angela wstała, wzięła moją koszulkę i poszła pod prysznic. Ja też się ogarnąłem i rozłożyłem na łóżku, gapiąc się w sufit. Nie wiem ile tak leżałem, ale sądząc po tym, że moja ukochana już zdążyła wrócić to długo. Patrzyłem jak podłącza swój telefon do ładowania i kładzie go na szafce nocnej. Miała na sobie koronkowe, czarne majtki i moją koszulkę. Wyglądała niesamowicie pociągająco. W końcu spojrzała na mnie i nie czekając ani chwili dłużej, położyła się obok mnie, opierając głowę na moim torsie. Zaczęła kreślić jakieś znaczki palcem na mojej klatce piersiowej i brzuchu, czasami zajeżdżając aż do podbrzusza. Złapałem jej podbródek i uniosłem tak, aby móc pocałować jej kuszące, wspaniałe usta. Oddała pocałunek i przedłużając go, wplątała dłoń w moje włosy. Wstałem i pochyliłem się nad nią, podpierając się obiema rękami po obu stronach jej głowy. Pocałunkami zacząłem zjeżdżać do jej szyi i ramion. Materiał, który miała na sobie, zaczął mi przeszkadzać w tej czynności, więc szybko się go z niej pozbyłem. Teraz leżała pode mną na wpół naga, w samej koronkowej dolnej bieliźnie i spoglądała na mnie z miłością. W blasku księżyca, który docierał do nas z okna, dostrzegłem świecący się na jej palcu pierścionek zaręczynowy. Uśmiechnąłem się i powróciłem do jej ust. Następnie zająłem się jej pełnymi piersiami. Słyszałem jak lekko wzdychała, a jej ciało delikatnie się wiło. Sprawiając, że przechodziły ją dreszcze, zjeżdżałem do jej brzucha i tuż nad linią jej majtek, po prostu je ściągnąłem i rozłożyłem delikatnie jej nogi. Najpierw pocałowałem jej wewnętrzną stronę ud, co niesamowicie na nią działało. W końcu nie mogąc się doczekać, podeszła do mnie i pozbyła się moich ubrań. Ułożyłem ją z powrotem pod sobą, a ta oplotła mnie nogami wokół moich bioder. Wszedłem w nią lekko, ale zdecydowanie. Poruszałem się w jej rozgrzanym wnętrzu z pasją, a z każdym naszym oddechem czułem jak jej ciało się napina. Kiedy była już u szczytu, zwolniłem i wpatrywałem się w jej twarz, pogrążoną w rozkoszy. Na koniec ją ucałowałem i wtuliliśmy się w siebie, zasypiając jako przyszłe małżeństwo. 


  • Bardzo przeprszam, że nie było mnie tyle czasu, ale postaram się wam to wynagrodzić. Otóż z powodu zbyt wielu obowiązków, które nade mną teraz czuwają rozdziały nie pojawiały się za często. Natomiast poświęciłam swoją wenę na coś nowego, co już od dość dawna dla was szykowałam. Tutaj pojawi się jutro już tylko i wyłącznie epilog, a resztę informacji pojawi się pod nim, czyli jutro. Aż chciałabym się tu więcej rozpisać i już wam zdradzić niepsodziankę dla was, ale jeszcze trochę zaczekam. Także pozdrawiam i zapraszam was tu jutro :* ♥

czwartek, 11 lutego 2016

Rozdział 18

Przecierając jeszcze zaspane oczy wziąłem kubek, który już napełnił się kawą ze szpitalnego automatu. Wróciłem do sali Angeli i spojrzałem na nią. Wciąż była pogrążona w śpiączce. Usiadłem na krześle naprzeciwko jej łóżka i wpatrywałem się beznamiętnie raz na nią, a raz w okno. Nagle poczułem wibracje mojego telefonu. Odebrałem odczytując, że dzwoni Susan.
-Obudziła się już?
-Jeszcze nie-wypuściłem głośno powietrze.
-Bruno boje się-załamywał się jej głos.
-Ja też, ale nie możemy się załamywać. Musimy być silni dla niej.
-Masz rację, przyjadę tam za godzinę.
-Jasne.
Rozłączyłem się i upiłem łyk kawy. Była ohydna bez smaku, zresztą jak kawa z automatu. Odłożyłem kubek z jego zawartością na stół i podszedłem do Angeli. Złapałem jej dłoń i ucałowałem. Wciąż trzymając jej rękę, znów wpatrywałem się w okno. Nagle poczułem jak jej dłoń mnie ściska. Szybko na nią spojrzałem, a ona w tym samym momencie otwierała oczy.
-Wenus, tak bardzo się bałem.
Przytuliłem ją, a ona to odwzajemniła i zaczęła lekko łkać. Otarłem jej łzy.
-Bruno ja przepraszam.
-Cii kochanie, już dobrze.
-Myślałam, że jestem dla ciebie ciężarem, ale ja już wszystko pamiętam.
-Myszko nigdy nie będziesz dla mnie ciężarem. Ja nie potrafię bez ciebie żyć.
Wtuliłem się w nią, a ona zaczęła jak to miała w zwyczaju głaskać moje włosy.
-Pójdę po lekarza, zaraz przyjedzie Susan.
-Dobrze-słabo się uśmiechnęła.
Poszedłem do gabinetu lekarza i tam powiedziałem, że Angela się wybudziła.
-Przejdzie dzisiaj jeszcze tylko jedno badanie i będzie można ją już zabrać-uśmiechnął się do mnie.
-Dziękuje.
Stanąłem przed salą mojej ukochanej i ujrzałem jak razem z Susan się przytulają, śmieją i płaczą ze szczęścia. To był cudowny widok i na pewno pozostanie mi w pamięci jeszcze na długo. One naprawdę się kochają jak siostry. Po cichu wszedłem do sali i nie przeszkadzając dziewczyną przyszykowałem jakieś ciuchy dla Angeli.
-Bruno o której będę mogła wyjść?
-Zaraz przyjdzie lekarz zrobić ci jakieś badanie i wtedy już będę mógł cię zabrać-spojrzałem głęboko w jej oczy.
-Dobra kochani, ja już się będę zbierać-powiedziała Susan.
Ucałowała Angelę w policzek, mnie też na pożegnanie i wyszła.
-Chodź tu do mnie.
-Już idę skarbie.
Złapałem jej rękę i pozwoliłem by położyła mi się na kolanach. Czułem się bardzo szczęśliwy.
***
W drodze powrotnej do domu, wkroczyliśmy jeszcze do sklepu, żeby zrobić zakupy. Myślę, że to dobry sposób, aby nie myśleć o tym co się stało. Angela z uśmiechem na twarzy trzymała cały czas moją dłoń i wybierała produkty, wkładając je do koszyka, który prowadziłem. Nic nie może określić teraz mojego szczęścia. Angela się uśmiecha, jest szczęśliwa i wszystko pamięta. Miałem ochotę wykrzyczeć całemu światu jak wiele ona dla mnie znaczy i jak bardzo ją kocham. Chciałbym, aby stała się dla mnie najważniejszą osobą na świecie, ale nie w takich okolicznościach. Mam pewien plan, ale potrzebuję pomocy naszych przyjaciół. Oby tylko moja ukochana Wenus sądziła tak samo jak ja. Wciąż wpatrywałem się w nią z ogromnym bananem na twarzy, kiedy wykładaliśmy produkty na taśmę. Nawet płacąc nie spojrzałem na kasjerkę, tylko na mój skarb. Zanieśliśmy zakupy do bagażnika i znów ruszyliśmy w drogę powrotną do domu, która wcale nie trwała długo. Otworzyłem drzwi i wnieśliśmy zakupy do kuchni. Zrobiłem nam dwie ciepłe herbaty i wziąłem kawałek sernika. Włączyłem film i usiadłem obok Angeli, która od razu się we mnie wtuliła. Spokojnie wypiliśmy ciepły napój i zjedliśmy słodkość. Angela co jakiś czas skradała mi pocałunki i tuliła się w mój tors. W końcu nie mogąc się opanować położyłem ją pod sobą na kanapie i zacząłem ją namiętnie całować. Ona odwzajemniła mój głęboki pocałunek, a nogami zaplątała się wokół moich bioder. Pocałunkami zacząłem zjeżdżać do jej szyi, obojczyków i ramion. Zostawiając gorące ślady na jej skórze, czułem jak przechodzą ją lekkie ciarki. Miała przymknięte powieki i co jakiś czas pomrukiwała, wplątując dłoń w moje włosy. Zaczęła rozpinać moją koszulę, a ja nie będąc jej dłużnym ściągnąłem jej bluzkę i zacząłem odpinać jej spodenki. Już po chwili była w samej bieliźnie i spojrzała na mnie swoim pożądliwym spojrzeniem. Przewróciła mnie na plecy i usiadła na mnie okrakiem. Zaczęła całować najpierw moją twarz dokładnie badając usta, następnie przerzuciła się na moje obojczyki i zaznaczyła sobie drogę pocałunków aż na moją klatkę piersiową. Złapałem lekko jej talię i ją uniosłem. Zaprowadziłem nas do sypialni, znów kładąc moją ukochaną pode mną. Tym razem ja zastosowałem jej sposób i zaczynając całować usta skończyłem na podbrzuszu. Kiedy już pozbywałem się jej ostatniej części garderoby przeszedł ją dreszcz i cicho jęknęła, oddając mi się w pełni. Czułem nieopisaną rozkosz jak z żadną inną kobietą. Wenus owładnęła mnie całego. Poczynając od moich emocji kończąc na uczuciach kierowanych w jej stronę i pomyśleć, że mógłbym ją stracić. Nigdy do tego nie dopuszczę, nie chcę tracić tak ogromnego skarbu jakim ona jest. Kocham ją ponad życie i już za niedługo mam nadzieję jej to powiedzieć.
***
Spojrzałam ostatni raz na słońce, które dopiero co przebiło się z nocnych chmur i z uśmiechem weszłam z powrotem do sypialni. Bruno wciąż spał. Zbliżyłam się do niego i złożyłam pocałunek na jego delikatnym policzku. Wzięłam pierwsze lepsze ubrania i pomaszerowałam do łazienki. W odbiciu lustra ujrzałam uśmiechnięta, szczęśliwą dziewczynę z potarganymi włosami. Przez lekko uchylone drzwi jeszcze raz spojrzałam na Bruna. Ten facet chyba naprawdę jest z Marsa. Potrafi w jednej chwili doprowadzić mnie do żądzy i śmiechu. Kocham tego faceta. Jest moim ideałem. Na każdym kroku jest przy mnie od kiedy tylko pamiętam. Czasami miewam w głowie czarne scenariusze, że mu się znudzę lub przestanie mu na mnie zależeć, ale później on się pojawia obok mnie i wszystkie moje strachy idą w niepamięć. Co ja bym dała, żeby spędzić z nim resztę swojego życia. Kocham go ponad wszystko. To on jest człowiekiem, któremu bym chciała przed ołtarzem powiedzieć sakramentalne 'tak'. On jest człowiekiem, którego chciałabym, aby moje dzieci nazywały 'ojcem'. To on jest moim życiem, szczęściem, troską i murem, który nie pozwala się mi załamywać i mnie chroni. Przygryzłam dolną wargę i po prostu weszłam pod kołdrę, wtulając się do mężczyzny moich snów.

  • Przepraszam, że rozdział wczoraj się nie pojawił. Co prawda był już napisany, ale musiałam jeszcze go sprawdzić i poprawić ewentualne błędy. Z racji tego, że wczoraj mnie nie było cały dzień w domu to wstawiam wam rozdział dzisiaj. Co o nim sądzicie? Podobał wam się? Pozdrawiam kochane i do następnego :* ♥


poniedziałek, 8 lutego 2016

Informacja ;)

Widziałyście występ na Super Bowl 50? Jeśli nie, to podam wam linka kochane http://www.dailymotion.com/video/x3qyi1i
Osobiście zakochałam się w tym występie. Lubię Coldplay i naprawdę spisał się. Zaśpiewał moją ulubioną piosenkę "Viva la Vida". Później jak na scenę wkroczyli Hooligani to miałam zawał. To było boskie. Te ich świetne stroje, a te ruchy no po prostu cudo. Jeszcze jak pojawiła się Beyonce i ustawiła się z dziewczynami naprzeciwko chłopaków to było wspaniałe. Roznieśli cały występ. To było niesamowite. Nie umiem skleić jakiegoś porządnego zdania, bo po prostu wrażenia wciąż świeże, a wy co sądzicie o tym występie?
Co do rozdziału to pojawi się on jutro lub pojutrze. Pozdrawiam kochane ♥ :*

sobota, 23 stycznia 2016

Rozdział 17

Dobiegłem na plażę najszybciej jak się tylko dało. Zmęczony oparłem się o nogi, równocześnie rozglądając się za Angelą. Nigdzie jej nie widziałem, nie było po niej śladu. Straciłem nadzieję, ale nagle woda pod dość wysoką skałą dziwnie się poruszyła. Nie zastanawiając się dłużej po prostu wskoczyłem do wody i popłynąłem w to miejsce. Jakież było moje zdziwienia i równocześnie przerażenie, kiedy ujrzałem tam Wenus. Podpłynąłem do niej i złapałem ją za talię. Powoli wyprowadziłem ją z wody i delikatnie ułożyłem na piasku. Była nieprzytomna, słabo oddychała i nie była w stanie się przebudzić czy nawet drgnąć. Ku mojemu przerażeniu jej klatka piersiowa zaczęła opadać i nie wykonywać żadnego, jakiegokolwiek ruchu. Wykręciłem numer na pogotowie, a sam zacząłem ją reanimować. Nie wiem ile to wszystko trwało, ale w bardzo krótkim czasie już jechałem karetką i trzymałem za rękę moją ukochaną, która wciąż się nie przebudziła. Dotarliśmy do szpitala w bardzo szybkim tempie. Angelę zawieźli na salę, a mnie nie chcieli wpuścić. Załamany usiadłem na krześle i wyciągnąłem telefon z kieszeni. Postanowiłem zadzwonić do Susan. Jest ona najlepszą przyjaciółką Angeli, a nie wiedziała nawet nic o jej poprzednim pobycie w szpitalu. Powinna teraz tu być. Z bijącym sercem wcisnąłem zieloną słuchawkę i czekałem dłuższą chwilę, aż Susan odbierze.
-Halo, Bruno coś się stało?
-Posłuchaj, musisz coś wiedzieć. Przyjedź do szpitala Św.Barbary.
-Co jest?-powiedziała z zaniepokojeniem dziewczyna.
-Angela jest w szpitalu.
-Zaraz tam będę.
***
Odłożyłam telefon na umywalkę i ponownie spojrzałam w lustro. Przecież to niemożliwe, co się stało, dlaczego akurat Angela? Ona jest dla mnie jak siostra, kiedyś jej przysięgałam, że nigdy nie zostawię jej samej, że nic jej się nie stanie. Złapałam się za głowę i zaczęłam krzyczeć do własnego odbicia. 
Zaczęłam się ogarniać i wybiegłam z domu, widok zamazały mi łzy wypływające z moich oczu. Czym prędzej wsiadłam do samochodu i ruszyłam w kierunku szpitala. Cholera, nawet nie wiem jak wiele złamałam przepisów drogowych, ale to nie jest teraz ważne. Kurwa! Jeszcze te głupie korki, Nie zastanawiając się nad tym co robię, wybiegłam z auta i zaczęłam biec przed siebie. Słyszałam przekleństwa innych kierowców i ich trąbienie. Mam ich wszystkich obecnie gdzieś, moja przyjaciółka jest w szpitalu. Ona zawsze była gotowa oddać za mnie życie, więc ja też mam obowiązek być teraz przy niej. Zdyszana dotarłam na miejsce i weszłam do windy. Wjechałam na odpowiednie piętro i ujrzałam załamanego Bruna. Podbiegłam do niego i dostrzegłam jego łzy. Wtuliłam się do niego i już całkiem dałam upust emocjom. Zaczęłam ryczeć jak głupia, a Bruno też nie powstrzymywał się przed tym. Musieliśmy się uspokoić, co zajęło nam 10 minut. Teraz to ja siedziałam na krześle i tępo wpatrywałam się w drzwi, za którymi Angela walczy o życie. Natomiast Mars chodził w te i wewte. Już nawet nie wiem, nie jestem w stanie określić ile tu czekamy. Musiałam w końcu zapytać Bruna o to co się stało.
-Bruno?-spojrzał na mnie-co się stało?
-Ona, ona chciała się zabić.
-Co, ale jak to, po co, dlaczego?
Nie chciałam w to wierzyć. Przecież Angela kocha życie. Niedawno dostała pracę, odzyskała swoją miłość w postaci Petera, to nie może być prawda.
-Susan ona już drugi raz jest w szpitalu. Jessica i ten cały Frank spowodowali jej wypadek samochodowy, w którym niestety straciła pamięć. Zaczęła powoli wracać do siebie, aż do dzisiaj. Wezwali mnie na komisariat, więc musiałem ją zostawić samą. Angela zostawiła list pożegnalny, była załamana tym, że nic nie pamięta. Kiedy wróciłem i odczytałem list, pierwsze co mi przyszło do głowy to plaża. Ona się chciała utopić, zdążyłem w ostatniej chwili-i tu załamał mu się głos. 
Nawet nie jesteście w stanie sobie wyobrazić tego co teraz dzieje się w mojej głowie, nic z tego nie rozumiałam. Chciałam zadać kolejne pytanie, ale z sali wyszedł lekarz. Miał nie za wesołą minę. Podszedł do nas i ściągnął w ciszy rękawice. Z moich oczu znów zaczęły się wydostawać łzy. W końcu lekarz zabrał głos.
-Woda zalała ogromną część jej ciała, zdążyliśmy odratować najważniejsze narządy wewnętrzne, zwłaszcza płuca. Żyje i ma się dobrze. Oddycha już samodzielnie, serce nieprzerwanie biję i muszę stwierdzić, że to naprawdę cud, że udało się ją uratować. Obecnie jest w śpiączce, powinna się wybudzić za niedługo, ale tego niestety nie możemy być pewni.
No oczywiście zawsze znajdzie się jakieś cholerne ale. 
-Możemy wejść?
-Tak możecie.
Weszliśmy do sali i ujrzeliśmy jej bladą twarzyczkę. Taką bezbronną i delikatną istotkę, która tak wiele dla nas znaczy. Podeszłam i ucałowałam jej policzek, później złapałam powoli jej dłoń. Była taka zimna.
-A co jeśli się nie wybudzi?-ledwo co te słowa, przeszły mi przez gardło.
-To dzielna dziewczyna, da radę, zobaczysz. 
Bruno ucałował jej czoło i usiadł obok niej na łóżku. Siedzieliśmy u niej do wieczora. Bruno chciał, abym odpoczęła i kazał mi iść do domu. W razie czego ma zadzwonić. Do domu dotarłam powolnym spacerkiem, otworzyłam drzwi i zmęczona położyłam się na łóżku. Przed zaśnięciem jeszcze zobaczyłam nasze wspólne zdjęcie i wyszeptałam 'Nie zostawiaj mnie'. Potem zamknęłam powieki i zasnęłam.
***
Po wyjściu Susan położyłem się obok moje ukochanej, wciąż trzymając jej dłoń. Tak bardzo się o nią boję. Nie mogę jej stracić, to nie byłoby dla mnie do zniesienia. Najpewniej bez niej nie dałbym sobie rady. Nawet nie wiem kiedy z takimi przemyśleniami zasnąłem. 
  • No więc nieźle was przetrzymałam. Pewnie po takim długim oczekiwaniu będziecie chciały mnie zabić xD Więc co myślicie? Przyjmę każdą opinię. Tym razem chciałam napisać rozdział z punktu widzenia najlepszej przyjaciółki Angeli, więc bardzo zależy mi na waszych odczuciach czy to co napisałam da się czytać? Do następnego kochane i Pozdrawiam ♥ :*





poniedziałek, 4 stycznia 2016

Rozdział 16

"Znów zielone światło, ruszyłam z miejsca. Jadąc nuciłam piosenkę, która leciała w radiu. Nagle niepokojący trzask z mojej lewej strony. Coś z bardzo dużą siłą we mnie uderza. Muzyka cichnie, a jedyne co czuję to ból i ten cholerny smak krwi w ustach. Później tylko ciemność i już nie wiem co dalej. Budzę się, przy moim łóżku leży Bruno. Cieszy się na mój widok, zaczyna mnie przytulać i całować, a ja głupia nawet nie drgnę. Doszczętnie łamię jego uczucia, zabijam go od środka swoją obecnością. Mijają miesiące, wszystko sobie przypomniałam. Popełniłam błąd, kazałam Brunowi przystopować i dać mi czas. Chwilowo zerwałam z nim kontakt. Kiedy sobie wszystko przypomniałam intuicja kazała mi biec do jego domu. Biegłam przez most. Długi, niekończący się most. Nagle na barierkach dostrzegłam postać, która skoczyła z mostu wprost pod pociąg. Ku mojemu przerażeniu to Bruno. Zbiegłam szybko do niego, a on ostatnie co potrafił powiedzieć to "Kocham cię Wenus" i już później nic nie zostało. Płakałam, nad jego ciałem pokrytym krwią, płakałam i chciałam aby wrócił. Zaczęłam biec przed siebie, chciałam ze sobą skończyć, ale nie umiałam."
Obudziłam się z krzykiem i szybko sobie zdałam sprawę, że jestem sama w pokoju. Jednak Bruno jak najszybciej zareagował na mój krzyk i zaraz był na górze.
-Co się stało?-podbiegł do mnie.
-Znowu miałam zły sen.
Przytulił mnie jak małą dziewczynkę, głaskając moje włosy co mnie bardzo uspokajało, do tego jeszcze ten jego spokojny ton. Byłam skołowana, nie wiedziałam jak się zachowywać w stosunku do Bruna, co mówić, jak chodzić obok niego? To takie trudne, zaczyna mnie to przerastać. Kiedy się uspokoiłam zeszłam na dół i zjadłam śniadanie. Później się ubrałam, ale jak wychodziłam z łazienki to Mars zatarasował mi drogę.
-Chcę cię zabrać w pewne miejsce.
-Jakie?
-Zobaczysz.
Nic już nie mówiąc, po prostu wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Po dojechaniu pierwsze co przykuło moją uwagę to widok z góry na Los Angeles. Wysiedliśmy z samochodu i Bruno mnie zaczął prowadzić przez jakąś ścieżkę. Była ona przysłonięta rosnącymi na przeciwko siebie drzewami, które nad nią tworzyły dach. To było takie piękne i tajemnicze zarazem. Po przejściu owej ścieżki, weszliśmy na jakąś polanę. Była ona jasnozielona i taka miękka, a porastało ją mnóstwo kwiatów. Byłam w szoku. Odwróciłam się do Bruna.
-Pamiętasz coś?-zapytał z nadzieją.
-Świta mi w głowie jakiś wypad pod namioty z przyjaciółmi, czy o to chodziło?
-Tak, dokładnie o to.
Ucieszył się i złapał mnie za rękę. Następnie odgarnął włosy z mojego czoła i je ucałował.
-Oddałbym wszystko, żebyś przypomniała sobie ile dla mnie znaczysz, to co nas łączyło.
Po moim policzku spłynęła łza, którą Peter szybko otarł i mnie przytulił. Tą wyjątkową chwilę, przerwał nam dzwonek telefonu. Bruno odebrał go, a po zakończonej rozmowie powiedział, że musimy już wracać. Odwiózł mnie do domu i sam gdzieś pojechał. Nic z tego nie rozumiałam, był taki zły i taki nieswój. Bałam się zostać sama. Jak tylko zamknęłam drzwi, postanowiłam się ubrać w jakąś za dużą koszulkę, aby szukając coś takiego chodź na chwilę przestać myśleć o strachu. Znalazłam tylko koszulki Bruna i stwierdziłam, że to idealne, więc ubrałam właśnie ją. Następnie poczułam, że jest mi strasznie duszno, więc pootwierałam wszystkie okna w pokoju i usiadłam na podłodze. Nie musiałam czekać długo, aby zrobił się przeciąg, a długie, białe zasłony zaczęły się kołysać w rytm wiatru. Ja natomiast zwinęłam się w kłębek i zaczęłam płakać. Czułam ból, smutek, żal, złość. Chciałam zakończyć tę męki i postanowiłam to zrobić jak najszybciej.
***
Wkroczyłem na komisariat i od razu odnalazłem policjanta, który zajmuje się sprawą Angeli. Dowiedziałem się, że Frank i Jessica są przesłuchiwani. Usiadłem na krześle i po krótkim wyczekiwaniu ujrzałem jak dwójka funkcjonariuszy ich wyprowadza. Spojrzałem w oczy Franka i miałem ochotę się na niego rzucić i go zabić, ale przeszkodził mi w tym śledczy.
-Przyznali się. Oboje wylądują w więzieniu i zostanie wytoczona przeciwko nim sprawa. Niczym się już pan nie musi przejmować, pana żona jest bezpieczna.
-Dziękuje.
Wyszedłem na zewnątrz i odpaliłem papierosa. Angela by mnie za to okrzyczała, nie znosiła kiedy paliłem. W mojej głowie wciąż chodziło słowo żona wypowiedziane przez śledczego. Może i Wenus nie jest moją żoną, ale wiem, że to ta jedyna. Mam nadzieję, że szybko odzyska pamięć, a jak tylko tak się stanie to się jej oświadczę. Jestem tego pewny jak niczego innego na świecie. Skończyłem palić i ruszyłem do domu. Parkując samochód już pod domem zauważyłem, że nigdzie nie palą się światła. Może Angela poszła spać. Wszedłem do środka i rozejrzałem się, ale niczego podejrzanego nie ujrzałem. Poszedłem do salonu, a na stole leżała jakaś kartka. Wziąłem ją do ręki i zacząłem czytać.
"Bruno wiem, że to co teraz przeczytasz cię zrani i być może wściekniesz się na mnie, ale inaczej nie potrafię. Straciłam pamięć, nasze wspólne wspomnienia, naszą miłość i wszystko co z nami związane. Czuje się osaczona, słaba i bezsilna nie mogąc sobie nic przypomnieć. Nie potafię budzić się obok ciebie rano, wiedząc że liczysz aż sobie wszystko przypomnę. Nie potrafię patrzeć i czuć co dla mnie robisz, jeśli ja nie potrafię ci się odwdzięczyć. Chcę to zakończyć, bo czuję jakbym była dla ciebie ciężarem.
Na zawsze twoja Wenus".
Po przeczytaniu, poczułem łzy na moich policzkach. Już raz ją kiedyś straciłem, nie chcę aby to się powtórzyło. To nie może się dziać naprawdę. Jak najszybciej wybiegłem z domu i pobiegłem w stronę plaży. Moja intuicja mówiła mi, że właśnie tam jest moja ukochana. Przecież ona tak kocha plażę, więc niewiele myśląc biegłem ile sił w nogach i próbwałem z głowy wyrzucić wszsytkie czarne scenariusze.
***
Stałam tak wpatrując się w horyzont i żegnając się ze wszystkim dobrymi wspomnienianiami, które świtały mi w głowie. Czy dobrze robię? Pewnie nie, ale inaczej nie potrafię. Spojrzałam w otchłań wody i zamykając oczy skoczyłam. Poczułam jak się zanurzam, a później jak zaczyna mi brakować tchu. Nie szarpałam się, nie chciałam. Traciłam przytomność i czułam jak moje płuca wypełnia woda. Nagle w głowie zaczęły mi się pokazywać jakieś obrazy. Sesja zdjęciowa jako moja nowa praca. Bruno, który wyznaje mi miłość. Nasz pierwszy raz. Jego uśmiech kiedy widzi mnie w sukni ślubnej na sesji i ten jego uśmiech. Na końcu dzień wypadku. Bruno żegnający mnie czule, a ja wyjeżdżałam do sklepu. Jessica i jej ciąża, która nie była prawdą. Później wypadek. Wszystko do mnie powróciło, haotycznie, ale jednak. Wszystko uporządkowałam w głowie, wyobraziłam sobie Bruna, który znajduje moje ciało i stało się, chciałam wypłynąć na powierzchnię, ale nie potrafiłam. Traciłam kontakt z rzeczywistością, czułam piekące płuca i zalewającą mnie od środka wodę. Czułam ból.

  • Więc co wy na to? Nie zabijajcie mnie od razu, proszę xD Rozdział miał pojawić się w Nowy Rok, ale zatrzymała mnie wizyta u siostry. Jednak powróciłam i od razu dokończyłam rozdział, aby wam tu go jak najszybciej wstawić. Nie przedłużając kochani Pozdrawiam i do następnego ♥



wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział 15

Oderwałem się od niej i spojrzałem jej głęboko w oczy.
-Martwiłem się, nigdy więcej nie wypuszczę cię nigdzie samej.
Zbliżałem się znów do niej powoli chcąc ją pocałować, ale ona się odsunęła.
-Coś się stało?
-Przecież my jesteśmy przyjaciółmi.
-Słucham?
Tak jak wcześniej odczuwałem radość, bo moja ukochana Angela mnie pamięta tak teraz czuję smutek i niemoc, bo zapomniała o tym co nas łączyło przed jej wypadkiem.
-Angela kochanie skup się. Miałaś wypadek samochodowy przez który straciłaś chwilowo pamięć. Pamiętasz mnie, ale nie pamiętasz, że byliśmy razem. Powiedz, że chociaż coś ci się tli związanego ze mną, z nami-powiedziałem drżącym głosem.
Zauważyłem w jej oczach łzy, zdziwienie i żal. Moje serce w tej chwili pękło.
-Bruno przepraszam, ale jestem zmęczona.
-Rozumiem.
Powiedziałem i wyszedłem z jej sali z bolącym sercem. Kopnąłem krzesło na korytarzu i usiadłem na ziemi chowającym twarz w dłoniach. Nie musiałem długo czekać, żeby moje oczy zaczęły wytwarzać gorzkie łzy. W tym momencie byłem zły na cały świat. Chciałem zniknąć, uciec i już nie wrócić. Moje życie w tej chwili straciło sens, bo niby jak mam żyć bez ukochanej? Poczułem czyjś uścisk na ramieniu, podniosłem głowę i ujrzałem zmartwionego Phila.
-Bruno, wszystko w porządku?
-Ona nie pamięta nas, naszej miłości. Tego co nas łączyło przed tym wypadkiem-z każdym słowem głos mi załamywał.
Ujrzałem policjanta, który nam się przypatrywał. Podszedł do mnie i poprosił o rozmowę, więc się zgodziłem.
-Wypadek samochodowy pani Angeli to nie przypadek. Ktoś specjalnie nakierował na nią swój rozpędzony samochód, blokując hamulec. Zdążyliśmy ustalić, że samochód należy do niejakiego Franka Dile. Przeszukaliśmy jego mieszkanie, w którym znaleźliśmy dużo zdjęć pana dziewczyny. Najwięcej z panem prawdopodobnie na Hawajach.
W tej chwili wszystko w mojej głowie zaczęło się układać. Najpierw wizyta Jessici, która stwierdza, że jest ze mną w ciąży, a później ten cały wypadek i nagle okazuje się, że samochód należy do Franka, którego Angela spławiła.
-Czy znaleźliście go?
-Jeszcze nie. Poszukiwania już zaczęte, najprawdopodobniej ukrywa się u kogoś kto może być związany z tą całą sprawą.
-Jessica.
-Słucham?
-Jessica Caban, u niej może być-powiedziałem pewny swojego.
-W takim razie trzeba tam pojechać.
Ruszyłem razem z dwójką policjantów do domu Jessici. Nie wiem czy to również jej sprawka, ani czy zna w ogóle tego całego Franka, ale jej wizyta przed wypadkiem wydaje mi się być podejrzana. Muszę się teraz skupić na zemście, aby zapłacić winnym wypadkowi mojej Wenus, a później jej pomóc przypomnieć sobie wszystko to co nas łączy.
***
Właśnie odzyskałam od mojego lekarza mój telefon. Usiadłam na łóżku i zaczęłam go przeglądać. Od zdjęć i wiadomości po notatki i inne pierdoły. Natrafiłam na parę zdjęć moich i Bruna. Najbardziej wzruszyły mnie te na których się całujemy. Znalazłam nawet filmik na którym ja i Bruno jesteśmy razem. On mnie przytulał, całował w czoło i w policzek. Co jakiś czas przygryzał moją dolną wargę i wypowiadał te dwa magiczne słowa 'Kocham cię'. Patrzył na mnie z taką miłością, przed chwilą był tu, przy moim łóżku i mówił mi jak bardzo się o mnie martwił, a ja nie potrafiłam odwzajemnić jego uczucia. I co teraz? Jak mam teraz najnormalniej w świecie powrócić do tego, jeśli nawet nie wiem co nas wcześniej spotykało jako parę. Stałam się bezsilna. Po raz pierwszy od wielu lat moja miłość do Bruna jakby została hamowana prze moją własną bezsilność i niewiedzę. Poczułam na policzku łzę, która wyrażała w tej chwili moje uczucia. 
***
Jeden z policjantów zapukał w drzwi domu Jessici, a ja stałem z boku i wszystkiemu się przyglądałem. Zdziwiona dziewczyna powiedziała od razu, że chce rozmawiać ze swoim prawnikiem, co tylko potwierdziło, że ma coś do ukrycia. Patrzyłem jak zostaje wprowadzona do radiowozu i patrzy na mnie. Nie ruszyłem się z miejsca, funkcjonariuszom powiedziałem, że do szpitala pójdę sam. Wyruszyłem w drogę, pełny smutku i jakby zagubienia. Dlaczego zawsze wszystko musi się zawalić, kiedy jest tak dobrze? 
Dotarłem do szpitala i skierowałem się w stronę sali Angeli, która pakowała się z pomocą Phila.
-Jesteś Bruno i co?
-Później o tym pogadamy Phil, odwieziesz nas?
-Jasne. 
Pomogłem Angeli z jej małą torbą, w której miała zaledwie tylko swoje ciuchy, które miała na sobie w trakcie wypadku i swoją torebkę. Całą drogę w samochodzie przemilczeliśmy. Weszliśmy do domu i zrobiłem nam gorącą herbatę. Usiedliśmy na kanapie, ale między nami wciąż panowała cisza. Niechcąc przeszkadzać Wenus w przemyśleniach, poszedłem na górę. Zacząłem grać smutną melodię i tak spędziłem wieczór. Odkładając gitarę, zauważyłem na zegarku godzinę 23:00. Zmęczony wziąłem szybki prysznic, przebrałem się i położyłem się do łóżka. Kiedy już zasypiałem, usłyszałem otwierające się drzwi do mojego pokoju. Podniosłem się, a w progu ujrzałem Angelę.
-Czy mogę się położyć spać z tobą? Miałam zły sen.
Pokiwałem głową i gestem ręki wskazałem jej miejsce obok siebie. Ta położyła się, a ja ją przykryłem kołdrą i niepewnie przytuliłem się do jej pleców, trzymając rękę na jej talii jak to miałem w zwyczaju. Nie usłyszałem protestu z jej strony, więc z małą ulgą w końcu udałem się do krainy snów.


  • Co na to powiecie? Zaskoczyłam was? Szybko wstawiłam rozdział i trochę zmieniłam bieg akcji, więc czekam na wasze opinię. Dziękuje ślicznie za ostatnie motywujące komentarze, jesteście wspaniali. Dzięki wam widzę sens w pisaniu. No nic już nie będę przeciągać, więc papa kochani :*
  • No może jeszcze troszkę xD Ps. Wróciła mi wena, więc może następny odcinek w Nowy Rok? Pozdrawiam ♥