sobota, 29 sierpnia 2015

Rozdział 6

Leżałam na łóżku z dobre 10 minut i próbowałam się wybudzić. Nagle usłyszałam jakieś trzaskanie w kuchni i poczułam przyjemny zapach. Szybko wstałam, wykonałam poranną toaletę i przebrałam się. W końcu weszłam do kuchni i zobaczyłam w niej gotującego Bruna. Włączył radio i co jakiś czas tańczył i wymyślał jakieś kroki. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, podeszłam do niego bezszelestnie i zakryłam jego oczy. Ten od razu się do mnie odwrócił i uśmiechając się złożył na moim czole czuły pocałunek. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Bruno zabrał się za dokończenie poprzedniej czynności, a ja grzecznie usiadłam na krześle i przypatrywałam się mu z ogromnym zainteresowaniem. Chciałabym codziennie widzieć taki widok. Budzę się i czeka na mnie miłość mojego życia. Niestety kiedyś to zepsułam i nie wiem czy nasza miłość mogłaby się urodzić na nowo. Po tym co zrobiłam przecież mógł do mnie w pewnym stopniu stracić zaufanie. Może jednak mi wybaczył? Zapatrzyłam się i nie zauważyłam, że Peter stał z talerzem naleśników i machał mi ręką przed twarzą. Otrząsnęłam się i uśmiechnęłam do niego.
-Księżniczka jeszcze śpiąca?
-Nie po prostu się zamyśliłam-wystawiłam mu język.
-A o czym tak intensywnie myślałaś?
-O takim jednym.
-Mam się czuć zazdrosny?
-Wariat-poczochrałam jego loczki, które tak bardzo uwielbiam, a ten tylko w odpowiedzi się uśmiechnął.
-Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.
-Jaką?
-Wyjazd na Hawaje-popatrzyłam na niego.
Jego propozycja z wyjazdem na Hawaje była ostatnim czego mogłam się spodziewać. Po śmierci rodziców wyjechałam i już nie wróciłam. Czy dałabym radę tam wrócić ponownie i pozwolić wspomnieniom wrócić?
-Bruno nie wiem co mam powiedzieć.
-Po prostu się zgódź-westchnęłam.
-Kiedy?
-Za dwa dni.
-Zgadzam się-Bruno zaczął się szczerzyć później wziął mnie na ręce i zaczął ze mną tańczyć.
-Postaw mnie już debilu.
-Ej-powiedział głosem urażonego pięciolatka.
-Przepraszam-ucałowałam jego policzek, a jemu od razu się poprawił humor.
Zjedliśmy śniadanie i Bruno musiał już jechać, bo Phil prosił go pomoc w wyborze nowego samochodu. Ja postanowiłam pójść pobiegać, więc przebrałam się i ze słuchawkami w uszach wybiegłam do parku. Przewijałam akurat piosenkę, kiedy przez przypadek na kogoś wpadłam. Spojrzałam na osobę przede mną. Był to wysoki blondyn z niebieskimi oczami. Dobrze zbudowany i muszę przyznać bardzo przystojny.
-Przepraszam-wydusiłam po chwili.
-Nic się nie stało. Nie na co dzień wpadają na mnie takie piękne kobiety. Nazywam się Frank-wyciągnął w moją stronę dłoń.
-Angela-uśmiechnęłam się i odwzajemniłam gest również wyciągając w jego stronę dłoń.
-Może pójdziemy na kawę?-zapytał.
-Czemu nie.
Poszliśmy do małej kawiarenki i zamówiliśmy oboje kawę. Później z kubkami w dłoniach szliśmy parkiem. Korzystaliśmy ze ślicznej pogody. Muszę przyznać, że Frank jest bardzo miły i sympatyczny. Bardzo fajnie się z nim rozmawia i jest bardzo interesujący. Na koniec spotkania wymieniliśmy się jeszcze numerami telefonów i poszliśmy w przeciwne strony. Kiedy dotarłam do mieszkania, wzięłam prysznic i postanowiłam umyć swoje długie włosy. Tak też zrobiłam. Później położyłam się na kanapie i zaczęłam analizować mój przyszły wyjazd z Brunem na Hawaje. Możecie mi wierzyć lub nie, ale tak czas mi zleciał aż do wieczora. Podsumowując oprócz biegania i poznania Franka nie zrobiłam dzisiaj nic pożytecznego. Chciałam włączyć telewizor, ale w tym samym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam niechętnie, aby je otworzyć. W progu stał nie kto inny jak mój wspaniały przyjaciel. Bez pytania wparował do środka i wygodnie się ułożył na kanapie. Zdążyłam zauważyć, że w ręku trzymał jakiś film, więc po drodze z kuchni zgarnęłam butelkę wody i paczkę chipsów po czym do niego dołączyłam.
-Co dzisiaj robiłaś ciekawego?
-Nudziłam się.
-Beze mnie nie przeżyjesz-jak zawsze szeroko się uśmiechał i zaraził mnie dobrym humorem.
Włączyliśmy film i zaczęliśmy oglądać, ale nie zajęło nam długo siedzenie w ciszy. Najpierw Mulat postanowił we mnie rzucać okruszkami i oblewać wodą, a ja nie byłam mu dłużna i już po chwili nasze oglądanie filmów zamieniło się w wojnę. Bruno akurat chciał mnie zacząć łaskotać, ale zadzwonił mój telefon. Odebrałam szybko nie patrząc na ekran.
-Halo?
-Cześć Angela tu Frank. Nie przeszkadzam?
-Nie-Bruno na mnie popatrzył ciekawskim wzrokiem i próbował podsłuchać rozmowę.
-Zadzwoniłem, bo chciałem powiedzieć nowej znajomej dobranoc.
Chciałam odpowiedzieć, ale usłyszałam jak Bruno zaczął śpiewać.
-Słuchasz radia?
-Em to mój.....
-Angela kotku chodź tu-Peter już krzyczał na cały głos, a ja piorunowałam go wzrokiem.
-To może ja ci przestanę przeszkadzać, cześć-Frank się rozłączył.
-Bruno, musiałeś?
-A kto dzwonił?
-Frank.
-Jaki Frank?
-Nie ważne-ziewnęłam-jestem śpiąca-widziałam jak Bruno się gotuje w środku, bo nie chce mu powiedzieć kim jest Frank.
Wyszłam z salonu i pomaszerowałam do łazienki. Wychodząc z niej ujrzałam jak mój kochany zazdrośnik grzebie w moim telefonie.
-Nic tu nie znajdziesz-zabrałam mu moją własność i usiadłam mu na kolanach.
Bruno złapał mnie za plecy i przybliżył mnie jeszcze bardziej do siebie. Co jakiś czas bawił się kosmykami moich włosów, wysyłając mi ten cudowny uśmiech. Wtuliłam się do niego bardzo mocno chcąc poczuć jego ciepło. Położył nas obok siebie na kanapie i ponownie pozwolił mi się wtulić w jego klatkę piersiową. Czułam jego ciepły oddech i bicie serca, nawet nie próbowałam się powstrzymać przed zaśnięciem w jego opiekuńczych i kochających ramionach.
***
Zauważyłem, że moja księżniczka zasnęła wtulona we mnie, więc nie chcąc jej budzić starałem się wykonywać jak najmniej gwałtowne ruchy. Wciąż mnie dręczyło kim jest ten cały Frank, który przedtem zadzwonił do Angeli. Może jakiś znajomy? Tylko dlaczego dzwoni o takiej później godzinie? Zaczynam mieć już jakąś paranoję, ale ja kocham tą kruszynkę, która teraz jest pogrążona we śnie. Nie poddam się dopóki jej nie odzyskam. Kocham Wenus i mam nadzieję, że uda nam się uratować naszą miłość na Hawajach, a ten cały Frank mi nie pokrzyżuje planów. Nawet jeśli są znajomymi to on ma pecha, bo to właśnie teraz Angela śpi obok mnie, a nie obok niego. To właśnie ze mną spędza 99% swojego czasu. Przysięgam, że jestem w stanie pozbyć się każdej konkurencji nawet pod postacią jakiegoś tajemniczego Franka. 

  • No to 6 rozdział już mam za sobą. Mam nadzieję, że się wam spodobał. Dziękuje za komentarze pod ostatnim rozdziałem kochani i Pozdrawiam ♥
  • Dziś dedykuję mojej kochanej siostrze Ewelinie ♥




sobota, 22 sierpnia 2015

Rozdział 5

Obudziłam się najwcześniej ze wszystkich. Chciałam wstać i pójść się przewietrzyć, ale Bruno trzymał mnie w szczelnym uścisku. Pewnie dlatego było mi tak ciepło, kiedy spałam. Spojrzałam w górę i ujrzałam jego twarz pogrążoną we śnie. Nawet nie macie pojęcia jak słodko wygląda Bruno Mars podczas snu. Włosy, które zawsze zakrywa kapeluszem, bo nie chce mu się ich układać, ma w totalnym nieładzie. Ja bym to jednak nazwała artystycznym nieładem, bo wygląda seksownie. Jego klatka piersiowa co chwilę unosiła się podczas oddychania. Wyglądał naprawdę słodko. Myślicie, że wydostanie się z jego ramion jest proste? Właśnie nie bardzo, tak mocno mnie tuli, że żeby wstać muszę zaczekać na jego przebudzenie. Chyba, że sama go obudzę. Tylko jak? Wpadłam na genialny pomysł. Ucałowałam lekko jego policzek, a ten tylko lekko się poruszył i coś wymruczał. Postanowiłam ponowić próbę. Tym razem ucałowałam pewniej jego policzek, a ten zaczął się wybudzać. Po jakimś czasie, otworzył te swoje piękne oczy, a ja od razu w nich utonęłam. Po chwili się szeroko uśmiechnął i dodał jeszcze większej słodyczy w ten sposób do swojego porannego wyglądu. Natomiast teraz do tego wszystkiego dochodzą jego cudowne, ciemne oczy i te dołeczki, kiedy się uśmiecha. On jest po prostu mężczyzną idealnym. Teraz jak na złość, nawet jak już nie spał to wciąż mnie otulał.
-Bruno puść mnie już, chciałabym wyjść na zewnątrz.
-Nie-uśmiechnął się cwanie.
-Bruno, proszę.
-Pod jednym warunkiem.
-Jakim?
-Ucałuj jeszcze raz mój policzek.
Przewróciłam oczami i z szerokim uśmiechem, spełniłam jego prośbę. Ten cieszył się jak małe dziecko, a ja mogłam w końcu wyjść i pooddychać świeżym powietrzem. Na zewnątrz panowała błoga cisza, czyli inni byli jeszcze pogrążeni we śnie. Przeszłam po cichu przez miejsce, gdzie rozłożone były namioty i postanowiłam się przejść na spacer. Kiedy byłam już przy naszych samochodach, to dogonił mnie Bruno. Wziął mnie na ręce i niósł. Ja nie mogłam za bardzo krzyczeć, żeby nie obudzić reszty, więc wolałam się poddać. Postawił mnie na ziemi i usiadł dając znak, żebym usiadła przed nim. Siedzieliśmy na wielkiej górze, patrząc na zaczynające się wybudzać Miasto Aniołów. Oplótł mnie swoimi rękami, a nogi ustawił tak, bym mogłam wtulić twarz w jego tors. Czułam się w tym momencie naprawdę szczęśliwa i kochana. Bruno zawsze wiedział jak poprawić mi humor i od dawien dawna nazywałam go najlepszą rzeczą jaka mi się w życiu przytrafiła. Tak sądzę do tej pory. Kiedy moi rodzice jeszcze żyli, powtarzali mi, że Bruno jest dla mnie mężczyzną idealnym. Mój tata, z którym spędziłam beztroskie chwile dzieciństwa, bo byłam córeczką tatusia, kiedyś skierował do mnie słowa, których nigdy nie zapomnę. Powiedział "Angelo nie ważne gdzie będę i co się będzie działo, ty zawsze będziesz dla mnie moją małą księżniczką. Tylko pamiętaj jedno, kiedyś mnie zabraknie, a moim marzeniem jest, żeby mężczyzna, który zadba o ciebie kochał cię tak samo mocno jak ja. Chciałbym, aby tym mężczyzną był Peter". Wtedy powtarzałam mu, że Hawajczyk jest tylko i wyłącznie moim przyjacielem. Muszę przyznać, że to co wtedy powiedział mój tata, ja pamiętam do dziś. Nigdy nie powiedziałam o tym Brunowi, ale wiem, że gdyby tylko Bruno mógłby być znów mój to na pewno kochał by mnie tak samo mocno jak mój tata. Kocham Bruna, bo nigdy nie przestałam go kochać, ale nie wiem czy jestem gotowa na jakiś poważny związek. Po za tym Peter nie dawno zerwał z Jessicą i jakby nie było to ja go zostawiłam bez słowa wytłumaczenia i wcale bym się nie zdziwiła, gdyby miał do mnie o to żal. Może powinnam mu powiedzieć o swoich uczuciach, ale się boję. Nie wiem sama czego, ale wolę to przemilczeć i trwać w idealnym stanie błogich scen, taka jak ta. Obejmujący mnie Bruno, dawał mi w tej chwili tak wiele ciepła, że nie potrafię pomyśleć o niczym innym jak tylko o nim.
***
Chciałbym, aby ta chwila trwała i trwała. Gdyby tylko Angela mogła być znowu moja. Marzę o tym, żeby codziennie budząc się, pierwszy widok jaki ujrzę to ona śpiąca obok mnie. Chciałbym ją mieć cały czas tylko dla siebie. Może to trochę samolubne, ale co mogę poradzić na to, jeśli dla tej kobiety straciłem głowę. Przy niej czuję się jak prawdziwy ja. Nie muszę nikogo udawać, bo ona wie jaki naprawdę jestem. Jest ze mnie dumna, że dopiąłem swego i śpiewam, ale moja kariera i pieniądze ją nie interesują. Jest zupełnym przeciwieństwem Jessiki. Jest inna niż dotąd spotkane przeze mnie w Los Angeles kobiety. Nic się nie zmieniła. Pozostała wciąż tą samą Angelą, którą pokochałem tak dawno temu i wciąż ją kocham tak samo. Moje rozmyślania, przerwał jej anielski głos.
-Bruno, jaką masz niespodziankę na dzisiaj?
-Nie powiem ci. Niespodzianka to niespodzianka.
-Ale...
-Żadnego ale. Teraz chodź, nasze śpiochy już może wstały.
Ruszyliśmy z powrotem na polanę, gdzie dostrzegliśmy naszych przyjaciół na świeżym powietrzu. Nie wyglądali zbyt dobrze. Pewnie się nie wyspali. Podszedł do mnie Phil i zaczął się przeciągać.
-Jestem już za stary, na takie pomysły-wszyscy się zaśmiali na jego słowa.
Nagle ujrzeliśmy Erica, który podskakiwał w miejscu jak jakaś małpa.
-Braciszku, odbiło ci już do końca?-krzyknąłem w jego stronę.
-Próbujesz wyskakać kaca czy po prostu masz braki z wf-u?-te słowa należały do Kamerona.
-Bardzo śmieszne, zimno mi-powiedział udając śmiech z naszych tekstów.
Pokręciłem głową zrezygnowany i zabrałem się za składanie naszych rzeczy i namiotów. Co jakiś czas spoglądałem na Angelę, która z wielką ostrożnością składała moje i jej rzeczy. Nie zdawała sobie sprawy, że ją obserwuję i bardzo mnie to cieszyło. Do torby chowała akurat moją bluzę. Nie chciałem, żeby chowała moje rzeczy, ale była bardzo uparta i stwierdziła, że ona się zajmie torbami, a ja namiotami. Wracając do bluzy. Kiedy ją składała, jak to miała w zwyczaju, przybliżyła ją do nozdrzy i pewnie zaciągała się moimi perfumami. Zawsze tak robiła. Często dawałem jej moje ulubione bluzy, których później już nie odzyskałem. Jedną miała do spania, drugą do sprzątania i do wielu innych rzeczy. Można powiedzieć, że moje bluzy kiedyś stanowiły większą część jej garderoby. Jej mama zawsze się naśmiewała, kiedy widziała swoją córkę, która szła w za dużej bluzie. Muszę przyznać wyglądała w nich słodko, a kiedy ją widziałem w moich rzeczach na sercu robiło mi się ciepło. Zwłaszcza wtedy jak przyłapywałem ją na tym, że się w nie wtulała. Po zebraniu wszystkich naszych rzeczy, pożegnaliśmy się i odjechaliśmy każdy w swoją stronę. Odwiozłem Angelę i zaniosłem jej torbę do mieszkania. Teraz czekałem aż w końcu się odwróci i się ze mną pożegna. Podeszła do mnie i ucałowała mój policzek, a ja szeroko się uśmiechnąłem.
-Widzimy się o 15. Przyjadę po ciebie.
-Bruno, a powiesz mi w końcu, co chcesz mi pokazać?
-Nie-tym razem ja ucałowałem jej policzek i zbiegłem na dół po schodach, słyszałem jeszcze jej chichot i zamykające się drzwi jej mieszkania. Wyszedłem na dół i podszedłem do samochodu. Angela patrzyła z okna i mi machała. Ja zacząłem tańczyć na chodniku na końcu zdejmując kapelusz w geście grzeczności, wysłałem jej buziaka i odjechałem. Może i dziwnie wyglądał mój 'chodnikowy taniec', ale dla tego wspaniałego uśmiechu, zrobiłbym wszystko. Ruszyłem do studnia, bo to właśnie tu chcę dzisiaj zabrać moją Wenus. Właśnie w tej chwili przypomniałem sobie, że nie powiedziałem jej na pożegnanie 'do zobaczenia Wenus', dlatego napisałem jej wiadomość o takiej treści. Jej wiadomość zwrotna brzmiała 'Mars'. Uśmiechnąłem się pod nosem i zacząłem wszystko szykować. Miałem się już zbierać po Angelę, więc ostatni raz spojrzałem na niespodziankę i szybko po nią pojechałem. Nie musiałem długo czekać, ona od razu zeszła i wsiadła do samochodu. Chcąc utrzymać ją w niepewności zawiązałem jej oczy chustą. Przez całą drogę pytała, gdzie jedziemy, ale w odpowiedzi słyszała tylko moje gwizdanie lub śpiewanie piosenek z radia. Dojechaliśmy na miejsce, więc pomogłem Angeli wyjść i poprowadziłem ją do studia. Zaraz po przekroczeniu progu, zdjąłem jej chustę. Ona najpierw się przeszła, a później z ogromną radością opowiadała mi o moich początkach, o tym, że jest dumna. Czułem wtedy pełnię szczęścia. Wenus jak nikt mnie rozumie i teraz znowu mi to udowodniła. Posadziłem ją i dałem jej słuchawki, a sam poszedłem do kabiny i odśpiewałem naszą piosenkę "Count on me". Angela się popłakała i pierwsze co zrobiła to wylądowała w moich ramionach. Wiedziałem, że się ucieszy, ale dzięki jej reakcji mógłbym jej robić takie niespodzianki codziennie. Siedzieliśmy w studiu do późnego wieczora. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i zjedliśmy zamówioną hawajską pizzę. Bawiliśmy się tak jak kiedyś. Poszedłem nalać nam soku, ale kiedy wróciłem Angela spała. Pochyliłem się nad nią i ucałowałem jej czoło. Wziąłem ją na ręce i bezpiecznie odstawiłem ją do jej mieszkania. Zaniosłem ją do jej sypialni i ułożyłem do snu. Następnie sam położyłem się w salonie na kanapie i zasnąłem szczęśliwy. Szczęśliwy, że moja Angela znów odzyskuje dawną pełnię szczęścia i z tego mogę być najbardziej dumny.

  • Pozostaje mi czekać na wasze opinie na temat tego rozdziału. Serdecznie was Pozdrawiam kochani i dziękuje ślicznie za ostatnie komentarze ;)
  • Dziękuje ci ślicznie Dominiko za polecenie u siebie mojego bloga to miłe z twojej strony.
  • Widziałam także, że pojawili się nowi czytelnicy i naprawdę jestem szczęśliwa, że ktoś czyta moje wypociny. Jeszcze raz wam wszystkim z całego serduszka bardzo dziękuje ♥


wtorek, 18 sierpnia 2015

Rozdział 4

-Angela małpo, wstawaj na śniadanie!
Cudownie, dlaczego moja przyjaciółka Susan zawsze musi tak wcześnie wstawać? Przez to ja też się nie wysypiam. Zwlekłam się niechętnie z łóżka, wzięłam ciuchy i poszłam się ogarnąć. Wyszłam po dziesięciu minutach z łazienki i zastałam Susan czekającą na mnie przy stole. Dosiadłam się i w ciszy zaczęłam jeść. Nie wiem dlaczego, ale nie mam na nic ochoty. Mój humor dzisiaj nie jest najlepszy. Skończyłam jeść śniadanie i poszłam przed telewizor. Susan kroczyła za mną jak cień i pewnie zastanawiała się dlaczego mam złe samopoczucie, ale nie zadawała zbędnych pytań. Byłam jej za to wdzięczna. Siedziałyśmy spokojnie i oglądałyśmy jakąś beznadziejną telenowelę, ale ktoś postanowił nam w tym przeszkodzić i zadzwonić do drzwi. Moja towarzyszka poszła otworzyć, a już po chwili wróciła do salonu z bukietem róż w ręku. Położyła go obok mnie, uśmiechając się i przełączyła kanał w telewizji. Ja zaskoczona, dostrzegłam liścik wśród kwiatów i ciekawość zwyciężyła, przeczytałam. 
Namioty załatwione na dzisiaj. Przekaż też Susan, chociaż ona spotka się z Erickiem. Przyjadę po ciebie i twoje rzeczy o 19. Całuje twój Mars :*
Mimo wszystko na moją twarz, wpełzł szeroki uśmiech. Parę słów i kwiaty, ale tak bardzo cieszą. Jednak prawdopodobnie to przez to od kogo to dostałam. Susan również przeczytała karteczkę i postanowiła, mnie wyciągnąć na zakupy. Nie miałam zbytnio wyboru, więc się zgodziłam. Po galerii chodziłyśmy już chyba całe trzy godziny, więc postanowiłyśmy się rozdzielić i same poszukać czegoś dla siebie. Zwykle kiedy chodzimy razem to więcej czasu nam to zajmuje i nie zawsze uda nam się coś wybrać. Przemierzałam kolejne alejki, które zapełnione były kolorowymi ciuchami. Moją uwagę przykuł sklep, gdzie w większości można było znaleźć koszule, kapelusze, trampki i masę różnych koszulek czy też kurtek. Idealny sklep dla Bruna, pomyślałam. Od razu tam weszłam i postanowiłam wybrać sobie jakąś koszulę w kratę. Oglądałam każdą po kolei i czułam się nieswojo. Czułam się jakby ktoś mnie cały czas obserwował. Tylko dlaczego? Może to tylko takie uczucie, bo jestem tu pierwszy raz? No nic, wzięłam jedną z tych, które najbardziej mi się podobały i skierowałam się do przymierzalni. Ściągnęłam swój sweterek i zaczęłam odpinać guziki koszuli i ją założyłam, ale nagle zasłona, dająca mi trochę prywatności, niebezpiecznie się poruszyła, a w lustrze dostrzegłam cwany uśmieszek Bruna. Zasłoniłam się szybko, bo guzików nie zdążyłabym zapiąć i odwróciłam się do niego.
-Bruno, co ty tu robisz?-ten nic nie mówiąc podszedł do mnie i nas zasłonił. Zapiął parę guzików na górze koszuli, zakrywając mój biust i wyszedł bez słowa. Byłam w szoku. Nie potrafiłam się ruszyć z miejsca ani nic powiedzieć. Przebrałam się z powrotem i poszłam do kasy z moim zakupem. Zapłaciłam i wciąż będąc w szoku, poszłam do Susan. Ona wybrała sobie sukienkę i mogłyśmy już wracać. W połowie drogi się z nią rozstałam i pomaszerowałam do własnego mieszkania. Postanowiłam naszykować rzeczy na dzisiejszą noc. Do niewielkiej torby zmieściłam śpiwór i poduszkę. Natomiast do mojej podręcznej torebki spakowałam bluzę, spodnie na zmianę i znając głupie pomysły chłopaków, zaopatrzyłam się również w strój kąpielowy. Niewiele myśląc, zaczęłam się też sama ubierać. Włosy po dokładnym umyciu i wysuszeniu związałam w koka. Ubrałam jasne jeansy i moją nową koszulę. Na nogi założyłam jeszcze moje ulubione czarne trampki, które na dzisiaj nadają się idealnie. Wyrobiłam się na godzinę 19:50, więc do przyjazdu Bruna zostało niewiele czasu. Jak mam się zachować, po jego dzisiejszym wybryku? Dlaczego on w ogóle to zrobił? Postanowiłam na to nie zwracać większej uwagi i nie przejmować się tym. Punktualny jak zawsze Peter, zadzwonił do drzwi, więc zabrałam swoją torbę, torebkę i wyszłam do niego na korytarz. Przywitałam się z moim przyjacielem i ruszyliśmy w kierunku jego samochodu. Nawet nie macie pojęcia jaki Bruno potrafi być uparty. Cały czas za mnie nosił moje rzeczy, mimo tego, że wcale nie są ciężkie. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, większość osób już była. Wzięliśmy się od razu za rozkładanie namiotów i układanie w nich naszych rzeczy. Po skończeniu, położyliśmy się na trawie, patrząc w ciemniejące niebo.
-Angel, ładna koszula-usłyszałam głos Urbany.
Chciałam jej odpowiedzieć, ale mój ukochany przyjaciel mi w tym przeszkodził.
-Zgadzam się. Jest naprawdę świetna. Guziki trochę ciężko się zapina, ale zawsze można poprosić o pomoc-powiedział cwaniacko się do mnie uśmiechając.
-Dobra ludzie, może czas zacząć wariactwo?-zapytał Phred, wyciągając alkohol.
Zareagowaliśmy entuzjastycznie i nie było dzisiaj osoby, która by nie piła. Dobrze, że dzieci Urbany i Phila zostały pod okiem ich czujnej opiekunki. Włączyliśmy muzykę z radia samochodowego i zaczęliśmy tańczyć. Muszę przyznać, chłopaki tańczą nieziemsko. Właśnie pląsałam z Philem, kiedy Bruno powiedział, że odbija i już po chwili wylądowałam w jego silnych ramionach. Zdecydowanie to Hawajczyk rządzi w kwestii tańczenia. Jak na złość muzyka zrobiła się wolniejsza, więc Bruno przeniósł swoje ręce na moją talię i przybliżył mnie do siebie. Ja splątałam moje dłonie na jego karku i wtuliłam się do jego klatki piersiowej. Wszystko inne przestało mieć teraz dla nas znaczenie, liczyliśmy się tylko my i nasza bliskość.
-Ej zakochani, muzyka się już skończyła-zawołał Lawrence.
My się od siebie odsunęliśmy i powędrowaliśmy do reszty. Bruno na koniec posłał mi jeszcze całuska, na co ja pokiwałam głową i się uśmiechnęłam. Siedzieliśmy na dworze rozmawiając i wygłupiając się do 1:00, więc w końcu udaliśmy się do namiotów. Ja dzieliłam moje miejsce do spania z Susan, która nie mogła zasnąć bez Ericka. Pozwoliłam jej do niego iść, a sama założyłam słuchawki na uszy i pogrążyłam się we własnych myślach.
***
Wyszedłem z namiotu, który dzieliłem z moim bratem, bo Susan postanowiła przyjść do swojego chłopaka. Wyszłem za zewnątrz i zapaliłem papierosa. Tyle razy sobie obiecałem, że w końcu rzucę palenie, ale nie potrafię. To jest po prostu uzależnienie. Gdyby moja ukochana Angela teraz to widziała to pewnie, wyrwała by mi papierosa z ręki i powiedziała, że jestem nieodpowiedzialny. Dzisiejsza sytuacja ze sklepu była wykonana przeze mnie nieświadomie. Szczerze mówiąc, wtedy nie zastanawiałem się nad tym co robiłem, tylko słuchałem głosu serca. Angela była w szoku, ale szybko o tym zapomniała. Do tego jeszcze ten nasz dzisiejszy taniec. Wiem, że muszę zastopować, ale w jej towarzystwie nie myślę racjonalnie. Czasami trudno jest się powstrzymać przed pewnymi rzeczami tak jak dzisiaj przed zapięciem guzików w jej nowej koszuli. Dokończyłem palenie i zacząłem się zastanawiać dokąd pójść. No tak, przecież Susan jest w namiocie z Angelą, a jeśli poszła do nas to Wenus jest sama. Bez dłuższego zastanowienia się, wbiłem do niej. Leżała ze zamkniętymi oczami i słuchawkami w uszach. Pewnie dlatego nie zauważyła, że ktoś jest tu z nią. Położyłem się obok niej i wpatrywałem się w jej śliczną twarz, pogrążoną w myślach. Podparłem łokciem głowę i odwróciłem się w jej kierunku. Chcąc dać znać, że tu jestem, chciałem zaśpiewać piosenkę, którą akurat słuchała. Jak się okazało, była to jedna z jej ulubionych piosenek. Mianowicie słuchała Michaela Jacksona "Billie Jean". Uśmiechnąłem się pod nosem i zacząłem śpiewać tak dobrze znaną mi piosenkę. Angela musiała mnie usłyszeć, dlatego wyjęła słuchawki i wpatrywała się we mnie. Nie przerywała mi, widocznie chciała słuchać jak śpiewam. Kiedy skończyłem zaczęła klaskać.
-Bruno czemu się tu pojawiłeś?-zapytała po chwili ciszy.
-Susan poszła do Erica, a przecież to ja dzieliłem z nim namiot, więc nie miałem się gdzie podziać.
-Rozumiem, to co robimy?-usiadła po turecku i wyczekiwała odpowiedzi.
-Gramy w szczerość?
-Jasne.
Wypadło, że ja miałem zadać pierwszy pytanie, więc chwilę się zastanawiałem. W końcu postanowiłem, zacząć od czegoś łatwiejszego.
-Twój ulubiony artysta?-spojrzała na mnie z tym swoim przepięknym uśmiechem.
-Michael Jackson i niejaki Bruno Mars, ale nie wiem czy znasz.
-Raczej nie, a fajny jest?
-Wspaniale śpiewa, kocham jego twórczość. Do tego jest bardzo przystojny i ma zajebisty styl-uniosła brwi ku górze.
-Mam się czuć zazdrosny?
-Może. Dobra moja kolej. Do jakiej piosenki mam wystąpić z tobą w teledysku?
-"Gorilla".-zdziwiła się moją odpowiedzią.
-Jesteś pewien. Jak chcesz nagrać coś do takiego tekstu?
-Spokojnie kochanie, mam już plan-dotknąłem lekko jej kolana.
-Twoja kolej-tylko tyle była w stanie powiedzieć, a na jej policzkach dostrzegłem słodkie rumieńce.
-Jakie masz plany na jutro?
-Będę odsypiać dzisiejszą noc-ziewnęła.
-O nie. Na jutro mam niespodziankę, w takim razie idziemy teraz spać.
Położyłem się i przymknąłem oczy. Usłyszałem chichot Angeli, która po chwili się we mnie wtuliła. Ja ją objąłem ramieniem i jeszcze wyszeptałem 'dobranoc Wenus'. Poczułem, że się uśmiecha i mocniej się wtuliła. Ja chwilę ją obserwowałem, aż w końcu sam udałem się do krainy spokoju.

  • Jak widać, Bruno coraz bardziej się rozkręca. Następny pojawi się w przeciągu dwóch dni, przynajmniej tak myślę. Pozdrawiam kochani :*
  • Pragnę zadedykować ten rozdział i całe opowiadanie pięciu wspaniałym osobą, które wytrwale czytają ;)
  1. Ola, która prowadzi wspaniałego aska o Brunie. Jesteś bardzo motywująca i wspierająca w tym co robię. Dziękuje ci za to bardzo kochana ♥
  2. Klaudia, która również bardzo mnie motywuję i obdarza moją pracę miłymi słowami na asku ♥
  3. Tolka, która jest ze mną od mojego pierwszego opowiadania, a było ich już sporo. Zawsze mnie motywujesz, dajesz wspaniałe komentarze i także piszesz jedne z moich ulubionych opowiadań ♥
  4. Moja ukochana przyjaciółka Marta, która jest ze mną zawsze, niezależnie od jakiej sytuacji. Dziękuje za ostatnie pocieszenie (dobrze wiesz o co chodzi). Kocham cię ♥
  5. Oraz moja ukochana siostra Ewelina, która również czyta moje każde wypociny i jak nikt inny czeka na każdy rozdział mojego każdego opowiadania z niecierpliwością ♥
Kocham was wszystkie. Pomimo tego, że nie komentujecie na moim blogu to przekazujecie mi swoje uwagi na asku lub w cztery oczy. To właśnie dzięki wam widzę sens w tym co robię ☺


poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rozdział 3

Szybko zamknęłam mieszkanie i w pośpiechu złapałam taksówkę. Przez moje zaspanie znowu się spóźnię. Zapłaciłam taksówkarzowi należne, nie odbierając reszty i popędziłam w kierunku budynku. Od wejścia powitały mnie jak zwykle chłodne spojrzenia recepcjonistek i sekretarek. Co ja im takiego zrobiłam? Przebrałam się w expresowym tempie i wbiegłam na salę taneczną. Nasza choreografka nie lubi spóźnień i wyrzuca tych, którzy się spóźniają. Później takie osoby nie dostają roli w przedstawieniach i mogą tylko pomarzyć o ponownym wróceniu tutaj. Dlatego, kiedy stawałam w rząd z innymi tancerzami, zaczęły trząść mi się kolana. Choreografka właśnie coś tłumaczyła grupie, aż w końcu pozwoliła odejść i wykonać rozgrzewkę. Niestety mnie zatrzymała, co nie wróżyło dobrze.
-Panno Fox, spóźniła się pani-moje serce zaczęło szybciej bić.
-Tak wiem, ale...
-Żadnego ale. Jesteś jedną z najbardziej utalentowanych tancerek i odstawiasz takie numery. Przykro mi to mówić, ale są pewne zasady i ciebie one też dotyczą. Wylatujesz z przedstawienia, a główną rolę zamiast ciebie zagra Mia-spojrzałam na moją odwieczną rywalkę, która w tym momencie się uśmiechała. Była zadowolona, bo w końcu udało się jej dopiąć swego.
-Proszę pani....
-Do widzenia panno Fox.
Z bólem serca wyszłam z sali tanecznej, ale nie dałam pokazać swoim wrogom, że mnie to ruszyło. Jak tylko wyszłam na korytarz, schowałam twarz w dłonie i się rozpłakałam. Przechodzący pracownicy budynku pytali czy wszystko w porządku, więc musiałam się pozbierać. Przebrałam się ostatni raz w tym miejscu i wybiegłam na korytarz. Znów poczułam te zimne spojrzenia, których już nie wytrzymałam. Odwróciłam się do nich i zaczęłam krzyczeć.
-Nie macie nic innego do roboty jak tylko obserwować mnie. Wzięlibyście się do robienia czegoś porządnego, ale nie. Wy wolicie kopać leżącego. Już mnie tu nie zobaczycie zadowoleni!-spuścili głowy, a ja wyszłam na zewnątrz i odetchnęłam z ulgą. Straciłam pracę, moje marzenie i nadzieję na utrzymanie mieszkania. Życie zaczyna mi się walić. Jedynym plusem jest to, że pogodziłam się z Brunem. On został ostatnią moją nadzieją na uśmiech na mojej twarzy i rozbawienie w moich oczach. Niczego bardziej teraz nie pragnę jak przytulenie się do jego silnych ramion i wyżalenie się mu. Jednak wiem, że on też ma swoje życie. Nie powinnam mu przeszkadzać. Ruszyłam powoli w kierunku mojego mieszkania i jak tylko tam weszłam, rzuciłam się na kanapę i znów zaczęłam płakać, a moim słuchaczem i pocieszycielem stała się poduszka. Moje marzenie o tańcu zgasło jak płomień świeczki. Bezpowrotnie, zostawiając dym smutku i goryczy.
***
Usłyszałem zamykające się drzwi, a po chwili do salonu weszła szeroko uśmiechnięta Jessica. Kiedy jednak mnie zobaczyła, uśmiech jej zrzedł. Pewnie myślała, że będę w studiu. Podeszła do mnie i ucałowała mój policzek. Miała zostać u koleżanki tylko na jedną noc, tymczasem nie było jej już dwie. Jestem wściekły i mam podejrzenia. Zresztą mam do tego prawo, bo już raz kiedyś mnie zdradziła. Przepraszała, a ja głupi jej wybaczyłem. Jeśli jednak znów to zrobiła to może być pewna, że już nigdy jej nie pozwolę przekroczyć progu tego domu.
-Gdzie byłaś?
-U koleżanki, zostawiłam ci karteczkę.
-Miałaś u niej zostać na jedną noc, a nie na dwie.
-Oj przeciągnęło nam się-odpowiedziała nawet na mnie nie patrząc-idę wziąć prysznic.
Zniknęła za rogiem, a ja zrezygnowany położyłem się na kanapie, zakrywając głowę kapeluszem. Nagle usłyszałem dźwięk telefonu. Jessica zapomniała go zabrać, a zawsze przede mną go chowała. Nie powinienem tego robić, ale odczytałem wiadomość, którą dostała od jakiegoś Marka.
Było wspaniale, tak jak zawsze. Wróciłaś do Brunowskiego, więc nie przeszkadzam już w zadowalaniu jego. Całuję twój Mark.
Ps. Wyciągnij od niego w końcu kasę na ten samochód.
Tego się nie spodziewałem. Odłożyłem telefon i czekałem na moją 'ukochaną', która już po chwili wyszła z łazienki i chciała mnie przytulić. Myślała, że załagodzi sprawę, stając obok mnie w samym ręczniku. Tylko, że ona nie wie co przed chwilą odczytałem. Odsunąłem się od niej, a ona spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
-Wychodzę i jak wrócę ciebie ma tu nie być-powiedziałem z bólem i zbierałem się do wyjścia.
-Bruno, ale dlaczego?-zapytała udając płacz i niewinność. Niestety tym razem na mnie to nie podziałało.
-Mark może ci pomóc w przeprowadzce.
Po tych słowach wyszedłem i pierwsze co zrobiłem to wsiadłem w samochód i zacząłem się zastanawiać, gdzie mam się teraz udać? Phil? Nie, nie chcę mu robić problemów, kiedy może w końcu pobyć z rodziną. Wenus? Tak, to najlepsze wyjście z sytuacji. Zna mnie lepiej niż ktokolwiek inny i na pewno będzie umiała mi coś doradzić i mnie pocieszyć. Po drodze kupiłem w sklepie jeszcze wino słodkie, ulubione od Angeli i niepewnie już stałem przed jej drzwiami. W końcu zapukałem lekko i dopiero po paru minutach usłyszałem, że przekręca klucz w drzwiach. W końcu, kiedy je w pełni otworzyła, mogłem dostrzec jej sylwetkę. W jej mieszkaniu panował mrok, a ona wyglądała jakby nie miała ochoty żyć. Miała na sobie powyciągane dresy. Włosy w totalnym nieładzie i podkrążone oczy. Jednak dla mnie, wciąż wyglądała jak anioł. Zdziwiła się moim widokiem.
-Bruno?-chyba tylko tyle, była w stanie powiedzieć.
-Widzę, że nie tylko ja potrzebuję pocieszenia-pomachałem jej przed twarzą butelką wina, na co ona mnie wpuściła. 
Kiedyś jak któryś z nas miał jakiś problem to kupowaliśmy wino lub pudełko lodów i pocieszaliśmy się nawzajem. Dziś tradycji ma się stać zadość i uczynimy to samo. Usiadłem naprzeciwko niej i wpatrywałem się w nią. 
-Kto pierwszy opowiada?-powiedziała z bólem w oczach i prośbą, abym to ja zaczął.
-No dobra. Od czego by tu zacząć, może od tego, że Jessica mnie drugi raz zdradziła, a ja wyrzuciłem ją z domu i w sumie to tyle-Angela wybałuszyła oczy i na mnie spojrzała ze współczuciem.
-A to suka-zaśmiałem się na jej słowa, a ona razem ze mną.
-To może teraz ty?
-Hmm.. Spóźniłam się na próbę i wyrzucili mnie z przedstawienia. Zniszczyli moje marzenie i nadzieję na utrzymanie tego mieszkania-teraz to ja wybałuszyłem oczy.
Za zwykłe spóźnienie potraktowali ją jak śmiecia. Zauważyłem, że mojej ukochanej Wenus jest coraz trudniej powstrzymać łzy, więc ją przytuliłem mocno i zacząłem gładzić po włosach. Ona się nie odsunęła tylko jeszcze mocniej się we mnie wtuliła. Wiecie jakie to uczucie trzymać w ramionach cały swój świat? Ja właśnie teraz wiem i wierzę, że uda mi się ją odzyskać. Najpierw tylko muszę wszystko na nowo między nami poukładać, bo nie chcę jej do siebie zrazić. Możemy być na początku przyjaciółmi tak jak kiedyś, takimi bliższymi. Tylko niech wokół niej nie kręcą się żadni faceci, bo ich zabiję.
-Angela nie płacz. Mam pomysł. Znajdę ci jakąś pracę, a teraz potrzebujesz się trochę rozerwać.
-Co, ale jak?
-Pytasz o pracę czy rozrywkę?
-To i to.
-Na początek możesz wystąpić w jakimś teledysku ze mną, a później się zobaczy. Oczywiście dostaniesz należne wynagrodzenie. 
-Ale Bruno, ja nie mogę cię wykorzystywać.
-Ty mnie nie wykorzystujesz, ja ci pomagam, a jeśli chodzi o rozrywkę to mam pewną niespodziankę, więc się szykuj i zaraz wychodzimy.
-Dziękuje-jeszcze raz się we mnie wtuliła.
-Nie ma za co Wenus-zrobiłem cwaną minę, a ona pokazała mi język.
-Mars-krzyknęła i zniknęła za drzwiami łazienki.
Wyszła po niecałych piętnastu minutach. Miała na sobie dopasowane rurki i lekki sweterek. Włosy związała w niedbałego kucyka, a jedyny makijaż jaki miała to tusz do rzęs i błyszczyk na ustach. Jej nie było to potrzebne. Jest piękna i naturalna. Złapałem ją za rękę i wyszliśmy z jej mieszkania. Zaprowadziłem ją do samochodu i ruszyliśmy w drogę. Parę razy pytała gdzie jedziemy, ale ja byłem nieugięty i jej nie powiedziałem. Kiedy dotarliśmy na miejsce, zakryłem jej oczy i poprowadziłem w moje ulubione miejsce. 
***
Jestem strasznie ciekawa, co ten wariat znowu wymyślił. W końcu odsłonił mi oczy, a ja ujrzałam widok na Los Angeles. To było takie piękne. Jednak to nie wszystko. Obok prowadziła ścieżka, która była przysłonięta drzewami rosnącymi na wprost siebie. Tworzyły nad tą ścieżką wspaniały dach. Ruszyliśmy w jej głąb, a ja nie potrafiłam nic powiedzieć. To miejsce jest wspaniałe. Z każdym krokiem robiło się coraz ciemniej i tajemniczej, ale niesamowicie pięknie i spokojnie. W końcu ścieżka doprowadziła nas na polanę, gdzie rosło mnóstwo kolorowych kwiatów, a trawa była jasna i taka miękka. Położyłam się na niej i spojrzałam w niebo. To miejsce jest idealne na odpoczynek czy przemyślenia. Od razu pokochałam to miejsce. Bruno położył się obok mnie i podarował mi najwidoczniej zerwaną przed chwilą stokrotkę, którą najpierw przejechał wzdłuż mojej twarzy i szyi wywołując łaskotki. Uśmiechnęłam się i wtuliłam w jego klatkę piersiową. Czułam się szczęśliwa i komuś potrzebna. Chwilę ciszy przerwał Mulat.
-Trzeba tu kiedyś zrobić nocowanie w namiocie z całą ekipą-spodobał mi się ten pomysł.
-Bruno to świetny pomysł.
-Wiem, ja mam same świetne pomysły-uśmiechnął się szeroko.
Uderzyłam go lekko z łokcia, a kiedy ten chciał oddać, uciekłam. Niestety Bruno jest szybszy, więc z łatwością mnie dogonił i przewiesił mnie sobie przez ramię. Chciałam się wyrwać, ale nie dałam rady. Położył mnie na trawie i oparł swoje ręce obok mojej głowy, co sprawiało, że wisiał nade mną. Ucałował moje oba policzki i czoło, na koniec patrząc głęboko w oczy.
-Przeszły panią ciarki czy mi się wydaję?-zapytał z pewnym siebie uśmiechem.
-Wydaje ci się.
-A ja myślę, że tak na mnie reagujesz. Nie martw się, każda dziewczyna w moim towarzystwie tak na mnie reaguje.
-Nie bądź taki pewny siebie głupku-zrzuciłam go i uciekłam do samochodu.
Bruno przybiegł po chwili i udał obrażonego, więc ucałowałam jego policzek, a ten się uśmiechnął. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, ale musieliśmy wracać. Bruno mnie odwiózł, pożegnał się ze mną i pojechał załatwiać nasz wypad pod namioty z całą ekipą, a ja czekałam na Susan. Miała przyjść, bo się martwiła o mnie, ale kiedy zobaczyła, że się uśmiecham i jestem szczęśliwa to powiedziała tylko 'Bruno' i już o nic nie pytała. Opowiedziałam jej o polanie i namiotach. Zareagowała tak samo spontanicznie jak ja i od razu się zgodziła. W końcu trzeba korzystać ze zwariowanych pomysłów i dać się ponieść szaleństwu. Susan postanowiła u mnie nocować, więc zrobiłyśmy sobie wieczór filmowy.

  • Podobał się rozdział? Mam nadzieję, że tak i czekam na wasze opinie. Dziękuje kochani za ostatnie komentarze i Pozdrawiam ♥




sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział 2

Obudziłam się, bo wyczułam przyjemny zapach, wydostający się z kuchni. Od razu tam pomaszerowałam i ujrzałam moją przyjaciółkę Susan, która coś przygotowywała. Uśmiechnęłam się i usiadłam na krzesełku. Ta jak tylko w końcu mnie zauważyła, wskazała palcem na drzwi łazienki. Oznaczało to, że najpierw musiałam się ogarnąć. Pokazałam jej język, na co ona pokręciła zrezygnowana głową i pobiegłam do pomieszczenia wcześniej wspomnianego. Spojrzałam w lustro i się przestraszyłam. Włosy w totalnym nieładzie i podkrążone oczy. W końcu przepłakałam całą noc w ramionach przyjaciółki, więc czego mogłam się spodziewać. Jak najszybciej umiałam, ogarnęłam się i czułam jak głód coraz bardziej daje się we znaki. Szybko przebiegłam dystans z łazienki do kuchni i ponownie zajęłam miejsce przy stole, gdzie czekało już na mnie śniadanie. Zaczęłam wcinać moje ulubione gofry z truskawkami i patrzyłam z zainteresowaniem na Susan, która cały czas pisała z kimś na telefonie, nie zwracając na mnie uwagi. Postanowiłam się tym nie przejmować i zajadając poranny posiłek, myślałam o tym co wczoraj się wydarzyło. Co zrobiłby Bruno, gdybym nie uciekła? Jak zareagowałby na to co było przyczyną mojego wyjazdu i zerwania z nim kontaktu? Doszłam do wniosku, że moja ucieczka była głupia. Powinnam była mu wszystko wytłumaczyć i chociaż dać do zrozumienia, że wciąż mu ufam jak nikomu innemu i że strasznie tego wszystkiego żałuje. Po takim czymś może zostalibyśmy chociaż przyjaciółmi? Strasznie mi go brakuje. Brakuje mi naszych rozmów, żartów i szalonych wybryków. Miło czasami usiąść w ciszy i powspominać te stare czasy. Gdyby teraz jakimś cudem Bruno pojawił się znów naprzeciw mnie to wytłumaczyłabym mu wszystko i liczyła na wybaczenie. Nie chcę zbyt wiele. Wystarczy mi, że znów bylibyśmy przyjaciółmi. Nawet mimo tego, że moje serce na jego widok robi fikołki i bije szybciej, a w brzuchu pojawia się stado motyli. Susan przerwała mi moje myśli, machając przed twarzą dłonią. Otrząsnęłam się i spojrzałam na nią.
-No nareszcie, zawiesiłaś się, a ja mam bardzo ważne pytanie-uśmiechnęła się szeroko.
-Jakie?
-Idziemy na plażę?-miała cwaną minę i od razu wyczułam, że jest w tym jakiś haczyk.
-Same?
-Nie ze znajomymi, których poznasz dzisiaj jak się zgodzisz.
-Niech zgadnę to Hooligani?
-Skąd wiesz?
-Znam cię Susan to wystarczy. Bruno też będzie?
-Raczej tak-spojrzała na mnie niepewnie.
Nastała cisza, a ja rozważałam wszystkie za i przeciw.
-No dobra zgoda.
-Co, zgodziłaś się? Angela ty masz gorączkę?-dotknęła mojego czoła.
-Nie po prostu się zgodziłam.
-To świetnie-zaczęła skakać i piszczeć jak wariatka.
Odstawiłam talerz i poszłam do małego salonu, gdzie włączyłam telewizor. Zaczęłam się zastanawiać co ubrać. Wiadomo na plażę strój kąpielowy, ale co na górę? Moje myśli zaczęły odpływać znów do Hawajczyka. Ciekawe jak będzie wyglądał i co zrobi jak mnie znów zobaczy. Jak na złość z telewizora zaczęła wydostawać się jego piosenka "Grenade". Wpatrzyłam się w ekran telewizora i nie spuszczałam wzroku z niego. Jeszcze ten garnitur, który ma na sobie w teledysku nie pozwalał mi racjonalnie myśleć.
***
Wchodząc do salonu już z daleka usłyszałam śpiewającego Bruna. Angela siedziała i jak zaczarowana wpatrywała się w ekran, nawet nie zwracała na mnie uwagi. Ona go wciąż kocha i wiem, że bez niego nie da sobie rady. Dlatego właśnie mój plan jest słuszny i musi zostać wykonany. Wplątani w niego są Eric i Philip, którzy postanowili mi pomóc. Korzystając z tego, że Angela była zajęta, napisałam wiadomość do Phila.
Zgodziła się, teraz twoja kolej na wyciągnięcie Bruna.
                                                                              Susan.
Czekałam dłuższą chwilę na jego odpowiedź. 
Zaraz u niego będę ;)
                            Philip.
Uśmiechnęłam się pod nosem i przysiadłam do przyjaciółki, która nawet się nie spodziewała mojego planu. To bardzo mnie cieszyło, niczego nie pragnę tak bardzo jak szczęścia tej kochanej wariatki.
***
Otworzyłem oczy i chciałem wstać, ale ogromny ból głowy mi w tym przeszkodził. Wczoraj za dużo wypiłem, czego teraz czuję skutki. Podreptałem do kuchni, wziąłem tabletkę i popiłem wodą. Chciałem w spokoju znów położyć się spać, ale usłyszałem pukanie w drzwi. Poszedłem niechętnie otworzyć, a od progu przywitał mnie jak zwykle uśmiechnięty Phil.
-Czego chcesz-warknąłem, wpuszczając go do środka.
-Widzę, że ktoś popił i teraz ma kaca. Jest Jessica?
-Nie ma.
-To nawet lepiej. Mam propozycję nie do odrzucenia. 
-Jaką?-spojrzałem na niego i przetarłem oczy.
-Zbieraj się i jedziemy na plażę z ekipą.
-Co, ale...
-Żadnego ale, to ci dobrze zrobi.
Nie chciałem się z nim kłócić, więc posłusznie udałem się do łazienki, w celu ogarnięcia się. Po niecałych dwudziestu minutach jechaliśmy już w kierunku plaży. Jedno mi nie dawało spokoju, więc musiałem o to zapytać mojego przyjaciela.
-Kto tam będzie?
-Chłopaki, moja żona z dziećmi i niespodzianka.
-Słucham jaka niespodzianka?
-Zobaczysz-odpowiedział tajemniczo.
Teraz mi to nie dawało spokoju. Czyżby chodziło o Angelę? Nie to niemożliwe, a może jednak? Byłbym w stanie jej wszystko wybaczyć. W końcu dużo wycierpiała, a mnie nie było przy niej. To ja powinienem był ją przepraszać. Jak to naprawdę ona będzie na tej plaży to przysięgam, że pierwsze co zrobię to ją wezmę w ramiona i powiem ile dla mnie znaczy. 
*** 
Ja, Susan i reszta ekipy czekaliśmy już tylko na Phila i Bruna. Zdążyłam się już ze wszystkimi zapoznać i są genialni. Czuję, że stali się już moimi dobrymi przyjaciółmi. Są bardzo zwariowani, ale przynajmniej w ich towarzystwie nie ma nudno. Szczególny kontakt złapałam z Urbaną i dziećmi. Takie słodkie szkraby. W tym momencie dostrzegłam uśmiechającego się Lawrenca i Hernandeza zmierzających w naszą stronę. Bruno szeroko się uśmiechał i na mnie patrzył. Ja poczułam, że się rumienię i nogi się pode mną uginają. W końcu do nas dotarli i ze wszystkimi się przywitali. Ku mojemu zdziwieniu Bruno mocno mnie przytulił na powitanie, a po moim ciele przeszły ciarki. Czułam jak jego silne, męskie ramiona mnie otulają i jeszcze chwila i rzucę się na niego. Strasznie mi brakowało zapachu jego perfum i jego dotyku. To była najpiękniejsza chwila od bardzo dawna w moim życiu. Po chwili Bruno się odsunął i spojrzał na mnie. Chciałam mu powiedzieć o wszystkim, ale mnie powstrzymał.
-Nic nie mów. Ja wszystko wiem i cieszę się, że tu jesteś.
Uśmiechnęłam się i niekontrolowanie po moich policzkach spłynęły pojedyncze łzy. Hawajczyk widząc to otarł je i ucałował moje czoło i dłonie od wewnętrznej strony. Na mojej skórze poczułam ciepło jego ust, co wywołało drgawki. Po chwili Mulat na mnie spojrzał i powiedział do ucha.
-Zostańmy znów przyjaciółmi-ledwo co się opanowałam czując jego bliskość.
W odpowiedzi się uśmiechnęłam i chciałam z Brunem spędzić parę chwil, ale Urbana postanowiła, że musi mi powiedzieć coś ważnego. Rozłączyliśmy się. Dziewczyny i dzieci siedziały na kocach i rozmawiały o babskich sprawach. Natomiast chłopcy co jakiś czas kąpali się w wodzie lub chodzili do baru po drinki. Zauważyłam, że Peter cały czas na mnie zerka, co mnie onieśmielało. Znów mogłam być szczęśliwa i miałam powód do uśmiechu. Nawet nie jestem w stanie uzasadnić mojego szczęścia w tej chwili. Nawet nie wiedząc kiedy, zostałam sama na kocu. Postanowiłam z tego skorzystać i zakładając okulary na nos, poczęłam się opalać. Mój spokój jednak nie trwał za długo, bo po chwili poczułam jak coś mokrego na mnie opada i zasłania mi słońce. Otworzyłam oczy, a nade mną leżał Bruno. Opierał się na rękach, które położył po obu stronach mojej głowy i wpatrywał się we mnie tym swoim cwanym uśmieszkiem.
-Bruno ziąbisz mnie, jesteś cały mokry-ten zaczął się śmiać i nie dawał za wygraną.
-Kochanie nie wyrywaj się tak. To tylko woda-powiedział z uśmiechem.
-Złaź szczurze.
-Co powiedziałaś?
-Nazwałam się szczurem.
Już po chwili żałowałam swoich słów, bo Bruno wziął mnie na ręce i szedł w kierunku wody. Na nic się zdały moje błagania i wyrywania. Bruno jest o wiele razy ode mnie silniejszy i podniesienie mnie dla niego to pestka. Wskoczył ze mną na rękach do wody i zaczął mnie chlapać. Ja nie dawałam za wygraną i mu oddawałam. Po chwili złapał mnie za obie ręce i ucałował mój policzek. To było takie niespodziewane i nie mogłam się oprzeć jego cudownym oczom. Poczułam jego ciepłe dłonie na mojej tali i to jak uniósł mnie. Ja wyczułam jego zamiary i otoczyłam go moimi nogami co nie umożliwiało mu podtopienie mnie.
-Skąd wiedziałaś?-zapytał unosząc brew.
-Znam cię wariacie. 
Wyszliśmy z wody w ciszy, trzymając się za ręce i uśmiechaliśmy się do siebie. Podeszliśmy do naszych przyjaciół, a Bruno korzystając z chwili mojej nieuwagi znów ucałował mój policzek. Przypomniały mi się nasze wspólne chwile. Bruno tak bardzo często robił i muszę przyznać to bardzo słodkie. Na plaży siedzieliśmy do wieczora, ale kiedyś musiał nastąpić czas pożegnań. Susan pojechała z Erickiem, więc musiałam iść na piechotę. Oczywiście pan Mars postanowił, że mnie odprowadzi. Odprowadził mnie pod same drzwi i ucałował ostatni raz już dzisiaj mój policzek.
-Dziękuje Bruno.
-Proszę, dobranoc i kolorowych snów.
-Dobranoc-miałam już wchodzić do mieszkania, ale głos Bruna mnie powstrzymał.
-Do zobaczenia Wenus.
Poszedł, a na moją twarz wpełzł szeroki uśmiech. Po wejściu do mieszkania zaczęłam skakać ze szczęścia i pełna radości spojrzałam w niebo na gwiazdy. W tej właśnie chwili zapomniałam o wszystkich smutkach i znów byłam szczęśliwa. Smutki spaliłam jak dmuchawiec i byłam pewna, że już nie wrócą.

  • Jest drugi rozdział. Mam nadzieję, że się spodobał i Pozdrawiam :*


środa, 12 sierpnia 2015

Rozdział 1

*Czas teraźniejszy*
Obróciłam się na drugi bok i spojrzałam na zegarek, który wskazywał 3:00. Przetarłam oczy i wstałam z łóżka. Usiadłam na parapecie w oknie i obserwowałam bezchmurne niebo. Znów nie mogę spać, mam koszmary. Dlaczego to nie chcę odejść, tylko rujnuję moje życie, jakby już nie było ruiną. Pewnie zastanawiacie się dlaczego, już mówię. Po wyjeździe Bruna, wszystko się zmieniło. Na początku pisaliśmy do siebie listy, dzwoniliśmy i mimo odległości, nasze uczucie wydawało się bardziej rozwijać. Kochałam go całym sercem i wyczekiwałam jego powrotu. Niestety jak na złość, wszystko musiało runąć jak jakiś pieprzony domek z kart. Moi rodzice, których kochałam ponad wszystko, mieli wypadek samochodowy i tego nie przeżyli. Zmarli na miejscu, zostawiając mnie samą na tym świecie. W naszym domu na Hawajach, nie mogłam znieść tej samotności. Zamknęłam się w sobie i żyłam przeszłością. Załamałam się, sprzedałam dom (za dużo przypominał) i wyjechałam. Jakby tego wszystkiego było mało, zerwałam kontakt z Brunem. Widząc go w telewizji w moich oczach od razu pojawiają się łzy. Zrobił to, pokazał na co go stać. Stał się kimś. Teraz jest sławny i razem ze swoim zespołem tworzy coś wspaniałego. Cieszę się z tego, zawsze chciał coś osiągnąć. Nigdy się nie poddawał i chodź było trudno to spełnił swoje marzenie. Teraz z pewnością jest szczęśliwy. Czy myśli czasem o mnie? Czy mnie jeszcze pamięta? Po moim wyjeździe nie rozmawiałam z nim ani razu, a on nie wie, że jestem w tym samym miejscu co on. Może to i dobrze? Układa sobie życie beze mnie, przecież ja mu nie jestem do niczego potrzebna. Na pewno mocno go zraniłam i wiem, że wybaczenie mi tego byłoby ciężkie. To jest główny powód tego, żeby lepiej nie mieszać mu w życiu. Po za tym znalazł już swoje szczęście. Jest z niejaką Jessicą Caban. Muszę przyznać, że jest śliczna, ale nie wiem jaki ma charakter. Chociaż skoro Bruno ją tak mocno kocha i zapomniał o mnie to na pewno jest dobra. Mniejsza o to, wiecie co można z tego wszystkiego wywnioskować? Totalnie zniszczyłam sobie sama życie. No może oprócz tego, że w końcu znalazłam przyjaciółkę. Nazywa się Susan. Jest ona niską blondynką z zielonymi oczami. Bardzo zwariowana, wszystko w jej życiu jest spontaniczne i nie do końca przemyślane, ale mimo to jest szczęśliwa. Tylko ona zna o mnie całą prawdę, o moim życiu i o tym co przeszłam. Bez niej nie dałabym sobie rady. Jest taka sama jak Bruno, potrafi mnie wesprzeć i pocieszyć kiedy tego potrzebuję. Ona wie też o tym co łączyło mnie i Bruna. Wiele razy chciała, żebyśmy się spotkali, ale jest jeden haczyk. My jesteśmy zwykłymi dziewczynami, a on jest gwiazdą. Po za tym ma tą swoją Jessicę. Szczerze? Nie cierpię jej. Wiem, że jej nie znam, ale mimo wszystko nic nie zmieni mojej miłości do Petera i zżera mnie zazdrość od środka, kiedy widzę ich razem w telewizji lub jakiejś gazecie. Może już dosyć o tym, teraz trochę o tym co robię i gdzie mieszkam. Otóż mieszkam w małym mieszkaniu w jednym z budynków. Nie jest duże, ale przytulne. Po za tym mieszkam sama, więc nie potrzeba mi niczego większego. Moja praca? Razem z Susan pracujemy jako tancerki. Raczej są to jakieś małe role w musicalach czy przedstawieniach, ale przynajmniej robimy to co kochamy. Chociaż prawdą jest też to, że musimy znaleźć coś, gdzie więcej płacą. Dlatego w tej sprawie dzisiaj się spotykam z tą wariatką. Ma dla mnie jakąś propozycję no i chce mi przedstawić swojego nowego chłopaka. Mam nadzieję, że ten będzie jakiś w miarę ogarnięty. Zresztą to jej wybór, nie mój. Jednak to nie zmienia faktu, że się o nią martwię. Każdego swojego chłopaka mi przedstawia i z góry musi być przygotowany na to, że go nie polubię. Podobno dzisiaj ma się to zmienić. Zobaczymy, kogo znów wytrzasnęła. Zeszłam z parapetu i poszłam sobie zaparzyć świeżej kawy. Po jej wypiciu, stwierdziłam, że muszę trochę posprzątać mieszkanie. Włączyłam moją płytę z moimi ulubionymi składankami i zabrałam się do roboty. Kiedy usłyszałam piosenki Michaela Jacksona, zaczęłam nucić pod nosem. Jak można się domyślić, miłością do jego muzyki zaraził mnie Bruno. Jego piosenek też nie zabrakło na tej płycie. Właściwie to składanka obejmuje tylko ich piosenek. W końcu to ich mogłabym słuchać w kółko i bez przerwy. Czasami przy piosence Bruna "Count on me" płaczę. Wciąż pamiętam, kiedy dumny przyjaciel do mnie przybiegł i powiedział, że napisał o nas piosenkę. Od pierwszego przeczytania tekstu już ją pokochałam. Ogarnianie mieszkanie zajęło mi około dwóch godzin. Później wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i w biegu zabrałam torebkę. Zamknęłam mieszkanie i wyszłam z budynku. Promienie słońca, od razu rzuciły mi się w oczy, toteż założyłam moje ukochane ray bany. W tym samym momencie zaczął dzwonić mi telefon. Wyjęłam go jak najszybciej z torebki i odebrałam.
-Halo, Susan?
-Angel, gdzie jesteś? Ja i mój ukochany czekamy na ciebie.
-Tak wiem przepraszam. Za chwile będę, w naszej kawiarence prawda?
-Tak, tylko się pośpiesz.
-Ok.
Rozłączyłam się i w dosłownie ostatniej chwili złapałam taksówkę. Kiedy dojechałam na miejsce, ściągnęłam okulary i pośpiesznie weszłam do kawiarenki. Od razu zauważyłam Susan, ale jej chłopak był odwrócony do mnie tyłem. Jakoś dziwnie znajoma ta sylwetka, ale pewnie tylko mi się wydaję. Przywitałam się z przyjaciółką i dopiero teraz spojrzałam na chłopaka. Rozszerzyłam usta ze zdziwienia i nie byłam w stanie nic powiedzieć. Przede mną stał Eric, brat Bruna. Jak ja go dawno nie widziałam. Niewiele się zmienił. Eric na mój widok od razu się uśmiechnął.
-Angela, tyle czasu cię nie widziałem-przytulił mnie mocno, a ja odwzajemniłam uścisk.
-Tak.
-Co ty tu robisz? Od kiedy mieszkasz w LA?
-Już dosyć długo, ale to nieważne.
Zasiedliśmy do stolika i rozmawialiśmy o wszystkim, co się u nas pozmieniało. Susan ucieszyła się, że po raz pierwszy podoba mi się jej wybranek. Chociaż w tym wszystkim czuję jej podstęp. Ona doskonale wie, że Eric jest członkiem zespołu w którym gra Bruno. Mam nadzieję, że to dosyć spotkań ze starymi znajomymi, bo jakbym spotkała Bruno, to chyba bym uciekła. Susan odeszła od stolika i poszła odebrać telefon. Ja zostałam sama z Erickiem.
-Angel, Susan mi wszystko powiedziała.
Spojrzałam na niego i przygryzłam wargę z zakłopotania.
-Wiesz, że ja i Bruno byśmy ci pomogli. Nie musiałaś zrywać z nim kontaktu, on to bardzo przeżył.
Spuściłam wzrok, a w moim gardle poczułam gulę.
-On też wie?
-Nie, ale musi się dowiedzieć.
-Nie, proszę nie mów mu nic.
Naszą rozmowę przerwała Susan, która szeroko się uśmiechała.
-Kto dzwonił?-chciałam oderwać uwagę Erica ode mnie.
-Mój przyjaciel. Zaraz tu przyjedzie, bo Eric mu powiedział, że to ważne.
Po tych słowach ją przejrzałam i jak najszybciej wybiegłam z kawiarni. Szłam przed siebie i się z kimś zderzyłam. Ja to mam pecha, tą osobą oczywiście okazał się być Peter. Spojrzał na mnie i nie potrafił nic powiedzieć. Obok nas zjawiła się również Susan i jego brat. Bruno był w szoku i gdy chciałam odejść, zatarasował mi drogę. Ja jednak go wyminęłam i odeszłam. Nie reagowałam na ich wołania. Kiedy ich już zgubiłam uśmiechnęłam się sama do siebie. Ten jego uśmiech, dołeczki i ciemne oczy, które pojawiają się co noc w moich snach. Oczywiście nie mogło zabraknąć również jego słodkich perfumów. Na sobie miał jak zwykle koszule w kratę, ciemne spodnie i trampki. Zawsze lubiłam sposób, w jaki się ubierał. Niewiele myśląc i chcąc odetchnąć, ruszyłam na plażę. Tam szłam powoli i wspominałam. Nawet nie zauważyłam kiedy na dobre się rozpłakałam. Susan dzwoniła cały czas do mnie, ale ja nie odbierałam. Musiałam pobyć trochę sama i wszystko przemyśleć.
***
Stałem i wpatrywałem się w miejsce, gdzie przed chwilą uciekła Angela. Byłem w szoku, że ją zobaczyłem. Była tak blisko, ale uciekła. Dlaczego? Czy ja zrobiłem coś złego? Czy chciałem czy nie, powróciły dawne wspomnienia. Tak bardzo ją kochałem, a ona zerwała ze mną kontakt. Nie odbierała telefonu, nie odpisywała na listy. Kiedy pojechałem do niej do domu, w drzwiach zobaczyłem jakieś starsze małżeństwo. Powiedzieli, że kupili ten dom, a poprzedni właściciele wyjechali. Załamałem się, chciałem ją odnaleźć, ale jak? Przecież ona mogła wyjechać wszędzie. Teraz jak już zacząłem układać sobie życie, ona znów się pojawiła. Muszę przyznać, że kiedy znów ją zobaczyłem, moje serce zaczęło bić o sto razy szybciej. Chciałem ją zatrzymać, ale ona miała łzy w oczach i nie miała najwidoczniej ochoty mnie oglądać. Do tego mój brat i jego dziewczyna próbowali ją zatrzymać. Podszedłem do Erica.
-Eric, czy to była Angela?-spojrzał na mnie niepewnie.
-Tak.
-Dlaczego przede mną uciekła, co się stało?
-Bruno, chodź do kawiarni. Zaraz wszystko ci wytłumaczymy, a ty Susan dzwoń do niej. Ona nie może zrobić niczego głupiego.
Po tych słowach, poczułem ukłucie w sercu. Jeżeli Angeli by się stało coś złego to ja bym tego nie przeżył. Sam nie wiem co czułem w stosunku do niej. Żal, złość, smutek, ale najbardziej wciąż chciałbym być przy niej i o nią dbać. Zasiedliśmy do stolika, a Eric i Susan od razu zaczęli mi opowiadać tą całą zakręconą historię z Angelą. Byłem w szoku, kiedy usłyszałem o śmierci jej rodziców. Musiało jej być ciężko, jeśli wyjechała. Przecież Hawaje kochała najbardziej. Nie chciała ich nigdy opuszczać. Miała depresję, z której wydostać się jej pomogła Susan. Ze mną zerwała kontakt, bo nie chciała mnie martwić. Stwierdziła, że ona i jej depresja może być dla mnie problemem. Jak tak w ogóle mogła pomyśleć, przecież ją kochałem, pomógłbym jej. Moi towarzysze przestali opowiadać i nastała cisza. Susan poszła ostatni raz zadzwonić do Angeli, która od pewnego czasu nie odbierała telefonu. Wróciła i miała łzy w oczach.
-Co się stało?-zapytał Eric.
-Ona znów nie odebrała. Boję się o nią.
-Spokojnie kochanie, może musi to wszystko przemyśleć i wróci cała i zdrowa-przytulił ją mocno, a Susan rozpłakała się na dobre. Jak się uspokoiła, spojrzała na mnie.
-Już raz próbowała się zabić. Połknęła jakieś środki nasenne i wylądowała w szpitalu. To było jeszcze wtedy, kiedy była w depresji. 
Na te słowa, od razu zareagowaliśmy. Wsiedliśmy w mój samochód i pojechaliśmy do jej mieszkania. Ja i Eric czekaliśmy na korytarzu, a Susan poszła zapukać. Angela otworzyła drzwi. Miała roztargane włosy i czerwone oczy. Mimo to wciąż miała w sobie to coś, co mnie zawsze do niej ciągnęło. Rzuciła się w ramiona Susan i znów rozpłakała. Weszły do jej mieszkania i zamknęły drzwi. Dostałem sms-a, którego od razu odczytałem. Był on od Susan.
Jedźcie do siebie, ja się nią zajmę.
                                            Susan
Niewiele się zastanawiając pojechaliśmy do domów. Wszedłem do środka i od razu rzucił się na mnie Geronimo. Pogłaskałem go i ruszyłem w głąb domu. Na lodówce była karteczka od Jessici. Wyszła z koleżanką i będzie u niej nocować. W sumie po dzisiejszych wydarzeniach, było mi to na rękę. Usiadłem na kanapie i piłem. Chciałem chodź na chwilę zapomnieć o otaczającym mnie świecie. Nie jestem w stanie zrozumieć tego co przeszła Angela. Chciałbym cofnąć czas i jej pomóc. Gdyby nie moja kariera, byłbym przy niej i bylibyśmy wciąż razem. Obwiniałem się. Co teraz? Przecież ona jest niedaleko, mógłbym wszystko naprawić, ale co z Jessicą. To prawda pokochałem ją, ale nikt nie jest zdolny zastąpić moją pierwszą miłość jaką jest Angela. Dlaczego życie jest tak bardzo skomplikowane i beznadziejne?


  • Przepraszam, że tak smutno, ale chciałam podkreślić ogrom ich sytuacji. Następne rozdziały będą już inne, zresztą zobaczycie sami. Mam nadzieję, że się wam spodobało i Pozdrawiam :*


niedziela, 9 sierpnia 2015

Prolog

*Hawaje, 2003*
Całą lekcję bezsensownie wpatrywała się w okno i wyczekiwała dzwonka. Była szczęśliwa, że już jutro może odebrać świadectwo i rozpocznie wakacje. Kolejne wakacje u boku jej najlepszego przyjaciela. Dzięki niemu ten błogi odpoczynek zawsze był wyjątkowy i zwariowany, nigdy się nie nudzili. Nie miała przyjaciółki, lepiej dogadywała się z chłopakami. Sama nie wiedziała dlaczego, ale nie przeszkadzało jej to. Dzięki temu ma dwóch najlepszych przyjaciół, którzy są zawsze przy niej. Podczas jej rozmyślań, zabrzmiał tak bardzo upragniony dzwonek. Jak poparzona spakowała się szybko i wybiegła z klasy. Popędziła do szatni i ostatni raz już w tym miejscu, przebrała buty. Kiedy wychodziła, dostrzegła czekających na nią przyjaciół. Bruno od razu się szeroko uśmiechnął i do niej podszedł. Złapał ją za rękę i tak wyszli ze szkoły. Obok nich szedł Eric, brat Bruna, który zawzięcie mówił o wygranym meczu koszykówki przez jego drużynę. Angela zauważyła, że wszystkie dziewczyny się na nich patrzą i mają ochotę ją rozszarpać wzrokiem. W sumie to się im nie dziwiła. Bruno jest jednym z najprzystojniejszych i najbardziej pożądanych chłopaków w tej szkole, a teraz idzie z nim, trzymając się za dłonie. Nie zwracała na to jednak dużej uwagi, tylko uśmiechała się szeroko i rozmawiała z nimi. Znali się od paru ładnych lat, jak już byli dziećmi to się przyjaźnili. Można ich nazwać takim starym, dobrym małżeństwem. Zawsze i wszędzie razem. Angela bardzo wspierała Petera w tym co robi. Chodziła na każdy jego występ, gdzie grał z grupą jego taty. Kochała patrzeć na niego, kiedy był w swoim żywiole. Kochała jego głos, taniec i to jak temu się w pełni poświęcał. Od zawsze trzymała kciuki za rozwój jego kariery. Jako jedyna z nielicznych, widziała parę jego tekstów, które sam napisał. Jedną piosenkę nawet napisał o ich przyjaźni. Jak można się domyślić tą piosenką jest "Count on me". Była dumna z tego, że jej przyjaciel dąży do celu i się nie poddaje. Chodź na razie była szczęśliwa, bo był obok to wiedziała, że to może się zmienić. Bała się, że kiedyś się rozstaną na zawsze, a ona nie da sobie rady. Bruno był pierwszą osobą, która dowiedziała się o jej tanecznym talencie i w pełni ją wspierał tak jak ona jego. Wiele razy bronił jej, pomagał i ratował z trudnych sytuacji. Dzięki niemu, nigdy nie była zraniona przez żadnego chłopaka. Zawsze był obok i pozwalał wypłakać się w ramię. Jak nikt inny pocieszał i uspokajał. Doszli pod jej dom. Mimo tego, że mieszkają naprzeciwko to Bruno i tak zawsze odprowadzał ją pod same drzwi i dopiero wtedy odchodził. Stanęli twarzą w twarz.
-Angela, masz dzisiaj wieczorem czas?
-Mam, a co pan Brunowski kombinuje?-poczochrała go po jego loczkach.
-Muszę ci coś powiedzieć. Bądź gotowa o 20.
-Tak jest-uśmiechnęła się szeroko i go przytuliła.
Bruno na pożegnanie ją jeszcze ucałował w czoło i powiedział tak dobrze znane jej słowa "do zobaczenia Wenus". Pokręciła ze zrezygnowania głową i weszła do domu. Jej rodziców jeszcze nie było, więc była sama. Położyła plecak w kąt i nalała sobie soku pomarańczowego. Pewnie zastanawiacie się , dlaczego Wenus? Otóż Bruno tak ją nazywa, bo uważa, że jego przyjaciółka jest zwariowana i nie jest z planety ziemskiej. Nie denerwowało ją to jak na nią mówił. Już się przyzwyczaiła do jego poczucia humoru. Zaczęła się zastanawiać, co tak ważnego jej przyjaciel chce jej powiedzieć, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Wtedy się jeszcze nie spodziewała, że pożegnanie z Brunem odbędzie się tak wcześnie. Po wypiciu soku, umyła szklankę i pomaszerowała do swojego pokoju. Włączyła muzykę i zaczęła tańczyć przed swoim ogromnym lustrem. Kiedy dopadło ją zmęczenie, przerwała swoje pląsy i zbiegła na dół. Przywitała się z rodzicami, którzy już wrócili, czyli było już późno. Spojrzała na zegarek, który wskazywał 19:30. Pędem pobiegła do łazienki i wzięła szybki prysznic. Później ubrała się szybko i związała swoje długie włosy w luźną kitkę. Gdy skończyła, usłyszała wołanie jej mamy z dołu. Bruno już przyszedł. Zeszła na dół i się z nim przywitała.
***
Opuściliśmy jej posesję w ciszy i tak samo cicho, nie odzywając się szliśmy w kierunku plaży. Nie wiedziałem jak mam jej powiedzieć, że jutro wyjeżdżam do Los Angeles. Tak bardzo nie chcę jej tu zostawiać, ale tu też nie spełnię swoich marzeń. Jadę tam razem z moim bratem Erickiem i mam nadzieję, że uda nam się coś osiągnąć. W końcu tak bardzo się staramy. Oby tylko Angela się nie załamała, bo wtedy ja również się załamie. Jest dla mnie bardzo ważna, bardziej niż przyjaciółka. Kocham ją całym sercem, ale jeśli powiem jej to dzień przed moim wyjazdem to ją zranię. Tak bardzo chciałbym ją zabrać ze sobą, mogłaby wtedy rozwinąć też swoją taneczną karierę, ale z tego co wiem to nie chciała stąd wyjeżdżać. Samolot mam jutro, z samego rana. Nie mogę tego przedłużać w nieskończoność i muszę jej to powiedzieć. Stanęliśmy na ciepłym jeszcze piasku i patrzyliśmy na zanikające ostatnie promienie słońca. Angela przymknęła oczy, a ja patrzyłem na nią z uwielbieniem. Tak bardzo chciałbym ją teraz pocałować i powiedzieć co czuję, ale nie chcę jej ranić. Może i wyjadę, ale będę wracał. Wracał do rodziny i do niej. Jest kobietą z którą chciałbym sobie ułożyć życie. Otworzyła oczy, więc teraz muszę jej powiedzieć. Teraz albo nigdy.
-Wenus?
-Jak ja jestem z Wenus to ty jesteś z Marsa-zaśmialiśmy się.
-Hmm... podoba mi się. Bruno Mars, takie wyjątkowe.
-Dobra, dobra skromnisiu. Mów co chciałeś.
-Angel, to nie będzie dla mnie ani trochę łatwe. Wiesz, że chcę coś w życiu osiągnąć i rozwijać swoją pasję. Tutaj nie mam do tego predyspozycji. Jutro wyjeżdżam do Los Angeles. Nie wiem na ile i nie wiem kiedy wrócę. Nie chcę cię tu zostawiać, ale mam nadzieję, że nie zerwiemy przez to kontaktu. Po prostu obojętnie co mnie tam spotka, wiedz, że nigdy o tobie nie zapomnę.
Po tych słowach, spojrzał na przyjaciółkę. Dostrzegł łzy, wypływające z jej oczu. Otarł je i mocno ją przytulił. Gładził dziewczynę po włosach, a ta się uspokajała. Kiedy się oderwała, spojrzała na niego.
-Bruno rozumiem. Wiesz, że zawsze cię wspierałam i mocno trzymałam za ciebie kciuki. Tym razem będzie tak samo, nie będę cię zatrzymywać. Leć i pokaż światu na co cię stać. Zrób to dla mnie i bądź pewien, że nigdy o tobie nie zapomnę.
Znów ją mocno przytulił i dostał zastrzyku energii, aby powiedzieć jej co czuję.
-Angela, jest jeszcze coś. Jesteśmy przyjaciółmi już od bardzo dawna. Tylko, ja nie potrafię być twoim przyjacielem. Chcę być twoim mężczyzną. Chcę być zawsze przy tobie, tulić cię, całować twoje usta i ocierać łzy. Pragnę jak niczego innego na świecie twojego szczęścia. Wiem, że nie powinienem tego mówić dzień przed moim wyjazdem, ale powinnaś to wiedzieć.
-Bruno, jesteś niemożliwy. Nie wiem co mam ci powiedzieć.
-Tylko jedno Kocham cię Angelo.
Pocałował ją na początku delikatnie, ale ona się nie odsunęła ani nie protestowała. Oddawała pocałunki i zatracili się w sobie zupełnie. Nic więcej w tej chwili się dla nich nie liczyło. Po tych wydarzeniach na ich wspaniałej plaży spędzili ze sobą jeszcze dużo czasu. Później Bruno jak zawsze odprowadził, tym razem już swoją dziewczynę, pod drzwi jej domu i poszedł do siebie. Był szczęśliwy jak nigdy dotąd i teraz głęboko wierzył w to, że kiedy tu wróci to jego miłość będzie czekać. Wtedy jeszcze nie wiedział jak bardzo się myli.

  • No to mamy prolog, mam nadzieję, że się wam spodobał. Liczę na wasze komentarze. Pozdrawiam kochani :*


Bohaterowie opowiadania

Bruno Mars właściwie Peter Gene Hernandez.
W opowiadaniu lat 26.
Tego pana wam raczej jakoś szczególnie przedstawiać nie muszę.
Angela Fox.
Lat 24.
Początkująca tancerka. Dziewczyna, która odmieni życie Bruna dwa razy.
W opowiadaniu oczywiście nie zabraknie tych wariatów.
  • No to oficjalnie opowiadanie o Bruno zostaję rozpoczęte. Mam nadzieję, że się wam spodoba i Pozdrawiam :*