czwartek, 8 października 2015

Rozdział 10

Uciekałam w kierunku Bruna, który mnie przywoływał i próbował mi pomóc. Kiedy byłam już blisko celu coś złapało mnie mocno za nogi. Bruno zaczął biec w moją stronę, ale przed nami nagle znalazła się brama. Próbowaliśmy się do siebie dostać, ale nie mogliśmy. Nagle ucisk trzymający moje nogi ustał, a brama znikła. Podbiegłam do ukochanego i w tym momencie zauważyłam jak jakiś mężczyzna trzyma przy jego szyi nóż. Chciałam mu pomóc, zrobić cokolwiek, ale nie dałam rady. Jakaś niewidzialna siła nie pozwoliła mi pobiec na ratunek. Bruno powiedział ostatni raz 'Kocham cię' i ten ktoś go zabił. Krzyczałam i płakałam. Podbiegłam do ciała Mulata i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Szkarłatna krew powoli wypływała z jego żył i sączyła jego ulubioną koszulę. Błagałam, aby wrócił, ale to nic nie dawało. Chciałam się zabić, złapałam nóż w ręce i skierowałam go do serca. Coś mi jednak w tym przerwało. Zobaczyłam moich rodziców, którzy się do mnie uśmiechali i przywoływali. Moje serce zabiło szybciej na ich widok. Straciłam ich tak wcześnie, za wcześnie. Dlaczego oni? 
-Angela, obudź się!
Szybko otworzyłam oczy i próbowałam połapać się w sytuacji. Łapczywie łapałam powietrze i nie mogłam nic powiedzieć. Przerażony Bruno mocno mnie przytulił i gładząc moje włosy, próbował mnie uspokoić. Płakałam w jego ramię i przypominając sobie co chwila senny koszmar, kładłam głowę w zgłębieniu jego szyi. Uspokajałam się z dobre 10 minut. Oderwałam się od Hawajczyka i spojrzałam w jego oczy, które były przepełnione troską.
-Co ci się śniło?
Spojrzałam na niego niepewnie i ucałowałam jego szyję.
-Nie chcę o tym mówić.
Bruno o nic więcej nie pytał, za co byłam mu wdzięczna. Poszedł zaparzyć mi gorącej herbaty, a ja skuliłam się w kłębek na łóżku i próbowałam wyrzucić obraz koszmaru. Wszystko w moim śnie było takie realistyczne. Podobne koszmary miewałam po wypadku rodziców, ale one ustały. Dziś znów się pojawiły. Mam nadzieję, że to tylko takie jednorazowe. Wkrótce Bruno wrócił i wręczając mi kubek, szczelnie zamknął mnie w swoim uścisku. Położyłam głowę na jego ramieniu i przymknęłam oczy, spokojnie oddychając.
-Wieczorem mamy samolot.
-Wiem kochanie, najchętniej bym tu jeszcze została.
-Tak ja też, ale musimy wracać. Lepiej już po tym złym śnie?
-Tak, już lepiej.
Uśmiechnęłam się i wstałam z łóżka. Poszłam wziąć orzeźwiający prysznic i po tym szybko się przebrałam. Gotowa powędrowałam do kuchni i siadając obok chłopaka, zjadłam pyszne śniadanie.
-O której mamy samolot?
-O 20-obdarował mnie tym swoim boskim uśmiechem.
-Jakieś plany do tego czasu?
-Hmm... pakowanie się?
-No tak.
Nie minęła chwila i zaczęliśmy się pakować. Cały czas mijaliśmy się w drzwiach łazienki i pokoju, zabierając swoje rzeczy. Do torby wrzuciłam ostatni strój kąpielowy i z czystym sumieniem mogłam zapiąć jej zamek. Uśmiechnęłam się widząc Bruna, który grzecznie stał w progu i mi się przyglądał. Podeszłam do niego i wplątałam dłonie w jego włosy. On zlustrował moją twarz i na koniec obdarzył mnie pocałunkiem. Wskazał głową na plażę, a ja od razu zrozumiałam o co mu chodzi. Wyszliśmy na krótki spacer. Słońce przyjemnie grzało, a szum fal uspokajał zabiegane i niespokojne dusze. Białe chmury powoli przesuwały się po błękitnym niebie, a ptaki leciały w kierunku, które znają tylko one. Czasami warto się zatrzymać i zwrócić uwagę na takie niby błahe sprawy. To daje człowiekowi szansę na przemyślenia i głębsze dotarcie do tego, czego tak naprawdę szukamy. Spojrzałam na mężczyznę kroczącego obok mnie, który co chwilę mi się przyglądał i uśmiechał się pod nosem. Patrząc w jego oczy wiem, że to jest właśnie to czego szukałam ja. Znalazłam już swoje szczęście i jestem dumna, że to właśnie Bruno jest tym szczęściem.
***
-Jesteś pewna, że mamy wszystko? 
-Tak, jestem pewna.
Siedzieliśmy właśnie w samolocie i mimo, że wystartowaliśmy już pół godziny temu, to wciąż zadawałem to samo pytanie. Angela, która boi się latać tym razem siedziała spokojnie, pogrążona w swoich rozmyśleniach. Bardzo mnie przeraziła dzisiaj swoim koszmarem, ale do tej pory nie powiedziała mi co takiego, strasznego jej się śniło. Pozwoliłem jej ułożyć głowę na moich kolanach i nic nie mówiąc po prostu zacząłem oglądać film, który leciał na małym telewizorze. Patrząc co chwilę na moją ukochaną, poprawiałem jej włosy czy też składałem na jej twarzy drobne pocałunki. Cieszyłem się nią, że jest ze mną, że mogę z nią dzielić swoje życie. Jeszcze nie dawno temu to było tylko moim marzeniem, a teraz wierzę, że każde marzenie może się spełnić, jeśli tylko czegoś mocno się pragnie. Angela nagle wstała i spojrzała na mnie. Ucałowała mnie, przygryzając moją dolną wargę, a ja miałem w tym momencie gdzieś czy ktoś się na nas gapi. Po prostu przygarnąłem ją do swoich ramion i zacząłem ją namiętnie całować. Ona wcale nie była mi dłużna. Kiedy się oderwaliśmy od siebie powiedziała, że musi iść do łazienki. Zbladła i najpewniej źle się poczuła. Chciałem iść z nią, ale zapewniła mnie, że da sobie radę. Wzięła ze sobą tylko swoją torebkę w której pewnie ma jakieś leki.
***
Poczułam się troszeczkę słabiej, ale minimalnie. Przemyłam twarz wodą, a później wzięłam tabletkę. Kiedy było mi już lepiej, postanowiłam wrócić do Bruna. Szłam mijając różnych innych pasażerów samolotu. W oddali dostrzegłam mężczyznę, który na głowie miał czarny kaptur i zasłaniał swoją twarz, patrząc w okno. Postać ta wydawała mi się być bardzo znajoma. Podobny mężczyzna był w moim koszmarze. Jak najszybciej otrząsnęłam się z natłoku tych myśli i wróciłam do ukochanego, który na mnie czekał. Od razu mnie przytulił i cały czas sprawdzał, czy aby na pewno dobrze się czuję. To nie możliwe. Przecież to był tylko zły sen. To nie może być ten sam facet. Mam jakieś urojenia czy zwidy? Tylko dlaczego ten ktoś wydawał mi się tak bardzo znajomy? Jak bym go wcześniej gdzieś spotkała. Nie wiem dlaczego, ale w mojej głowie pojawił się obraz Franka, który wydawał mi się być naprawdę podobny. Chcąc zapomnieć o tym wszystkim, najzwyczajniej w świecie wtuliłam się w Bruna tors i zasnęłam.
**
-No nareszcie kochani, ileż można było czekać aż wrócicie?
Na lotnisku przywitała nas cała ekipa przyjaciół. Byłam szczęśliwa, widząc tych wszystkich uśmiechniętych, wesołych i jak zawsze żartujących ludzi. Przy nich zapomina się o wszystkich problemach. Smutki odchodzą gdzieś w kąt, a nawet najgorszy humor zostaje od razu poprawiony. Ze strony chłopaków nie mogło zabraknąć głupich zdjęć na pamiątkę. Uśmiechnęłam się szeroko do zdjęcia, które udało mi się zrobić. 
Niech mi ktoś kiedyś powie, że oni są normalni to po prostu tą osobę wyśmieję. Jak tu się przy nich nie nudzić? Są zabawni, śmieszni i zawsze uśmiechnięci. Stawiają swoje życie na szaleństwo, radość. Czerpią z życia garściami i żyją chwilą. Naprawdę uwielbiam ich wszystkich. Bruno złączył nasze dłonie i po paru chwilach znaleźliśmy się w samochodzie. Zmęczenie, które mnie ogarnęło po wylądowaniu, zniknęło gdzieś. Wręcz w niewyjaśniony sposób rozpuściło się w powietrzu, a na mojej twarzy cały czas widniał bardzo szeroki uśmiech. Każdy z nas był za tym, żeby zatrzymać się w pizzerii i coś przekąsić. Zasiadając przy stoliku, zaczęła się istna komedia. Nie mówiąc tylko o żartach, jakie wypływały co chwila z ust któregoś Hooligana, ale również ich zachowanie jest bardzo zabawne. Ledwo co nie popłakałam się ze śmiechu, kiedy mój Bruno, Philip i Phredley udawali dziewczyny. Oczywiście nie jakieś tam zwykłe dziewczyny, tylko zadufane w sobie paniusie. Nawet nie macie pojęcia jak dobrze im to wychodziło. Zajadaliśmy się pizzą w najlepszym gronie i co chwila robiliśmy sobie nawzajem jakieś kawały. W pizzerii spędziliśmy jakieś dobre dwie godziny, ale przecież po co liczyć czas w takim świetnym towarzystwie. Kiedy znaleźliśmy się w końcu w domu Hawajczyka to pierwsze co zrobiliśmy to szybki prysznic, przebranie się i położenie się do cieplutkiego łóżeczka. Całując się z Brunem na dobranoc, zamknęłam powieki z nadzieją, że dziś nie przyśni mi się żaden koszmar.
  • Jest rozdział! Cieszycie się? Muszę przyznać, że nie zbyt mi się podoba, ale ocenianie pozostawię wam. 
  • Pewnie wiecie jaki dzisiaj dzień. Tak macie rację, urodziny Bruna! Nasz kochany seksowny smok obchodzi dzisiaj 30 urodziny, a ja wciąż nie mogę w to uwierzyć. Wygląda tak młodo. Czego mu można życzyć? Na pewno spełnienia tych najskrytszych marzeń, dużo zdrowia i szczęścia. Nigdy nie byłam dobra w pisaniu życzeń, więc po prostu WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO BRUNO! ♥