wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział 15

Oderwałem się od niej i spojrzałem jej głęboko w oczy.
-Martwiłem się, nigdy więcej nie wypuszczę cię nigdzie samej.
Zbliżałem się znów do niej powoli chcąc ją pocałować, ale ona się odsunęła.
-Coś się stało?
-Przecież my jesteśmy przyjaciółmi.
-Słucham?
Tak jak wcześniej odczuwałem radość, bo moja ukochana Angela mnie pamięta tak teraz czuję smutek i niemoc, bo zapomniała o tym co nas łączyło przed jej wypadkiem.
-Angela kochanie skup się. Miałaś wypadek samochodowy przez który straciłaś chwilowo pamięć. Pamiętasz mnie, ale nie pamiętasz, że byliśmy razem. Powiedz, że chociaż coś ci się tli związanego ze mną, z nami-powiedziałem drżącym głosem.
Zauważyłem w jej oczach łzy, zdziwienie i żal. Moje serce w tej chwili pękło.
-Bruno przepraszam, ale jestem zmęczona.
-Rozumiem.
Powiedziałem i wyszedłem z jej sali z bolącym sercem. Kopnąłem krzesło na korytarzu i usiadłem na ziemi chowającym twarz w dłoniach. Nie musiałem długo czekać, żeby moje oczy zaczęły wytwarzać gorzkie łzy. W tym momencie byłem zły na cały świat. Chciałem zniknąć, uciec i już nie wrócić. Moje życie w tej chwili straciło sens, bo niby jak mam żyć bez ukochanej? Poczułem czyjś uścisk na ramieniu, podniosłem głowę i ujrzałem zmartwionego Phila.
-Bruno, wszystko w porządku?
-Ona nie pamięta nas, naszej miłości. Tego co nas łączyło przed tym wypadkiem-z każdym słowem głos mi załamywał.
Ujrzałem policjanta, który nam się przypatrywał. Podszedł do mnie i poprosił o rozmowę, więc się zgodziłem.
-Wypadek samochodowy pani Angeli to nie przypadek. Ktoś specjalnie nakierował na nią swój rozpędzony samochód, blokując hamulec. Zdążyliśmy ustalić, że samochód należy do niejakiego Franka Dile. Przeszukaliśmy jego mieszkanie, w którym znaleźliśmy dużo zdjęć pana dziewczyny. Najwięcej z panem prawdopodobnie na Hawajach.
W tej chwili wszystko w mojej głowie zaczęło się układać. Najpierw wizyta Jessici, która stwierdza, że jest ze mną w ciąży, a później ten cały wypadek i nagle okazuje się, że samochód należy do Franka, którego Angela spławiła.
-Czy znaleźliście go?
-Jeszcze nie. Poszukiwania już zaczęte, najprawdopodobniej ukrywa się u kogoś kto może być związany z tą całą sprawą.
-Jessica.
-Słucham?
-Jessica Caban, u niej może być-powiedziałem pewny swojego.
-W takim razie trzeba tam pojechać.
Ruszyłem razem z dwójką policjantów do domu Jessici. Nie wiem czy to również jej sprawka, ani czy zna w ogóle tego całego Franka, ale jej wizyta przed wypadkiem wydaje mi się być podejrzana. Muszę się teraz skupić na zemście, aby zapłacić winnym wypadkowi mojej Wenus, a później jej pomóc przypomnieć sobie wszystko to co nas łączy.
***
Właśnie odzyskałam od mojego lekarza mój telefon. Usiadłam na łóżku i zaczęłam go przeglądać. Od zdjęć i wiadomości po notatki i inne pierdoły. Natrafiłam na parę zdjęć moich i Bruna. Najbardziej wzruszyły mnie te na których się całujemy. Znalazłam nawet filmik na którym ja i Bruno jesteśmy razem. On mnie przytulał, całował w czoło i w policzek. Co jakiś czas przygryzał moją dolną wargę i wypowiadał te dwa magiczne słowa 'Kocham cię'. Patrzył na mnie z taką miłością, przed chwilą był tu, przy moim łóżku i mówił mi jak bardzo się o mnie martwił, a ja nie potrafiłam odwzajemnić jego uczucia. I co teraz? Jak mam teraz najnormalniej w świecie powrócić do tego, jeśli nawet nie wiem co nas wcześniej spotykało jako parę. Stałam się bezsilna. Po raz pierwszy od wielu lat moja miłość do Bruna jakby została hamowana prze moją własną bezsilność i niewiedzę. Poczułam na policzku łzę, która wyrażała w tej chwili moje uczucia. 
***
Jeden z policjantów zapukał w drzwi domu Jessici, a ja stałem z boku i wszystkiemu się przyglądałem. Zdziwiona dziewczyna powiedziała od razu, że chce rozmawiać ze swoim prawnikiem, co tylko potwierdziło, że ma coś do ukrycia. Patrzyłem jak zostaje wprowadzona do radiowozu i patrzy na mnie. Nie ruszyłem się z miejsca, funkcjonariuszom powiedziałem, że do szpitala pójdę sam. Wyruszyłem w drogę, pełny smutku i jakby zagubienia. Dlaczego zawsze wszystko musi się zawalić, kiedy jest tak dobrze? 
Dotarłem do szpitala i skierowałem się w stronę sali Angeli, która pakowała się z pomocą Phila.
-Jesteś Bruno i co?
-Później o tym pogadamy Phil, odwieziesz nas?
-Jasne. 
Pomogłem Angeli z jej małą torbą, w której miała zaledwie tylko swoje ciuchy, które miała na sobie w trakcie wypadku i swoją torebkę. Całą drogę w samochodzie przemilczeliśmy. Weszliśmy do domu i zrobiłem nam gorącą herbatę. Usiedliśmy na kanapie, ale między nami wciąż panowała cisza. Niechcąc przeszkadzać Wenus w przemyśleniach, poszedłem na górę. Zacząłem grać smutną melodię i tak spędziłem wieczór. Odkładając gitarę, zauważyłem na zegarku godzinę 23:00. Zmęczony wziąłem szybki prysznic, przebrałem się i położyłem się do łóżka. Kiedy już zasypiałem, usłyszałem otwierające się drzwi do mojego pokoju. Podniosłem się, a w progu ujrzałem Angelę.
-Czy mogę się położyć spać z tobą? Miałam zły sen.
Pokiwałem głową i gestem ręki wskazałem jej miejsce obok siebie. Ta położyła się, a ja ją przykryłem kołdrą i niepewnie przytuliłem się do jej pleców, trzymając rękę na jej talii jak to miałem w zwyczaju. Nie usłyszałem protestu z jej strony, więc z małą ulgą w końcu udałem się do krainy snów.


  • Co na to powiecie? Zaskoczyłam was? Szybko wstawiłam rozdział i trochę zmieniłam bieg akcji, więc czekam na wasze opinię. Dziękuje ślicznie za ostatnie motywujące komentarze, jesteście wspaniali. Dzięki wam widzę sens w pisaniu. No nic już nie będę przeciągać, więc papa kochani :*
  • No może jeszcze troszkę xD Ps. Wróciła mi wena, więc może następny odcinek w Nowy Rok? Pozdrawiam ♥


sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 14

-Jessica? Co ty tu robisz?
-Przyszłam do Bruna-weszła bez pozwolenia do domu z uśmiechem.
-Ale po co?
Nie dostałam odpowiedzi, bo z góry właśnie schodził Bruno, który na widok Jessici wytrzeszczył oczy i tak samo jak ja był zdziwiony jej wizytą.
-Co ty tu robisz?-zapytał po dłuższej chwili niezręcznej ciszy.
-Mam do ciebie sprawę panie Mars. Jestem w ciąży i za nim cokolwiek powiesz to od razu ostrzegam cię, że masz dwa wyjścia. Albo zostaniesz ze mną i znów będziemy razem, żeby wychować nasze dziecko albo pójdę do gazet i puszczę takie plotki, że nigdy się z nich nie pozbierasz.
-Co? Odwaliło cię? To dziecko to pewnie nawet nie jest moje, a jeśli już to się nie zgadzam. Kocham Angelę i to właśnie z nią chcę ułożyć sobie życie.
-A tą sukę obok?
-Nie mów tak o niej.
Zmierzyłam Jessicę chłodnym spojrzeniem.
-Masz jakiś dowód, jak na przykład zdjęcie z USG?
-Nie wzięłam ze sobą.
-To się wynoś i wróć jak znajdziesz dowód-Bruno wyrzucił ją z domu i zamknął drzwi.
Oparł się o nie i zamknął oczy, a ja do niego podeszłam i się do niego wtuliłam. Momentalnie na mnie spojrzał i ucałował moje usta.
-Chodź, zrobiłam śniadanie-powiedziałam, żeby go rozchmurzyć.
Śniadanie zjedliśmy w ciszy, a kiedy zaczęłam zmywać naczynia to do drzwi znów tego ranka zadzwonił dzwonek. Tym razem był to Phil, który od razu powędrował na kanapę z Marsem i włączyli jakiś film. Zaczęłam się zastanawiać nad tą całą sprawą z Jessicą. Co jeśli ona naprawdę jest w ciąży? Przecież dziecko nie może wychowywać się bez ojca.Chcąc odgonić te myśli, zajrzałam do lodówki i ujrzałam istną pustkę. Dlatego postanowiłam pojechać do sklepu.
-Bruno jadę do sklepu, zaraz będę.
Mój ukochany odprowadził mnie do drzwi z cwanym uśmiechem.
-Kocham cię Wenus.
-Ja ciebie też Mars.
Stał w drzwiach aż do mojego wejścia do samochodu. Wyjechałam z posesji i obrałam kurs na najbliższy sklep. Włączyłam radio i nuciłam piosenki, które akurat w nim leciały. Zatrzymałam się na czerwonym świetle, które wyjątkowo szybko zmieniło się na zielone. Ruszyłam z miejsca i nagle zauważyłam samochód, który jechał z dużą prędkością wprost na mnie z lewej strony. Nie zdążyłam wyhamować czy przyśpieszyć. Usłyszałam głośny trzask, muzyka przestała grać, a przed oczami pojawiała mi się ciemność. Ostatnie co pamiętam to ból i smak krwi w ustach.
***
Smak krwi, oślepiające lampy, jakieś niewyraźne krzyki i ten ostry ból w podbrzuszu. Nic kompletnie nic oprócz tego nie potrafiłam rozpoznać. Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do jasności, usiadłam na łóżku i złapałam się za brzuch na którym miałam jakieś duże plastry. Nie pamiętałam jak się tu znalazłam ani co się stało, że tu jestem. Może to i dziwne, ale nie pamiętałam również jak się nazywam. Do sali wszedł lekarz.
-Jak się pani czuje?
-Bywało lepiej, a co się stało, że tu jestem?
-Przywieziono panią z wypadku samochodowego. Miała pani operację w okolicy podbrzusza i straciła pani dużo krwi, więc będziesz przez parę dni osłabiona.
-Rozumiem, a dlaczego nic nie pamiętam, nawet własnego imienia?
-To jest gorszy problem. Straciła pani pamięć, ale nie na zawsze. Prawdopodobnie tylko na pewien czas czyli na pobyt szpitalny, a może nawet być tak, że zobaczy pani bliską osobę i wszystko wróci.
Byłam wstrząśnięta, jak, gdzie, kiedy? Kim ja jestem? Mam kogoś bliskiego, czy ktoś kto mnie kocha? Skuliłam się w kłębek i przymknęłam oczy chcąc o tym zapomnieć i przywołać jakieś wspomnienia.

***
-Znowu nie odbiera.
-Spokojnie może po prostu zakupy się jej przedłużyły.
-A jeśli coś jej się stało?
Phil spojrzał na mnie z politowaniem, a ja na dźwięk telefonu od razu do niego doskoczyłem i z prędkością światła odebrałem.
-Tak słucham?
-Dzień dobry, dzwonię ze szpitala Św.Barbary. Przywieziono tu kobietę z wypadku samochodowego, miała przy sobie telefon i ostatnie połączenia były wykonywane z panem.
-O mój boże, to telefon mojej dziewczyny Angeli, co z nią?
-Proszę jak najszybciej przyjechać.
Rozłączyłem się i zacząłem się ubierać. 
-Phil, Angela jest w szpitalu.
Ten zareagował natychmiastowo i nawet nie wiem kiedy, znaleźliśmy się w samochodzie. Całą drogę patrzyłem na widok za oknem i czułem wypływające gorące łzy, które swobodnie tworzyły ścieżkę po moim policzku. Co jeśli jej się coś stało, ja bez niej nie przeżyję to nie może się tak skończyć. Kocham ją i nie mogę jej stracić. Na parkingu ruszyłem biegiem do szpitala. Zapytałem recepcjonistkę o Angelę, a ta kazała mi najpierw udać się do jej lekarza, więc tam popędziłem. Bez pukania wparowałem do pomieszczenia. Starszy mężczyzna dziwnie na mnie spojrzał, ale szybko się opamiętał i zaczął mi przedstawiać sytuację Angeli. 
-Miała poważny wypadek i musiała przejść operację przez co straciła dużo krwi, ale szybko się z tego wyleczy. Jednak jest poważniejszy problem, ona straciła pamięć.
Te słowa zaczęły echem odbijać się w mojej głowie, usiadłem na krześle i ukryłem twarz w dłoniach.
-Nie jest to długotrwała utrata pamięci, powinna sobie wszystko przypomnieć po paru dniach albo nawet jak pana zobaczy. Może pan do niej pójść, leży w sali naprzeciwko. Pogrążony w smutku i własnych myślach, wyszedłem na korytarz. Wszystko w skrócie powiedziałem Philowi i zajrzałem do ukochanej przez okienko w drzwiach. Leżała pogrążona we śnie. Mimo jej widocznego wykończenia i zmęczenia tą sytuacją, wciąż wyglądała pięknie jak moja Wenus, którą kocham ponad życie. Westchnąłem i z mocno bijącym sercem, wszedłem do jej sali. Co jeśli mnie nie rozpozna? Jeśli już nigdy nie odzyska pamięci? W oczach poczułem łzy, a nogi były miękkie jak z waty. Ona jakby wyczuła moją obecność i otworzyła oczy, patrząc na mnie spokojnie i z rozwagą.
Uniosła brwi w geście zdziwienia i bardzo cichutko zaczęła mówić.
-Bruno?
Razem z tym słowem, które wypowiedziała wszelkie moje obawy uleciały, a ja poczułem szczęście działające na całe moje ciało. Podszedłem do niej, uklęknąłem przy łóżku i pocałowałem jej czoło, wtulając się do niej. Jednak mnie pamięta. Nie zapomniała o mnie, ani mam nadzieję o tym co nas łączy.

  • Oto pojawił się obiecany rozdział, dla was kochani. Powiedzmy, że to taki spóźniony prezent świąteczny. Mi nie przypadł do gusty, bo pisałam go w takim trochę rozkojarzeniu przez gości, których mam w domu, ale udało się. Jak wam się podoba taki obrót sprawy? Jakieś zastrzeżenia, podejrzenia? Pozdrawiam was miśki :* ♥




czwartek, 24 grudnia 2015

Wesołych Świąt ♥

Kochani jak widzicie nie udało mi się dodać przed świętami rozdziału za co was bardzo prezpraszam. Za to co powiecie na rozdział w sobotę? Piszcie czy byście chcieli ;)
Tym czasem życzę wam
-Zdrowych, radosnych świąt w rodzinnym gronie, 
-Smacznej Wigilii,
-Udanych i bardzo trafionych prezentów, 
-Spełnienia marzeń,
-Na białe święta niestety nie mamy co liczyć :(
-Mimo wszystko dużo uśmiechu,
-Zapomnienia o smutkach i troskach,
-Cieszenia się z każdej chwili tych świąt,
-Wielu wielu sytuacji rozgrzewających wasze serduszka,
-Koncertu Bruna w Polsce, 
-Spotkanie Bruna,
-Wszystkiego co związane z naszym idolem.
Wszyscy jesteście wspaniali. Wesołych świąt kochani :* ♥




piątek, 11 grudnia 2015

Rozdział 13

-Angel, długo jeszcze?
-Już idę!
Bruno czekał na mnie na dole i po barwie jego głosu rozpoznałam, że jest już zniecierpliwiony. Ostatni raz spojrzałam w lustro i zbiegłam ze schodów. Miałam jechać dzisiaj do pana Corelinay w sprawie pracy jako modelka do sesji. Oczywiście miałam jechać ja z moją przyjaciółką, ale mój kochany Mars stwierdził, że musi przy tym być. Nie miałam za bardzo wyboru, więc pozwoliłam mu jechać. Szybko ubrałam buty i już po chwili w trójkę, jechaliśmy samochodem. Po 15 minutach, zaparkowaliśmy przed ogromnym budynkiem. Weszliśmy do niego i ja jako jedyna ogarnięta, podeszłam do recepcji.
-Przepraszam, byłam umówiona z panem Corelinay.
-Pani Angela Fox?
-Tak.
-Pokój numer 203, pan Corelinay już czeka.
-Dziękuje.
Razem z moim towarzystwem weszłam do windy, a niedługo potem lekko zapukałam w ogromne, drewniane drzwi. Przeszedł mnie dreszcz stresu, a na plecach poczułam zimny chłód. Weszłam do środka i tak jak się spodziewałam zastałam na krześle przed dębowym biurkiem szefa tej firmy. Uśmiechnął się na mój widok i chętnie nas powitał, pozwalając nam usiąść na małej kanapie, która znajdowała się w rogu biura.
-Więc Angelo, w końcu przeanalizowałaś moją propozycję i zgadzasz się?
-Tak-odpowiedziałam niepewnie, ale z uśmiechem na twarzy.
Właściciel spojrzał na nas wszystkich, zatrzymując swój ciepły wzrok na mnie.
-Nie traćmy czasu, zróbmy jakieś próbne zdjęcia!-zawołał radośnie.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, kiedy zaprowadził nas do pomieszczenia, gdzie odbywają się sesję. Parę osób zajęło się moim makijażem, włosami i strojem. Wszystko to mnie na początku przerastało i strasznie stresowało zwłaszcza pozowanie do zdjęć, ale po dłuższej chwili rozluźniłam się i pokazałam na co mnie stać. Widziałam dumną przyjaciółkę, która się szeroko uśmiechała i posyłała mi całusy oraz Bruna, który na mój widok miał iskierki w oczach i nie potrafił się opanować z opadającą szczęką. Po wszystkim, zaczekaliśmy na próbne zdjęcia z sesji, która trwała dość krótko. Po otrzymaniu wywołanych już próbnych zdjęć, umówiłam się na pierwszą sesję i mogłam odetchnąć z ulgą w drodze powrotnej do domu. Susan miała jeszcze dzisiaj umówione spotkanie z właścicielem nowego mieszkania, więc nie została z nami długo. Ja natomiast zrobiłam sobie i Brunowi ciepłej herbaty i weszłam do salonu, uważając aby nie rozlać ani kropli cieczy z kubków. Zastałam Bruna szczerzącego się do zdjęć, które trzymał bardzo delikatnie w swoich dłoniach i z ciekawości przysiadłam zaraz przy nim. Spojrzałam mu przez ramię i sama zobaczyłam zdjęcia.
-Wenus jesteś piękna, zwłaszcza na tym zdjęciu w sukni ślubnej-znacząco się uśmiechnął.
Ja w odpowiedzi po prostu go przytuliłam, siadając mu na kolanach okrakiem i wplątując dłonie w jego ciemne loczki, które tak bardzo uwielbiam. Przejechał lekko dłonią wzdłuż moich pleców, zatrzymując się u ich dołu, a drugą dłonią dotknął najdelikatniej mojego policzka, po czym pocałował mnie w czoło z ogromnym uczuciem. Wpatrywałam się głęboko w jego tęczówki i lekko przygryzałam wargę. Bruno nie mogąc już dłużej powstrzymać tej magii pomiędzy nami, odgarnął kosmyk moich włosów za ucho i wbił się w moje usta. Całował czule, ale zarazem pożądliwie i namiętnie. Poprzez ten pocałunek przekazał wszystkie możliwe uczucia. Wstał, dając mi tym samym do zrozumienia, abym zaplątała nogi wokół jego bioder. Powędrował na górę, niosąc mnie i nie przerywając całowania. Czułam jak jego ręce wytyczały sobie ścieżkę spaceru po moim ciele, a jego pełne i kuszące usta dawały mi nieopisywaną przyjemność, pozostawiając ciepłe ślady na policzkach, czole, ustach i szyi. Czułam się jak księżniczka, byłam w tym momencie taka szczęśliwa. Kiedy w końcu przekroczyliśmy próg
sypialni, Bruno delikatnie położył mnie na jedwabnej, śnieżnobiałej pościeli. Podparł się obiema rękami i przez chwilę na mnie spojrzał, aby po chwili ponownie mnie pocałować i delikatnie zdjąć mi bluzkę. Nie byłam mu dłużna, ściągnęłam jego koszulę i rozpięłam spodnie, a on jednym zręcznym ruchem pozbył się dołu moich krótkich spodenek jak i bielizny. Poznawał każdy skrawek mojego ciała jakby na nowo. Jakby chciał tą chwilę zapamiętać jeszcze na długo. Podarował mi rodzaj nieopisanej rozkoszy, rozsadzającej mnie od środka i pokazał jak bardzo mnie kocha. Po wszystkim przygarnął mnie w swoje męskie i kojące ramiona, a ja uspokajając szybsze bicie serca i nierównomierny oddech, na ponów zaczęłam go całować. Dopiero wtedy kiedy scałowałam jego klatkę piersiową, twarz i usta, mogłam wygodnie ułożyć się obok niego i przymknąć oczy, aby po nie dłuższej chwili zapaść w spokojny sen.

***
Wstałam nadzwyczaj wypoczęta i bardzo szczęśliwa. Spojrzałam na wciąż śpiącego Marsa i ucałowałam go, ale jego twardy sen nie ustępował. Postanowiłam włożyć jego koszulę i zejść na dół, aby przyrządzić nam jakieś śniadanie. Włączyłam radio i w rytm muzyki kręciłam się wesoło po kuchni, przygotowując kawę i jajecznicę. Uczesałam przy okazji włosy w niedbałego koczka i wciągnęłam jakieś dresowe spodnie, chodź wciąż pozostawałam w koszuli Bruna. Pachniała tak cudownie, jego perfumami i zapachem jego delikatnej, cudownej skóry. Miałam ciarki na rękach, kiedy myślałam o wczorajszej upojnej nocy. Chciałam wrócić na górę i obudzić mojego śpiocha, ale przerwał mi w tym dzwonek do drzwi. Niechętnie poszłam otworzyć i zobaczyłam coś czego bym się nie spodziewała i czego bym widzieć nie chciała. 

  • Powróciłam do świata żywych z nowym rozdziałem. Cieszycie się? Bardzo przepraszam za tak długą nieobecność, ale liczą się powroty prawda? A ja nie mam zamiaru was opuszczać. Co sądzicie o tym rozdziale? Zapraszam do komentowania i serdecznie pozdrawiam wszystkich wytrwałych, jesteście najlepsi ♥ :*


piątek, 20 listopada 2015

Rozdział 12

Zapukałem w drzwi domu mojego brata, ale nikt nie otwierał. Podjąłem kolejną próbę, ale efekt niestety był ten sam. Wkurzony nacisnąłem na klamkę, a masywne, drewniane drzwi się poddały i otworzyły. Akurat z kuchni do salonu podążała jakaś dziewczyna. Blondynka o niebieskich oczach z muszę przyznać dość dużymi kobiecymi atutami. Po schodach schodził Eric, który bardzo zdziwił się moim przybyciem. Powiedział owej nieznajomej, żeby poszła na górę do sypialni, a sam zaprowadził mnie do jego gabinetu, aby ze mną porozmawiać. Usiadł na krześle i czekał na mój ruch. Ja natomiast pochyliłem się i oparłem ręce na biurku, rozpoczynając rozmowę.
-Czy ty kochany braciszku zdajesz sobie sprawę z tego co zrobiłeś? Przecież niby tak bardzo kochałeś Susan, a teraz po twoim domu przechadza się jakaś inna laska. Mówiłeś, że jesteście dla siebie stworzeni i że nie widzisz po za nią świata.
Sam byłem w szoku moim naskokiem na brata, ale inaczej nie mogłem.
-Bruno posłuchaj. Susan to naprawdę świetna dziewczyna, ale ona chciała się ustatkować. Wiesz rodzina i tak dalej, a ja wolę korzystać z życia póki jest mi to dane.
-Wiesz co Erick? Zawsze popierałem twoje wybory i stawałem po twojej stronie, bo jesteś moim bratem, ale dziś musisz wiedzieć, że się na tobie zawiodłem.
Po tych słowach opuściłem jego dom i wsiadłem do samochodu, od razu odjeżdżając. Zdałem sobie sprawę, że za szybko jadę i jestem zdenerwowany, więc zatrzymałem się na poboczu i próbowałem się uspokoić. Po uspokojeniu się, musiałem jak najszybciej dotrzeć do domu. Wiedziałem, że Angela może się o mnie martwić.
***

Ja i Susan jesteśmy jak rodzone siostry. Rozumiemy się bez słów i mówimy sobie o wszystkim. Nie wyobrażam sobie jej smutnej. Susan jest raczej wesołą i zawsze pozytywnie nastawioną do życia dziewczyną. Kiedy widzę ją przygnębioną, aż mi serce pęka. Najbardziej pęka mi dlatego, że nie potrafię jej pomóc. No bo jak niby mam uleczyć jej postrzępione uczucia, które żywiła do mężczyzny, którego naprawdę kochała? Może i jestem jej najlepszą przyjaciółką, ale miłości jej przecież nie zastąpię. Susan spała, a ja nie mogłam. Bruna nie było w domu, więc zaczęłam się martwić, dlaczego tak długo nie wraca? Zrobiłam sobie kawy i usiadłam na blacie kuchennym. Wszędzie panowała ciemność, a jedyna lekka światłość to jasność księżyca, która przebijała się przez okienne firanki. W końcu usłyszałam wyczekiwany szczęk kluczy i usłyszałam kroki. Wybiegłam z kuchni i widząc Bruna, rzuciłam się mu w ramiona.
-Nie śpisz?-zapytał z przejęciem.
-Nie mogłam bez ciebie zasnąć.
-Kochanie moje. Susan śpi?
Kiwnęłam lekko głową. Bruno mnie przytulił i podniósł po czym po cichu przemierzając schody, dotarliśmy do sypialni. Położył mnie na łóżku i nie musiałam czekać długo, żeby pojawił się obok mnie. Splątał nasze dłonie i przygarnął mnie w swoje męskie ramiona. Ucałował moje czoło i wyszeptał 'dobranoc Wenus'. Niby takie drobne gesty, a tak wiele dla mnie znaczą. Zasnęłam od razu i tym razem spokojnie. Wiedziałam, że mój ukochany jest obok mnie i nie dzieje się mu nic złego.
***
Następnego dnia Bruno z samego rana musiał pojechać do studia, a ja razem z Susan udałyśmy się na zakupy. Przemierzając kolejny sklep w centrum handlowy, rozmawiałyśmy jak za dawnych czasów naszego poznania się. Teraz nic innego się dla nas nie liczyło. Postanowiłyśmy spędzić ten czas razem w spokoju i nie wspominać o przykrych rzeczach. Kiedy miałyśmy pełne ręce torb z ciuchami, udałyśmy się do kawiarenki. Zamówiłyśmy gorącą czekoladę i sernik.
-Kochana, a co z twoją pracą. Miałaś zagrać z Brunem w jakimś teledysku do jego piosenki prawda?
-Tak do 'Gorillla', ale menadżer zatrudnił jakąś modelkę. Bruno chciał, abym to ja zagrała z nim w teledysku, ale sama widzisz jak wyszło. Muszę znaleźć coś innego. Niestety nadaję się tylko do tańca.
-To może spróbuj w jakiejś szkole tańca. Zostałabyś nauczycielką lub zgłoś się do jakiejś agencji ktoś na pewno cię przyjmie. Chociaż wiesz co? Mam lepszy pomysł.
Spojrzałam na przyjaciółkę, która w głowie miała ułożony chytry plan i muszę przyznać, że zainteresowała mnie.
-Pamiętasz wciąż pana Corelinay?
-Tak, pamiętam. Dlaczego pytasz?
-Szukał jakiś nowych modelek do sesji zdjęciowych i powiedział, że ty byś się nadawała. Jednak wtedy nie chciałaś nawet o tym myśleć. Powiedział, że w razie czego możesz się do niego zgłosić.
-Jejku Susan jesteś genialna-przytuliłam przyjaciółkę-tylko muszę o tym jeszcze przedyskutować z Brunem.
-Na pewno się zgodzi.
Po naszej słodkiej uczcie, udałyśmy się po drodze do ulubionej knajpki chłopaków i kupiłyśmy im ciepłe jedzenie. Stając przed drzwiami studia, Susan mnie zatrzymała.
-A jeśli tam będzie Erick?
-Kochana nie będzie. Dziś tylko Phil, Bruno i Ari mieli się tu pojawić, więc nie masz się czym martwić. 
Pewnym krokiem udałyśmy się do studia i zapukałyśmy do pokoju, gdzie przebywali Hooligani. Drzwi otworzył Phil, który się ucieszył na nasz widok i wyściskał nas. Daliśmy mu jego porcję jedzenia, a on nam zaczął dziękować na kolanach. Widocznie jeszcze dziś nic nie jedli. Ari siedział na kanapie i był zapatrzony w ekran komórki, a mój ukochany coś brzęczał na gitarze, ale na mój widok od razu się uśmiechnął i wstał, witając się ze mną soczystym buziakiem. Następnie podziękował za posiłek i zabrał się do konsumowania. 
-Chłopaki za niedługo będziemy oblewali sukces-powiedziała Susan.
Wszyscy na nią spojrzeli z zapytaniem, a później na mnie. Od razu wiedziałam o co jej chodzi i musiałam im to wyjaśnić.
-No więc jak wiecie chcę znaleźć pracę i tak teoretycznie już ją mam. Pewien znajomy szuka nowych modelek do sesji zdjęciowych i tak jakby mam już zapewnione u niego stanowisko. Muszę tylko się z nim skontaktować i ustalić szczegóły.
Chłopcy zaczęli mi już gratulować i życzyć powodzenia. Bruno jednak poprosił mnie o rozmowę na osobności. Wyszliśmy na korytarz.
-Angela, jesteś pewna tej pracy?
-Jak najbardziej.
-Nie będę ci zabraniał tego, ale możesz się spodziewać, że będę przy tobie na każdej sesji i będę zabijał wzrokiem wszystkich mężczyzn, którzy się będą wokół ciebie kręcić. Jeśli jakiś ci coś zrobi to zabiję.
Przytuliłam mojego chorobliwie zazdrosnego Marsa i pozwoliłam mu na to. Spodziewałam się tego i wiem, że Bruno chce mojego szczęścia. Ufa mi, ale nie innym facetom. Pocałowałam go delikatnie i chciałam wrócić do naszych przyjaciół, ale Bruno przyparł mnie do ściany i obdarzył mnie gorącym, namiętnym pocałunkiem, który na długo pozostanie w mojej pamięci.

  • Pozostaje mi błagać was o wybaczenie. Wiem, że długo musieliście czekać na ten rozdział i dlatego strasznie was przepraszam. Mam nadzieję kochani, że jeszcze tu zaglądacie i Pozdrawiam ♥


niedziela, 1 listopada 2015

Rozdział 11

-Angela, obudź się. To tylko zły sen.
W pośpiechem usiadłam na łóżku i próbowałam złapać oddech. Znowu ten cholerny sen. Bruno siedział naprzeciwko mnie i po chwili wpatrywania się, przygarnął mnie w swoje silne ramiona. W tym momencie pomyślałam, że nie wiem co bym bez niego zrobiła. Oderwałam się od niego i wstałam z łóżka, aby napić się wody. Przez całą drogę do kuchni towarzyszył mi Bruno i przysiadł obok mnie na kanapie w salonie. Kiedy piłam wodę, czułam na sobie jego zmartwiony wzrok. Musiałam go nieźle przestraszyć, ale to nie moja wina, że już po raz kolejny mam taki poryty koszmar. Odłożyłam szklankę na stole i wtuliłam się w ukochanego. Ten po prostu gładził moje włosy i szeptał do ucha, że jest przy mnie i wszystko jest w porządku. Nawet nie zorientowałam się kiedy zasnęłam w takiej pozycji.
***
Angela zasnęła, a ja wciąż nie wiedziałem co takiego jej się śniło. Powoli oderwałem się od śpiącej dziewczyny i podszedłem do okna. Ranek się już powoli zbliżał. Księżyc i gwiazdy ustępowały słońcu. Uwielbiam patrzeć w niebo. To jest magiczne zjawisko. Takie wpatrywanie się pozwala mi przemyśleć wiele spraw i daje ukojenie podczas smutku. Nagle poczułem, że mój telefon mi wibruje. Na ekranie pojawił się sms od Phila.
"wybieramy się dzisiaj z Urbaną i dziećmi na plażę, masz ochotę się dołączyć z Angelą?"
Uśmiechnąłem się sam do siebie. Phil zawsze ma świetne pomysły. Angela kocha plażę, więc po dzisiejszych jej nocnych przeżyciach odpoczynek się jej należy. Z szybkością światła odpisałem przyjacielowi twierdząco i pomaszerowałem do kuchni, w celu przygotowania śniadania. Zrobiłem omlety i ciepłą herbatę. W tym samym momencie Angela wstała i od razu przywitała mnie delikatnym pocałunkiem, który z ogromną przyjemnością odwzajemniłem. Uśmiechnęła się i usiadła przy stole, gdzie od razu zaczęła wcinać. Albo już zapomniała o koszmarze albo po prostu nie chce pokazywać, że ją to wciąż rusza.
-Jedziemy dzisiaj na plażę z Urbaną, Philem i dzieciakami?
Angela lekko się uśmiechnęła, a w jej oczach w końcu zobaczyłem iskierki szczęścia. Kocham jej uśmiech. Dla niego mógłbym zabić.
-Jasne-odpowiedziała.
Przysiadłem obok niej i posadziłem ją sobie na kolanach. Ona nabiła na widelec kawałek omleta i mnie karmiła. Dla takich spokojnych i kochanych chwil jak ta, warto żyć. Chciałbym aby właśnie tak wyglądało moje życie. Obok kobiety, którą mocno i prawdziwie kocham. Po śniadaniu, poszła się wykąpać i ubrać, a ja posprzątałem szybko i sam ruszyłem na podbój szafy. Wybrałem krótkie spodenki hawajki i zwykłą białą bluzkę. Po niecałych 15 minutach w progu ujrzałem Angelę. Miała na sobie krótką zwiewną sukienkę, a pod spodem czarny strój kąpielowy, dwuczęściowy.
 Z jednej strony cieszyłem się, że tak cudownie wygląda, a z drugiej wyobrażałem sobie mężczyzn, którzy się bezwstydnie będą na nią gapić. Spakowaliśmy potrzebne rzeczy i ruszyliśmy w kierunku miejsca, naszego dzisiejszego wypoczynku. Dzieciaki bawiły się piaskiem, a Urbana i Angela postanowiły się poopalać. Natomiast ja z Philem siedzieliśmy na kocu i przyglądaliśmy się naszym szczęściom.
-Bruno. Widzę, że na poważnie się zakochałeś.
Spojrzałem na przyjaciela i na twarz wpełzł mi szeroki uśmiech.
-Phil, nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo ją kocham.
-Wiesz mi, widzę to.
Poklepał mnie po ramieniu i poszedł po soki do picia. Ja znów spojrzałem na Angelę i naprawdę nie mogłem uwierzyć, że gdyby nie przebiegły plan naszych przyjaciół to już nigdy byśmy na siebie nie trafili. To jest jeden z powodów dla których jestem im strasznie wdzięczny. Zamknąłem oczy i rozmyślałem nad tym dopóki nie poczułem, że ktoś zasłania mi dające ciepło słońce. Nade mną stała Wenus, która pochyliła się nade mną i skradła mi całusa. Chciała wstać, ale przytrzymałem ją i wbiłem się w jej usta z namiętnością ją całując, co jakiś czas przygryzając jej dolną wargę. Ona zamruczała i wplątała dłonie w moje włosy. Nagle się ode mnie oderwała i na mnie spojrzała.
-Idziemy do jakiejś pobliskiej kawiarenki coś zjeść.
Przetworzyłem w głowie powoli tą informację i wstałem z koca. Złapałem za rękę moją miłość i weszliśmy do pierwszej lepszej knajpki, która znajdowała się najbliżej plaży. Dziewczyny poszły coś zamówić, a nam kazały zająć stoliki. Rozmawiałem spokojnie z Philem, ale w pewnym momencie ujrzałem zbliżające się dziewczyny, więc spojrzałem w ich stronę. Knajpka ta miała takie osobne fotele i Angela miała miejsce na środku, więc musiała przejść obok mnie, aby się tam dostać. Miałem opartą dłoń o bok tegoż fotela, a Angela przechodząc obok mnie, niby przypadkiem zahaczyła o mnie swoim kolanem.
Jej cwana mina w tej chwili, wyrażała więcej niż tysiąc słów. Posłałem jej całusa i napisałem jej sms, żeby nasi towarzysze nie słyszeli tego co mam w tej chwili do przekazania mojej drugiej połówce.
"Kochanie, zaczekaj do wieczora :*"
Wenus odczytała wiadomość i zobaczyłem na jej delikatnych policzkach rumieńce, a w oczach iskry pożądania. Kelnerka przyniosła nam nasze zamówienia, po czym zaczęliśmy jeść i rozmawiać o przyziemnych sprawach. W ten sposób zleciało nam pół dnia, wieczorem jechaliśmy już do domu. W samochodzie panowała cisza. Tylko co jakiś czas spoglądaliśmy na siebie. Przy drzwiach stanąłem tuż za Angelą i jak tylko weszła do środka domu, przywarłem ją do ściany i zacząłem ją namiętnie całować. Poczułem jak wzdycha, kiedy całowałem jej szyję i przygryzałem lekko płatek ucha. Uniosłem ją, a ona zaplątała nogi wokół moich bioder. Zaprowadziłem nas do sypialni i ułożyłem Angelę na łóżku. Ta jednak najwyraźniej miała inne plany wobec mnie i przewróciła mnie po czym usiadła na mnie. Najpierw zdjęła moją koszulkę i zaczęła obcałowywać każdy zakątek mojej klatki piersiowej, co jakiś czas powracając do moich spragnionych pocałunków ust. W końcu nie wytrzymałem i znów ją przewróciłem, abym to ja znów mógł górować. Zdjąłem jej sukienkę i już miałem rozwiązywać górę stroju kąpielowego, kiedy do drzwi zadzwonił dzwonek. Zrezygnowany i wściekły poszedłem otworzyć i miałem zamiar ukatrupić tego, kto nam przeszkodził. Mój plan mordu, jednak legł w gruzach kiedy ujrzałem zapłakaną Susan. Wpuściłem ją do środka i od razu zawołałem Angelę.
***
Byłam zdziwiona, kiedy Bruno mnie zawołał. Zaraz po tym jak poszedł otworzyć drzwi. Wciągnęłam na siebie z powrotem sukienkę i zbiegłam po schodach na dół. Ujrzałam moją najlepszą przyjaciółkę, która była w okropnym stanie. Włosy miała poczochrane, a makijaż pod wpływem łez całkiem się rozmazał. Podbiegłam do niej i pozwoliłam się jej wtulić, z czego ona od razu skorzystała. Usiadłyśmy na kanapie i uspokajałam powoli Susan. Bruno przyniósł jej koc i kubek gorącej czekolady. Uspokoiła się po pół godzinie i zabrała głos.
-Rozstałam się z Erickiem.
Wybałuszyłam oczy i nic nie rozumiejąc spojrzałam na tak samo zszokowanego Marsa. 
-Co, ale jak?
-Weszłam do pokoju, a tam zastałam go jak się całował z jakąś dziewczyną. Wybiegłam z płaczem, a ten próbował mnie zatrzymać i się wytłumaczyć, ale nie chciałam go słuchać. Rozpętała się kłótnia i się rozstaliśmy-Susan znów załkała i wtuliła się do mnie. 
Ani ja ani Bruno, nie mogliśmy uwierzyć, że Erick byłby w stanie zrobić coś takiego. Zawsze uważałam, że jest porządnym chłopakiem, ale teraz jedyne co mam ochotę zrobić to go zabić. Nawet jeśli to brat mojego chłopaka. Zasnęłam razem z Susan na kanapie, a Bruno gdzieś pojechał, nie mówiąc mi gdzie. Domyśliłam się, że do ogniwa całej tej sytuacji.


  • Witam was po dłuższej nieobecności i jak widać pojawiam się z nowym rozdziałem, który mam nadzieję się wam spodobał. Czekam na wasze komentarze i pozdrawiam wszystkich czytelników ♥

czwartek, 8 października 2015

Rozdział 10

Uciekałam w kierunku Bruna, który mnie przywoływał i próbował mi pomóc. Kiedy byłam już blisko celu coś złapało mnie mocno za nogi. Bruno zaczął biec w moją stronę, ale przed nami nagle znalazła się brama. Próbowaliśmy się do siebie dostać, ale nie mogliśmy. Nagle ucisk trzymający moje nogi ustał, a brama znikła. Podbiegłam do ukochanego i w tym momencie zauważyłam jak jakiś mężczyzna trzyma przy jego szyi nóż. Chciałam mu pomóc, zrobić cokolwiek, ale nie dałam rady. Jakaś niewidzialna siła nie pozwoliła mi pobiec na ratunek. Bruno powiedział ostatni raz 'Kocham cię' i ten ktoś go zabił. Krzyczałam i płakałam. Podbiegłam do ciała Mulata i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Szkarłatna krew powoli wypływała z jego żył i sączyła jego ulubioną koszulę. Błagałam, aby wrócił, ale to nic nie dawało. Chciałam się zabić, złapałam nóż w ręce i skierowałam go do serca. Coś mi jednak w tym przerwało. Zobaczyłam moich rodziców, którzy się do mnie uśmiechali i przywoływali. Moje serce zabiło szybciej na ich widok. Straciłam ich tak wcześnie, za wcześnie. Dlaczego oni? 
-Angela, obudź się!
Szybko otworzyłam oczy i próbowałam połapać się w sytuacji. Łapczywie łapałam powietrze i nie mogłam nic powiedzieć. Przerażony Bruno mocno mnie przytulił i gładząc moje włosy, próbował mnie uspokoić. Płakałam w jego ramię i przypominając sobie co chwila senny koszmar, kładłam głowę w zgłębieniu jego szyi. Uspokajałam się z dobre 10 minut. Oderwałam się od Hawajczyka i spojrzałam w jego oczy, które były przepełnione troską.
-Co ci się śniło?
Spojrzałam na niego niepewnie i ucałowałam jego szyję.
-Nie chcę o tym mówić.
Bruno o nic więcej nie pytał, za co byłam mu wdzięczna. Poszedł zaparzyć mi gorącej herbaty, a ja skuliłam się w kłębek na łóżku i próbowałam wyrzucić obraz koszmaru. Wszystko w moim śnie było takie realistyczne. Podobne koszmary miewałam po wypadku rodziców, ale one ustały. Dziś znów się pojawiły. Mam nadzieję, że to tylko takie jednorazowe. Wkrótce Bruno wrócił i wręczając mi kubek, szczelnie zamknął mnie w swoim uścisku. Położyłam głowę na jego ramieniu i przymknęłam oczy, spokojnie oddychając.
-Wieczorem mamy samolot.
-Wiem kochanie, najchętniej bym tu jeszcze została.
-Tak ja też, ale musimy wracać. Lepiej już po tym złym śnie?
-Tak, już lepiej.
Uśmiechnęłam się i wstałam z łóżka. Poszłam wziąć orzeźwiający prysznic i po tym szybko się przebrałam. Gotowa powędrowałam do kuchni i siadając obok chłopaka, zjadłam pyszne śniadanie.
-O której mamy samolot?
-O 20-obdarował mnie tym swoim boskim uśmiechem.
-Jakieś plany do tego czasu?
-Hmm... pakowanie się?
-No tak.
Nie minęła chwila i zaczęliśmy się pakować. Cały czas mijaliśmy się w drzwiach łazienki i pokoju, zabierając swoje rzeczy. Do torby wrzuciłam ostatni strój kąpielowy i z czystym sumieniem mogłam zapiąć jej zamek. Uśmiechnęłam się widząc Bruna, który grzecznie stał w progu i mi się przyglądał. Podeszłam do niego i wplątałam dłonie w jego włosy. On zlustrował moją twarz i na koniec obdarzył mnie pocałunkiem. Wskazał głową na plażę, a ja od razu zrozumiałam o co mu chodzi. Wyszliśmy na krótki spacer. Słońce przyjemnie grzało, a szum fal uspokajał zabiegane i niespokojne dusze. Białe chmury powoli przesuwały się po błękitnym niebie, a ptaki leciały w kierunku, które znają tylko one. Czasami warto się zatrzymać i zwrócić uwagę na takie niby błahe sprawy. To daje człowiekowi szansę na przemyślenia i głębsze dotarcie do tego, czego tak naprawdę szukamy. Spojrzałam na mężczyznę kroczącego obok mnie, który co chwilę mi się przyglądał i uśmiechał się pod nosem. Patrząc w jego oczy wiem, że to jest właśnie to czego szukałam ja. Znalazłam już swoje szczęście i jestem dumna, że to właśnie Bruno jest tym szczęściem.
***
-Jesteś pewna, że mamy wszystko? 
-Tak, jestem pewna.
Siedzieliśmy właśnie w samolocie i mimo, że wystartowaliśmy już pół godziny temu, to wciąż zadawałem to samo pytanie. Angela, która boi się latać tym razem siedziała spokojnie, pogrążona w swoich rozmyśleniach. Bardzo mnie przeraziła dzisiaj swoim koszmarem, ale do tej pory nie powiedziała mi co takiego, strasznego jej się śniło. Pozwoliłem jej ułożyć głowę na moich kolanach i nic nie mówiąc po prostu zacząłem oglądać film, który leciał na małym telewizorze. Patrząc co chwilę na moją ukochaną, poprawiałem jej włosy czy też składałem na jej twarzy drobne pocałunki. Cieszyłem się nią, że jest ze mną, że mogę z nią dzielić swoje życie. Jeszcze nie dawno temu to było tylko moim marzeniem, a teraz wierzę, że każde marzenie może się spełnić, jeśli tylko czegoś mocno się pragnie. Angela nagle wstała i spojrzała na mnie. Ucałowała mnie, przygryzając moją dolną wargę, a ja miałem w tym momencie gdzieś czy ktoś się na nas gapi. Po prostu przygarnąłem ją do swoich ramion i zacząłem ją namiętnie całować. Ona wcale nie była mi dłużna. Kiedy się oderwaliśmy od siebie powiedziała, że musi iść do łazienki. Zbladła i najpewniej źle się poczuła. Chciałem iść z nią, ale zapewniła mnie, że da sobie radę. Wzięła ze sobą tylko swoją torebkę w której pewnie ma jakieś leki.
***
Poczułam się troszeczkę słabiej, ale minimalnie. Przemyłam twarz wodą, a później wzięłam tabletkę. Kiedy było mi już lepiej, postanowiłam wrócić do Bruna. Szłam mijając różnych innych pasażerów samolotu. W oddali dostrzegłam mężczyznę, który na głowie miał czarny kaptur i zasłaniał swoją twarz, patrząc w okno. Postać ta wydawała mi się być bardzo znajoma. Podobny mężczyzna był w moim koszmarze. Jak najszybciej otrząsnęłam się z natłoku tych myśli i wróciłam do ukochanego, który na mnie czekał. Od razu mnie przytulił i cały czas sprawdzał, czy aby na pewno dobrze się czuję. To nie możliwe. Przecież to był tylko zły sen. To nie może być ten sam facet. Mam jakieś urojenia czy zwidy? Tylko dlaczego ten ktoś wydawał mi się tak bardzo znajomy? Jak bym go wcześniej gdzieś spotkała. Nie wiem dlaczego, ale w mojej głowie pojawił się obraz Franka, który wydawał mi się być naprawdę podobny. Chcąc zapomnieć o tym wszystkim, najzwyczajniej w świecie wtuliłam się w Bruna tors i zasnęłam.
**
-No nareszcie kochani, ileż można było czekać aż wrócicie?
Na lotnisku przywitała nas cała ekipa przyjaciół. Byłam szczęśliwa, widząc tych wszystkich uśmiechniętych, wesołych i jak zawsze żartujących ludzi. Przy nich zapomina się o wszystkich problemach. Smutki odchodzą gdzieś w kąt, a nawet najgorszy humor zostaje od razu poprawiony. Ze strony chłopaków nie mogło zabraknąć głupich zdjęć na pamiątkę. Uśmiechnęłam się szeroko do zdjęcia, które udało mi się zrobić. 
Niech mi ktoś kiedyś powie, że oni są normalni to po prostu tą osobę wyśmieję. Jak tu się przy nich nie nudzić? Są zabawni, śmieszni i zawsze uśmiechnięci. Stawiają swoje życie na szaleństwo, radość. Czerpią z życia garściami i żyją chwilą. Naprawdę uwielbiam ich wszystkich. Bruno złączył nasze dłonie i po paru chwilach znaleźliśmy się w samochodzie. Zmęczenie, które mnie ogarnęło po wylądowaniu, zniknęło gdzieś. Wręcz w niewyjaśniony sposób rozpuściło się w powietrzu, a na mojej twarzy cały czas widniał bardzo szeroki uśmiech. Każdy z nas był za tym, żeby zatrzymać się w pizzerii i coś przekąsić. Zasiadając przy stoliku, zaczęła się istna komedia. Nie mówiąc tylko o żartach, jakie wypływały co chwila z ust któregoś Hooligana, ale również ich zachowanie jest bardzo zabawne. Ledwo co nie popłakałam się ze śmiechu, kiedy mój Bruno, Philip i Phredley udawali dziewczyny. Oczywiście nie jakieś tam zwykłe dziewczyny, tylko zadufane w sobie paniusie. Nawet nie macie pojęcia jak dobrze im to wychodziło. Zajadaliśmy się pizzą w najlepszym gronie i co chwila robiliśmy sobie nawzajem jakieś kawały. W pizzerii spędziliśmy jakieś dobre dwie godziny, ale przecież po co liczyć czas w takim świetnym towarzystwie. Kiedy znaleźliśmy się w końcu w domu Hawajczyka to pierwsze co zrobiliśmy to szybki prysznic, przebranie się i położenie się do cieplutkiego łóżeczka. Całując się z Brunem na dobranoc, zamknęłam powieki z nadzieją, że dziś nie przyśni mi się żaden koszmar.
  • Jest rozdział! Cieszycie się? Muszę przyznać, że nie zbyt mi się podoba, ale ocenianie pozostawię wam. 
  • Pewnie wiecie jaki dzisiaj dzień. Tak macie rację, urodziny Bruna! Nasz kochany seksowny smok obchodzi dzisiaj 30 urodziny, a ja wciąż nie mogę w to uwierzyć. Wygląda tak młodo. Czego mu można życzyć? Na pewno spełnienia tych najskrytszych marzeń, dużo zdrowia i szczęścia. Nigdy nie byłam dobra w pisaniu życzeń, więc po prostu WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO BRUNO! ♥






piątek, 25 września 2015

Rozdział 9

Wylegiwałam się na rozłożonym kocyku i próbowałam poczytać książkę. Jednak jak tu się skupić, kiedy Bruno leżący obok jest tylko i wyłącznie w kąpielówkach? Jego ciemna karnacja idealnie pasuje do Hawajskiego życia. W końcu jest Hawajczykiem z krwi i kości. Zerknęłam kolejny raz na lekturę, która spoczywała w moich dłoniach, ale nie było mi dane to na długo. Bruno przysunął się do mnie i zaczął skradać pocałunki. Próbowałam zachować powagę i nie zwracać uwagi na jego miłe pieszczoty, ale nie udało mi się to. Wybuchłam śmiechem i już po chwili odwzajemniałam ciepłe, przyjemne pocałunki. Bruno pochylił się nade mną. Oparł się rękami obok mojej głowy i zaczął zjeżdżać ustami w kierunku mojej szyi. Momentalnie moje ciało przeszły przyjemne ciarki i rozpłynęło się po mnie gorąco spowodowane jego bliskim kontaktem. Odsunął się ode mnie i posłał mi ten jeden z jego najcudowniejszych uśmiechów. Wstał i wyciągnął w moją stronę dłoń. Ja bez chwili zastanowienie złapałam za nią i zrównałam się z nim. Już po chwili szliśmy po rozgrzanym piasku, a co jakiś czas woda obmywała nasze stopy. Zbliżyłam się do Mulata i wyszeptałam mu do ucha 'Ścigamy się?' W odpowiedzi szeroko się uśmiechnął i złapał mnie w pasie.
-Jesteś pewna, że wygrasz?-zrobił cwaną minę.
-Tak!
Krzyknęłam, uderzyłam go lekko z łokcia w brzuch i wystartowałam. Nie musiałam czekać długo, bo już po chwili Bruno biegł obok mnie. Po chwili zaczęłam go wyprzedać. Biegłam przed nim i byłam szczęśliwa jak małe dziecko, które właśnie otrzymało ulubionego cukierka.
Dobiegliśmy do jednego z pomostów. Wbiegliśmy na niego i usiedliśmy obok siebie. Oparłam głowę o ramie chłopaka i przymknęłam oczy. Nawet nie wyobrażacie sobie jaka w tej chwili jestem szczęśliwa. Bruno pokazał mi prawdziwą miłość. Obdarzył mnie nią i jestem pewna, że będzie ona trwała jeszcze długo. Nie widzę poza moim Marsem świata, jest mi najdroższą osobą w życiu. Bez niego moje życie nie miałoby sensu. Poczułam, że Bruno mnie podnosi i zaczął schodzić z pomostu, a następnie kierował się do wody. Na nic zdały się moje wrzaski, piski czy też kopanie i łaskotanie. Przecież on ma o wiele więcej siły ode mnie. Wszedł do wody, ale nie wrzucił mnie do niej. Wciąż trzymał mnie na rękach i niespodziewanie zaczął się ze mną okręcać wokół własnej osi.
Ten człowiek jest naprawdę niesamowity, kiedy już wychodziliśmy z wody to z trudem powstrzymywaliśmy śmiech. Stanęłam naprzeciwko mojego księcia i chwilę wpatrywałam się w jego kawowe oczy. On odgarnął kosmyk za moje ucho i złączył nasze usta w długim, namiętnym pocałunku. Czułam jak chichotał przez co ja też zaczęłam. Całując jego miękkie usta co jakiś czas przygryzałam dolną wargę. Doskonale wiedziałam jak to na niego działa. Złapaliśmy się za ręce i ruszyliśmy w drogę powrotną do naszego domku.
***
Za każdym razem, kiedy podnosiłem Angelę czułem, że na rękach trzymam cały swój świat. Tak bardzo kruchy i delikatny. Za każdym razem, kiedy całowałem jej usta czułem, że smakuje najlepszego smaku na świecie. Żaden słodki owoc czy też słodycz nie jest w stanie dorównać jej ustom. Za każdym razem, gdy ją tule czuję, że otulam całe moje życie. Czy jest jakiś sens w istnieniu bez miłości, bez drugiej połówki? Jak żyć, jeśli nie ma się obok osoby, którą można otaczać tak wspaniałym i silnym uczuciem? To po prostu wspaniałe, że mam ją teraz obok siebie, że idzie tu teraz ze mną, tuląc się do mojego boku i trzymając moją dłoń. Dla niej mógłbym zrobić wszystko. Kiedyś oglądałem film, gdzie główny bohater stracił w wypadku swoją miłość i powiedział, że mógłby zginąć, byleby ona wróciła. Teraz wiem, że ja bym postąpił tak samo. Byłbym gotów oddać za nią życie, bronić ją przed złem i być przy niej w każdej potrzebie. To się nazywa ogromna miłość, oddanie, poświęcenie, przyjaźń. Tyle moich uczuć, skierowanych do jednej osoby. Angela jest moją Wenus, kocham ją, ale to już wiecie. Mam nadzieję, że nasza miłość przetrwa jak najdłużej. Dotarliśmy do celu i pierwsze co zrobiliśmy to pomaszerowanie do kuchni w celu przygotowania posiłku. Postanowiliśmy zrobić sałatkę. Była ona gotowa w niecałe 20 minut. Nałożyliśmy nasze wspólne dzieło na talerzach i zasiadając przy stole, zaczęliśmy jeść. Potem pozmywaliśmy i udaliśmy się do salonu, obejrzeć jakiś film.
***
Patrzyłam w ekran telewizora, chociaż film nie interesował mnie tak samo jak Bruna, ale udawałam, że chcę oglądać ten nudny program. Lubię przedrzeźniać mojego ukochanego. Próbowałam powstrzymać śmiech. Bruno cały czas się wiercił i przyglądał mi się z uwagą. Jego wzrok nie uszedł mojej uwadze, więc w końcu na niego spojrzałam. Ten się do mnie przybliżył i złapał w swoje ciepłe, czułe dłonie moją twarz. Spojrzał głęboko w moje oczy i złożył na moich ustach namiętny pocałunek. Od razu zrobiło mi się gorąco, przeszły mnie ciarki, a stado motyli wybudziło się ze snu. A wszystko to za sprawą człowieka, z którym dzielę tę chwilę. Pod wpływem naporu ciała Bruna na moje położyłam się na kanapie. Mulat wisiał nade mną i przeszywał wzrokiem moją twarz. Dotknął mojego policzka i znów wpił się w moje usta. Oczywiście odwzajemniłam jego pocałunki, nie potrafię się powstrzymać przed słodyczą jego ust. Bruno zaczął całować moją szyję i muszę przyznać sprawiał mi tym wiele przyjemności. Zaczął zjeżdżać do mojego pępka, zostawiając po sobie ciepłe ślady jego ust. Aby było mu wygodniej objęłam go nogami, a ten swoją rękę od razu przeniósł na moje kończyny. Budował dłonią drogę od moich łydek aż do wewnętrznej strony ud. Nawet nie zdążyłam się zorientować, kiedy nasza garderoba znalazła się na podłodze. Później już na pewno sami doskonale wiecie co się stało. Czy żałuję? Otóż nie. Bruno to jedyny mężczyzna, któremu mogę do tego stopnia zaufać. Po wszystkim leżeliśmy naprzeciwko siebie, składając sobie co jakiś czas drobne całusy. Przysunęłam się do mojego ukochanego i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Ten mnie objął i zamknął w szczelnym uścisku, jakby chciał pokazać, że nie pozwoli mi odejść. Uśmiechnęłam się pod nosem i przymknęłam oczy, chcąc przywołać zdarzenia sprzed chwili. Poczułam jak Peter gładzi mnie po włosach. Podniosłam wzrok na jego uśmiechniętą twarz i ucałowałam go w usta. 

  • Na początek przepraszam za taką długą nieobecność, ale miałam dużo obowiązków i do tego chwilowo opuściła mnie wena. Jednak powróciłam z nowym rozdziałem i mam nadzieję, że się wam spodobał. Tak wiem jest dość krótki, ale proszę o wyrozumiałość. Dziękuje ślicznie za wasze motywujące komentarze pod ostatnim rozdziałem. Kochani jesteście wspaniali. Pozdrawiam :*
  • Dedykuję mojej siostrze Ewelinie, która już nie potrafiła się doczekać tego rozdziału ♥






sobota, 12 września 2015

Rozdział 8

Odsunęliśmy się od siebie i spojrzałam w te piękne brązowe oczy. Bruno się uśmiechał, przyciągnął mnie do siebie i szczelnie zamknął w uścisku swoich ramion. Ja nie czekając ani chwili dłużej, wtuliłam się w zgłębienie jego szyi. Poczułam zapach jego perfum i bicie jego serca. Czułam się w tym momencie jak najszczęśliwsza kobieta na świecie. Odsunęłam się od Bruna, aby móc jeszcze raz spojrzeć w jego cudowne oczy, a ten złapał mnie za rękę, splątując nasze palce i ruszyliśmy na powolny spacer w kierunku naszego wakacyjnego domku. Otworzyłam drzwi, bo klucze ja miałam w torebce, a Peter grzecznie stał obok mnie i czekał, cały czas na mnie spoglądając. Chciałam już wejść do środka, ale ten wariat wziął mnie na ręce i wniósł do salonu. Kiedy w końcu postawił mnie na ziemie nie mogłam opanować śmiechu, ale nie na długo. Bruno przymknął oczy i oboje się do siebie zbliżyliśmy, stykając się czołami. Bruno zaczął mi szeptać do ucha, a ja jak tylko poczułam jego ciepły oddech na szyi to przeszły mnie przyjemne ciarki.
-W końcu jesteś moja Wenus, kocham cię.
Po tych słowach znów się w niego wtuliłam i staliśmy tak z dobre pięć minut.
-Zgłodniałam.
-O tej godzinie?-zapytał Mulat z uśmiechem.
Pokiwałam twierdząco głową, a on od razu wpadł do kuchni i powiedział, że zawoła mnie jak będzie gotowe. I czy to nie jest cudowny, idealny mężczyzna? Ja postanowiłam za ten czas wziąć prysznic i ubrałam krótkie spodenki oraz jego białą koszulę. Gdy już byłam gotowa, ruszyłam do salonu. Nie mogłam dłużej wytrzymać z ciekawości i cały czas pukałam w drzwi od kuchni. Po jakimś czasie wreszcie Mars mi otworzył, a ja dumnie wparowałam do środka. Chciałam zajrzeć do garnka, ale głos ukochanego mi w tym przerwał.
-Ślicznie ci w tej koszuli.
Wyciągnął w moją stronę ręce, a ja od razu skorzystałam i podeszłam do niego. Ten szybko mnie przyciągnął i przytulił, po czym zaczął obdarowywać moją szyję drobnymi, ciepłymi i czułymi pocałunkami. Czułam każdy jego ruch rozgrzanych warg na mojej delikatnej skórze. Nieświadomie wplątałam dłonie w jego włosy i co jakiś czas lekko je pociągałam. Tą wyjątkową chwilę przerwał mi zapach palącego się dania.
-Bruno.
-Tak?-zapytał nie przerywając czułości.
-Coś się pali.
Bruno od razu ode mnie odskoczył i pognał ratować danie, a ja chichotałam pod nosem. Na szczęście udało się odratować naszą kolację i mogliśmy się po chwili nią zajadać. Usiedliśmy na przeciwko siebie, ale w jedzeniu cały czas przeszkadzał mi wzrok Hawajczyka. Wstał i podszedł do mnie. Usadził mnie sobie na kolanach i zadowolony dalej kontynuował jedzenie. Po zjedzeniu poszliśmy się położyć. Weszliśmy do sypialni i wygodnie ułożyliśmy się na łóżku. Oczywiście ja znalazłam bezpieczne schronienie w ramionach Bruna, a on co jakiś czas nucił jakąś piosenkę i bawił się kosmykami moich włosów. Hawaje jednak mają w sobie tę niesamowitą moc. Tu naprawdę mogę być szczęśliwa, ale co będzie dalej? Jak wrócimy to co zrobimy z naszym uczuciem? Zaczęłam rozmyślać nad samymi czarnymi scenariuszami, ale dlaczego? Przecież kochamy się i to jest ważne. Uśmiechnęłam się pod nosem i mocniej się wtuliłam w tors ukochanego. Ten czując to, mocniej mnie objął i ucałował jeszcze moje czoło. Kiedy już przysypiałam, ostatnie co słyszałam to jak Bruno okrywa nas białą, aksamitną kołdrą i otacza mnie przyjemnym, gorącym ciepłem jakie od niego bije.
***
Patrzyłem na pogrążoną we śnie Angelę i to jak jej klatka piersiowa oraz całe ciało współgra ze sobą podczas oddychania. Wierzcie mi lub nie, ale dla mnie to najpiękniejsza rzecz na świecie. Tak bardzo się cieszę, że w końcu powiedziałem Wenus co czuję i przynajmniej teraz wiem, że ona też wciąż mnie kocha. Czego mogę chcieć więcej? No może tego, żebyśmy byli ze sobą na zawsze szczęśliwi. Przysięgam, że będę zawsze przy niej, kiedy ona będzie tego potrzebować. Jestem pewny, że z jej strony mogę liczyć na to samo. Zawsze była moją motywacją, natchnieniem i ukochaną i nigdy nie przestanie nią być. Uczucie, które nas łączy na pewno pozwoli nam przetrwać przeszkody jakie stoją nam na drodze. Mam już nawet pewien plan co do mojego aniołka. Po powrocie do Los Angeles, zaproponuję jej zamieszkanie u mnie. Jestem pewien, że się zgodzi. W ten sposób będę mógł sobie ułożyć życie z osobą, którą naprawdę kocham.

  • Jak wam się podoba rozdział? Mi szczerze się nie podoba. Nie wiem dlaczego, ale wstawiam, bo dosyć dużo czasu minęło od dodania ostatniego rozdziału. Dziękuje za wasze motywujące komentarze i czekam na następne. 
  • Chcę przeprosić również za długość tego rozdziału. Wiem, jest krótki. Czy mam na to jakieś usprawiedliwienie? Szkoła, obowiązki, nauka i wiele innych, ale mimo wszystko postarałam się dodać i chyba to się liczy prawda? Jeśli macie do mnie jakieś pytania, podaję wam mojego aska http://ask.fm/Gunia131213 Pozdrawiam kochani i jeszcze raz dziękuje, że tu w ogóle zaglądacie ♥
  • Dziś pragnę złożyć życzenia urodzinowe osobie, dzięki której widzę sens w pisaniu. Jest ze mną od samego pooczątku mojej twórczości (długo) dlatego należą się jej szczególne podziękowania. Julia czytasz i komentujesz moje każde opowiadanie (ja twoje również). Wspierasz i motywujesz mnie do dalszego pisania. Bardzo ci dziękuje. Życzenia pisałam ci już wszędzie, więc Wszystkiego Najlepszgo kochana :*




sobota, 5 września 2015

Rozdział 7

-Czy ja na pewno wszystko mam?-spytałam samą siebie, omiatając wzrokiem jeszcze raz moje torby.
-Masz dwie duże torby. Jestem pewien, że niczego nie zapomniałaś-odezwał się po chwili Bruno.
-Dobra niech ci będzie, to jedziemy?
-Nareszcie-westchnął teatralnie, a ja mu pokazałam język.
Zaniósł moje torby do bagażnika i ruszyliśmy w stronę lotniska. Po odprawie i innych pierdołach w końcu mogliśmy usiąść. Powiedziałabym, że nareszcie, ale jest kłopot. Ja strasznie boję się latać samolotami. Oczywiście to nie jest mój pierwszy lot, ale to nie zmienia faktu, że się boję. Bruno o tym wie. Dlatego też cały czas próbuje odciągać moją uwagę od lotu. Rozśmiesza mnie, śpiewa mi, ale to nie pomaga.
-Może się prześpij-zaproponował.
-Spróbuję.
-Chodź tu-przyciągnął mnie do siebie i pozwolił mi zasnąć w jego ramionach.
Kiedy tylko poczułam ciepło bijące od niego, nie mogłam się powstrzymać i zasnęłam.
***
Angela nareszcie zasnęła. Biedna ma straszny lęk przed lataniem samolotami. Wiedziałem o tym i dlatego robiłem wszystko, aby dodać jej trochę otuchy. W końcu udało jej się zasnąć w moich ramionach. Postanowiłem zapisać sobie pomysły do teledysku 'Gorilla' w którym również ma pojawić się Angela. Ułożyłem lekko jej głowę sobie na kolanach i miałem wolne ręce. Wyciągnąłem kartkę papieru i długopis po czym zacząłem zapisywać. Co jakiś czas kreśliłem słowa i na ich miejsce wpisywałem inne. Chciałem, aby ten teledysk obrazował słowa zawarte w piosence. To nie będzie łatwe, ale wierzę, że się uda. Mam tylko nadzieję, że na Hawajach w końcu odzyskam moją ukochaną Wenus. Liczę, że sobie wszystko przypomni i rozbudzę w niej dawne uczucie. W końcu literki zapisywane na kartce, zaczęły się z sobą zlewać i moje oczy coraz bardziej się zamykały. Oparłem się o szybę i zasnąłem. Ostatnie spojrzenie jeszcze raz rzuciłem na moją miłość, która bezpiecznie spoczywała mi na kolanach. Dlatego zasnąłem z uśmiechem.
-Przepraszam bardzo, już wylądowaliśmy-powiedziała stewardessa.
-Dziękuje-przetarłem oczy i się przeciągnąłem.
-Wenus wstawaj, już wylądowaliśmy.
Otworzyła oczy i na mnie spojrzała.
-Już? Przespałam cały lot. 
-To dobrze, a teraz idziemy-złapałem ją za rękę.
Wyszliśmy na lotnisko i odebraliśmy bagaże. Auto, które wynająłem już czekało, więc od razu do niego wsiedliśmy i pojechaliśmy do naszego celu. Nie mówiłem Angeli w które miejsce jedziemy, ale wiem, że się jej spodoba. Dojechaliśmy na miejsce, więc zawiązałem jej oczy i poprowadziłem do domku, który wynająłem na nasze wakacje. Jest to mały domek na plaży z dala od wszystkich innych. Plaża też nie jest zapełniona ludźmi, wręcz przeciwnie. Mało osób zagląda w te strony, toteż uznałem to za bardzo spokojne miejsce na odpoczynek. Stanęliśmy przed domkiem i odsłoniłem Wenus oczy. Ona stanęła jak wryta i otworzyła buzię. Zachichotałem na ten widok i do niej podszedłem po czym lekko przysunąłem jej dolną szczękę do górnej.
-Aż tak ci się podoba?
-Czy mi się podoba? Tu jest magicznie-wykrzyknęła i się na mnie rzuciła. Ucałowała mój policzek i mnie przytulała.
-Za takie podziękowania mogę robić cały czas jakieś niespodzianki.
-Dziękuje ci Bruno.
-Nie masz za co dziękować, a teraz chodź obejrzeć domek.
***
Niespodzianka jaką Bruno naszykował w postaci domku na plaży jest najlepszą rzeczą jaka mnie spotkała od bardzo dawna. On tyle dla mnie robi, wybaczył mi mój wyjazd i pomaga mi zapomnieć o przykrej przeszłości. Jest moim aniołem stróżem, bratem, najlepszym przyjacielem i ukochanym. Czasami się zastanawiam jak on to robi? Zawsze ma głowę na karku. W każdej sytuacji wie co ma zrobić i jak mnie pocieszyć. On jest moim skarbem i zamierzam mu to powiedzieć w najbliższym czasie. Jest moją pierwszą miłością, o której nigdy nie zapomniałam. Wciąż go kocham i wierzę, że na pewno jeszcze się między nami poukłada. Weszliśmy do środka domku i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Salon był dość duży. Znajdował się w nim stół, kanapa, telewizor i kominek dający ciepło w zimne dni. Kuchnia była urządzona w nowoczesnym stylu podobnie jak salon, ale zarazem była bardzo przytulna. Pokoje na górze były wspaniałe. Wparowałam do swojego i poczułam się jak w bajce. Duże łóżko ze śnieżnobiałą pościelą, przyjemny kolor mebli i ścian oraz balkon z którego miałam świetny widok na plażę sprawiały wrażenie pałacyku z moich snów. Nie mogłam się oprzeć i wyszłam na balkon. Podeszłam do barierki, a wiatr przyjemnie musnął moje włosy i całe ciało. Poczułam jak ktoś mnie od tyłu przytula. Odwróciłam się i zobaczyłam brązowookiego księcia. 
-Podoba ci się?-zapytał z tym swoim niezastąpionym uśmiechem.
-Jest cudownie, jeszcze raz ci dziękuje za wszystko co dla mnie robisz.
-Nie musisz dziękować Wenus-zasunął mi za ucho opadający kosmyk włosów.
-Jakieś plany na dzisiaj?
-Tak. Idziemy na imprezę, więc daję ci godzinkę czasu i widzimy się na dole-nim zdążyłam odpowiedzieć, ucałował mój policzek i uciekł z pokoju.
Popatrzyłam w niebo i powiedziałam pod nosem 'Ah ten Mars'. Otworzyłam torbę i postanowiłam wybrać jakąś sukienkę na dzisiejszy wieczór, co wcale nie było łatwym zadaniem. W końcu się jednak udało. Wybrałam krótką, kremową i bardzo wygodną sukienkę. Do niej ubiorę swoje czarne balerinki. Szybko pobiegłam do łazienki. Umyłam i wysuszyłam włosy. Zrobiłam lekki makijaż i gotowa poszłam się przebrać. Spojrzałam w lustro i byłam nawet zadowolona z końcowych efektów. Zbiegłam na dół i ujrzałam jak zawsze przystojnego Petera. Miał na sobie ciemne spodnie i białą koszulkę, która idealnie pasowała do jego ciemnej karnacji. Podszedł do mnie i ucałował mój policzek, a mi przeszły ciarki po plecach. Złapałam jego rękę i razem wyszliśmy. Pojechaliśmy do naszego ulubionego klubu, kiedyś bardzo często tu bywaliśmy. Zaraz po wejściu, ruszyliśmy na parkiet. Bujaliśmy się w rytm muzyki. Raz wolniej, a raz szybciej. Bruno to najlepszy tancerz i z pewnością potrafił by poprowadzić każdą partnerkę w tańcu. Podeszliśmy do baru i wzięliśmy drinki, potem udaliśmy się na zewnątrz, żeby się przewietrzyć. Usiedliśmy na ławce, a Bruno chciał zapalić.
-O nie panie Mars-zabrałam mu papierosa, a ten na mnie prosząco spojrzał.
-Czemu nie?
-Bo to nie zdrowe i dobrze wiesz, że nie lubię kiedy palisz.
-Ale..
-Żadnego ale.
Wstałam z ławki i zobaczyłam jakiegoś mężczyznę, który zmierzał w naszą stronę. Kiedy był już bliżej, rozpoznałam go bez trudu. To był Frank.
-Angela? Co ty tu robisz? Jaki zbieg okoliczności.
Zauważyłam, że Bruno wstał i podszedł do nas, po czym objął mnie ramieniem i spojrzał z wyższością na Franka. 
-Cześć Frank. Jestem na wakacjach. To Bruno, poznajcie się.
Podali sobie niechętnie dłonie, a ja chciałam jak najszybciej załagodzić tą całą sytuację.
-Ja przyjechałem na ślub siostry. Słuchaj, ostatnio nie było okazji, może wyskoczymy gdzieś jutro?-zapytał Frank.
-Przykro mi, ale Angela ma już plany. Właściwie my już mamy plany, więc żegnam-odpowiedział Mars.
Zauważyłam w jego oczach błysk. Błysk zazdrości. Frank odszedł i nawet się nie pożegnał. Spojrzałam na mojego przyjaciela.
-Od kiedy ty taki zazdrosny jesteś co?
-Ja? Wcale nie. Po prostu ten gość mi się nie podoba.
-Tak oczywiście-ruszyłam w stronę plaży, a Bruno szedł krok w krok obok mnie.
-Jesteś zła?
-A za co miałabym być zła? O to, że przegoniłeś niewinnego gościa czy o to, że jesteś zazdrosny?-spojrzałam na niego.
-Ja wcale nie jestem... a zresztą... powiem ci. Tak jestem zazdrosny i to cholernie. Nie mogę patrzeć, kiedy obok ciebie kręci się jakiś facet, bo gotuje się w środku. Pragnąłbym być cały czas przy tobie i mówić wszystkim, że jesteś moja, a nie kogoś innego. Chciałbym codziennie widzieć twój uśmiech, który jest dla mnie najpiękniejszą rzeczą na świecie. Chcę cię wspierać w ciężkich chwilach i ocierać twoje łzy. A wiesz dlaczego? Bo cię kocham i zawsze cię kochałem. Nigdy nie przestałem tego czuć. Po tym jak zerwałaś ze mną kontakt, załamałem się. Jak widać z czasem się podniosłem z pomocą chłopaków i Jessici. Problem w tym, że Jessica nie była tobą. Nigdy o tobie nie zapomniałem. Teraz kiedy znów pojawiłaś się w moim życiu, nie pozwolę ci nigdy więcej odejść.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Stałam tak i wpatrywałam się w miłość mojego życia, która właśnie przyznała, że też mnie kocha. Bruno do mnie podszedł i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. W nim przekazaliśmy sobie wszystkie emocje, jakie między nami panowały. Pokazaliśmy co do siebie czujemy i jak bardzo siebie nawzajem pragniemy.

  • Po dłuższej przerwie wstawiam kolejny rozdział. Jak wam się podobał? Czekam na wasze opinie w komentarzach i Pozdrawiam kochani ♥
  • Tak ogółem co u was? Jak w szkole? 


sobota, 29 sierpnia 2015

Rozdział 6

Leżałam na łóżku z dobre 10 minut i próbowałam się wybudzić. Nagle usłyszałam jakieś trzaskanie w kuchni i poczułam przyjemny zapach. Szybko wstałam, wykonałam poranną toaletę i przebrałam się. W końcu weszłam do kuchni i zobaczyłam w niej gotującego Bruna. Włączył radio i co jakiś czas tańczył i wymyślał jakieś kroki. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, podeszłam do niego bezszelestnie i zakryłam jego oczy. Ten od razu się do mnie odwrócił i uśmiechając się złożył na moim czole czuły pocałunek. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Bruno zabrał się za dokończenie poprzedniej czynności, a ja grzecznie usiadłam na krześle i przypatrywałam się mu z ogromnym zainteresowaniem. Chciałabym codziennie widzieć taki widok. Budzę się i czeka na mnie miłość mojego życia. Niestety kiedyś to zepsułam i nie wiem czy nasza miłość mogłaby się urodzić na nowo. Po tym co zrobiłam przecież mógł do mnie w pewnym stopniu stracić zaufanie. Może jednak mi wybaczył? Zapatrzyłam się i nie zauważyłam, że Peter stał z talerzem naleśników i machał mi ręką przed twarzą. Otrząsnęłam się i uśmiechnęłam do niego.
-Księżniczka jeszcze śpiąca?
-Nie po prostu się zamyśliłam-wystawiłam mu język.
-A o czym tak intensywnie myślałaś?
-O takim jednym.
-Mam się czuć zazdrosny?
-Wariat-poczochrałam jego loczki, które tak bardzo uwielbiam, a ten tylko w odpowiedzi się uśmiechnął.
-Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.
-Jaką?
-Wyjazd na Hawaje-popatrzyłam na niego.
Jego propozycja z wyjazdem na Hawaje była ostatnim czego mogłam się spodziewać. Po śmierci rodziców wyjechałam i już nie wróciłam. Czy dałabym radę tam wrócić ponownie i pozwolić wspomnieniom wrócić?
-Bruno nie wiem co mam powiedzieć.
-Po prostu się zgódź-westchnęłam.
-Kiedy?
-Za dwa dni.
-Zgadzam się-Bruno zaczął się szczerzyć później wziął mnie na ręce i zaczął ze mną tańczyć.
-Postaw mnie już debilu.
-Ej-powiedział głosem urażonego pięciolatka.
-Przepraszam-ucałowałam jego policzek, a jemu od razu się poprawił humor.
Zjedliśmy śniadanie i Bruno musiał już jechać, bo Phil prosił go pomoc w wyborze nowego samochodu. Ja postanowiłam pójść pobiegać, więc przebrałam się i ze słuchawkami w uszach wybiegłam do parku. Przewijałam akurat piosenkę, kiedy przez przypadek na kogoś wpadłam. Spojrzałam na osobę przede mną. Był to wysoki blondyn z niebieskimi oczami. Dobrze zbudowany i muszę przyznać bardzo przystojny.
-Przepraszam-wydusiłam po chwili.
-Nic się nie stało. Nie na co dzień wpadają na mnie takie piękne kobiety. Nazywam się Frank-wyciągnął w moją stronę dłoń.
-Angela-uśmiechnęłam się i odwzajemniłam gest również wyciągając w jego stronę dłoń.
-Może pójdziemy na kawę?-zapytał.
-Czemu nie.
Poszliśmy do małej kawiarenki i zamówiliśmy oboje kawę. Później z kubkami w dłoniach szliśmy parkiem. Korzystaliśmy ze ślicznej pogody. Muszę przyznać, że Frank jest bardzo miły i sympatyczny. Bardzo fajnie się z nim rozmawia i jest bardzo interesujący. Na koniec spotkania wymieniliśmy się jeszcze numerami telefonów i poszliśmy w przeciwne strony. Kiedy dotarłam do mieszkania, wzięłam prysznic i postanowiłam umyć swoje długie włosy. Tak też zrobiłam. Później położyłam się na kanapie i zaczęłam analizować mój przyszły wyjazd z Brunem na Hawaje. Możecie mi wierzyć lub nie, ale tak czas mi zleciał aż do wieczora. Podsumowując oprócz biegania i poznania Franka nie zrobiłam dzisiaj nic pożytecznego. Chciałam włączyć telewizor, ale w tym samym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam niechętnie, aby je otworzyć. W progu stał nie kto inny jak mój wspaniały przyjaciel. Bez pytania wparował do środka i wygodnie się ułożył na kanapie. Zdążyłam zauważyć, że w ręku trzymał jakiś film, więc po drodze z kuchni zgarnęłam butelkę wody i paczkę chipsów po czym do niego dołączyłam.
-Co dzisiaj robiłaś ciekawego?
-Nudziłam się.
-Beze mnie nie przeżyjesz-jak zawsze szeroko się uśmiechał i zaraził mnie dobrym humorem.
Włączyliśmy film i zaczęliśmy oglądać, ale nie zajęło nam długo siedzenie w ciszy. Najpierw Mulat postanowił we mnie rzucać okruszkami i oblewać wodą, a ja nie byłam mu dłużna i już po chwili nasze oglądanie filmów zamieniło się w wojnę. Bruno akurat chciał mnie zacząć łaskotać, ale zadzwonił mój telefon. Odebrałam szybko nie patrząc na ekran.
-Halo?
-Cześć Angela tu Frank. Nie przeszkadzam?
-Nie-Bruno na mnie popatrzył ciekawskim wzrokiem i próbował podsłuchać rozmowę.
-Zadzwoniłem, bo chciałem powiedzieć nowej znajomej dobranoc.
Chciałam odpowiedzieć, ale usłyszałam jak Bruno zaczął śpiewać.
-Słuchasz radia?
-Em to mój.....
-Angela kotku chodź tu-Peter już krzyczał na cały głos, a ja piorunowałam go wzrokiem.
-To może ja ci przestanę przeszkadzać, cześć-Frank się rozłączył.
-Bruno, musiałeś?
-A kto dzwonił?
-Frank.
-Jaki Frank?
-Nie ważne-ziewnęłam-jestem śpiąca-widziałam jak Bruno się gotuje w środku, bo nie chce mu powiedzieć kim jest Frank.
Wyszłam z salonu i pomaszerowałam do łazienki. Wychodząc z niej ujrzałam jak mój kochany zazdrośnik grzebie w moim telefonie.
-Nic tu nie znajdziesz-zabrałam mu moją własność i usiadłam mu na kolanach.
Bruno złapał mnie za plecy i przybliżył mnie jeszcze bardziej do siebie. Co jakiś czas bawił się kosmykami moich włosów, wysyłając mi ten cudowny uśmiech. Wtuliłam się do niego bardzo mocno chcąc poczuć jego ciepło. Położył nas obok siebie na kanapie i ponownie pozwolił mi się wtulić w jego klatkę piersiową. Czułam jego ciepły oddech i bicie serca, nawet nie próbowałam się powstrzymać przed zaśnięciem w jego opiekuńczych i kochających ramionach.
***
Zauważyłem, że moja księżniczka zasnęła wtulona we mnie, więc nie chcąc jej budzić starałem się wykonywać jak najmniej gwałtowne ruchy. Wciąż mnie dręczyło kim jest ten cały Frank, który przedtem zadzwonił do Angeli. Może jakiś znajomy? Tylko dlaczego dzwoni o takiej później godzinie? Zaczynam mieć już jakąś paranoję, ale ja kocham tą kruszynkę, która teraz jest pogrążona we śnie. Nie poddam się dopóki jej nie odzyskam. Kocham Wenus i mam nadzieję, że uda nam się uratować naszą miłość na Hawajach, a ten cały Frank mi nie pokrzyżuje planów. Nawet jeśli są znajomymi to on ma pecha, bo to właśnie teraz Angela śpi obok mnie, a nie obok niego. To właśnie ze mną spędza 99% swojego czasu. Przysięgam, że jestem w stanie pozbyć się każdej konkurencji nawet pod postacią jakiegoś tajemniczego Franka. 

  • No to 6 rozdział już mam za sobą. Mam nadzieję, że się wam spodobał. Dziękuje za komentarze pod ostatnim rozdziałem kochani i Pozdrawiam ♥
  • Dziś dedykuję mojej kochanej siostrze Ewelinie ♥