sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 14

-Jessica? Co ty tu robisz?
-Przyszłam do Bruna-weszła bez pozwolenia do domu z uśmiechem.
-Ale po co?
Nie dostałam odpowiedzi, bo z góry właśnie schodził Bruno, który na widok Jessici wytrzeszczył oczy i tak samo jak ja był zdziwiony jej wizytą.
-Co ty tu robisz?-zapytał po dłuższej chwili niezręcznej ciszy.
-Mam do ciebie sprawę panie Mars. Jestem w ciąży i za nim cokolwiek powiesz to od razu ostrzegam cię, że masz dwa wyjścia. Albo zostaniesz ze mną i znów będziemy razem, żeby wychować nasze dziecko albo pójdę do gazet i puszczę takie plotki, że nigdy się z nich nie pozbierasz.
-Co? Odwaliło cię? To dziecko to pewnie nawet nie jest moje, a jeśli już to się nie zgadzam. Kocham Angelę i to właśnie z nią chcę ułożyć sobie życie.
-A tą sukę obok?
-Nie mów tak o niej.
Zmierzyłam Jessicę chłodnym spojrzeniem.
-Masz jakiś dowód, jak na przykład zdjęcie z USG?
-Nie wzięłam ze sobą.
-To się wynoś i wróć jak znajdziesz dowód-Bruno wyrzucił ją z domu i zamknął drzwi.
Oparł się o nie i zamknął oczy, a ja do niego podeszłam i się do niego wtuliłam. Momentalnie na mnie spojrzał i ucałował moje usta.
-Chodź, zrobiłam śniadanie-powiedziałam, żeby go rozchmurzyć.
Śniadanie zjedliśmy w ciszy, a kiedy zaczęłam zmywać naczynia to do drzwi znów tego ranka zadzwonił dzwonek. Tym razem był to Phil, który od razu powędrował na kanapę z Marsem i włączyli jakiś film. Zaczęłam się zastanawiać nad tą całą sprawą z Jessicą. Co jeśli ona naprawdę jest w ciąży? Przecież dziecko nie może wychowywać się bez ojca.Chcąc odgonić te myśli, zajrzałam do lodówki i ujrzałam istną pustkę. Dlatego postanowiłam pojechać do sklepu.
-Bruno jadę do sklepu, zaraz będę.
Mój ukochany odprowadził mnie do drzwi z cwanym uśmiechem.
-Kocham cię Wenus.
-Ja ciebie też Mars.
Stał w drzwiach aż do mojego wejścia do samochodu. Wyjechałam z posesji i obrałam kurs na najbliższy sklep. Włączyłam radio i nuciłam piosenki, które akurat w nim leciały. Zatrzymałam się na czerwonym świetle, które wyjątkowo szybko zmieniło się na zielone. Ruszyłam z miejsca i nagle zauważyłam samochód, który jechał z dużą prędkością wprost na mnie z lewej strony. Nie zdążyłam wyhamować czy przyśpieszyć. Usłyszałam głośny trzask, muzyka przestała grać, a przed oczami pojawiała mi się ciemność. Ostatnie co pamiętam to ból i smak krwi w ustach.
***
Smak krwi, oślepiające lampy, jakieś niewyraźne krzyki i ten ostry ból w podbrzuszu. Nic kompletnie nic oprócz tego nie potrafiłam rozpoznać. Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do jasności, usiadłam na łóżku i złapałam się za brzuch na którym miałam jakieś duże plastry. Nie pamiętałam jak się tu znalazłam ani co się stało, że tu jestem. Może to i dziwne, ale nie pamiętałam również jak się nazywam. Do sali wszedł lekarz.
-Jak się pani czuje?
-Bywało lepiej, a co się stało, że tu jestem?
-Przywieziono panią z wypadku samochodowego. Miała pani operację w okolicy podbrzusza i straciła pani dużo krwi, więc będziesz przez parę dni osłabiona.
-Rozumiem, a dlaczego nic nie pamiętam, nawet własnego imienia?
-To jest gorszy problem. Straciła pani pamięć, ale nie na zawsze. Prawdopodobnie tylko na pewien czas czyli na pobyt szpitalny, a może nawet być tak, że zobaczy pani bliską osobę i wszystko wróci.
Byłam wstrząśnięta, jak, gdzie, kiedy? Kim ja jestem? Mam kogoś bliskiego, czy ktoś kto mnie kocha? Skuliłam się w kłębek i przymknęłam oczy chcąc o tym zapomnieć i przywołać jakieś wspomnienia.

***
-Znowu nie odbiera.
-Spokojnie może po prostu zakupy się jej przedłużyły.
-A jeśli coś jej się stało?
Phil spojrzał na mnie z politowaniem, a ja na dźwięk telefonu od razu do niego doskoczyłem i z prędkością światła odebrałem.
-Tak słucham?
-Dzień dobry, dzwonię ze szpitala Św.Barbary. Przywieziono tu kobietę z wypadku samochodowego, miała przy sobie telefon i ostatnie połączenia były wykonywane z panem.
-O mój boże, to telefon mojej dziewczyny Angeli, co z nią?
-Proszę jak najszybciej przyjechać.
Rozłączyłem się i zacząłem się ubierać. 
-Phil, Angela jest w szpitalu.
Ten zareagował natychmiastowo i nawet nie wiem kiedy, znaleźliśmy się w samochodzie. Całą drogę patrzyłem na widok za oknem i czułem wypływające gorące łzy, które swobodnie tworzyły ścieżkę po moim policzku. Co jeśli jej się coś stało, ja bez niej nie przeżyję to nie może się tak skończyć. Kocham ją i nie mogę jej stracić. Na parkingu ruszyłem biegiem do szpitala. Zapytałem recepcjonistkę o Angelę, a ta kazała mi najpierw udać się do jej lekarza, więc tam popędziłem. Bez pukania wparowałem do pomieszczenia. Starszy mężczyzna dziwnie na mnie spojrzał, ale szybko się opamiętał i zaczął mi przedstawiać sytuację Angeli. 
-Miała poważny wypadek i musiała przejść operację przez co straciła dużo krwi, ale szybko się z tego wyleczy. Jednak jest poważniejszy problem, ona straciła pamięć.
Te słowa zaczęły echem odbijać się w mojej głowie, usiadłem na krześle i ukryłem twarz w dłoniach.
-Nie jest to długotrwała utrata pamięci, powinna sobie wszystko przypomnieć po paru dniach albo nawet jak pana zobaczy. Może pan do niej pójść, leży w sali naprzeciwko. Pogrążony w smutku i własnych myślach, wyszedłem na korytarz. Wszystko w skrócie powiedziałem Philowi i zajrzałem do ukochanej przez okienko w drzwiach. Leżała pogrążona we śnie. Mimo jej widocznego wykończenia i zmęczenia tą sytuacją, wciąż wyglądała pięknie jak moja Wenus, którą kocham ponad życie. Westchnąłem i z mocno bijącym sercem, wszedłem do jej sali. Co jeśli mnie nie rozpozna? Jeśli już nigdy nie odzyska pamięci? W oczach poczułem łzy, a nogi były miękkie jak z waty. Ona jakby wyczuła moją obecność i otworzyła oczy, patrząc na mnie spokojnie i z rozwagą.
Uniosła brwi w geście zdziwienia i bardzo cichutko zaczęła mówić.
-Bruno?
Razem z tym słowem, które wypowiedziała wszelkie moje obawy uleciały, a ja poczułem szczęście działające na całe moje ciało. Podszedłem do niej, uklęknąłem przy łóżku i pocałowałem jej czoło, wtulając się do niej. Jednak mnie pamięta. Nie zapomniała o mnie, ani mam nadzieję o tym co nas łączy.

  • Oto pojawił się obiecany rozdział, dla was kochani. Powiedzmy, że to taki spóźniony prezent świąteczny. Mi nie przypadł do gusty, bo pisałam go w takim trochę rozkojarzeniu przez gości, których mam w domu, ale udało się. Jak wam się podoba taki obrót sprawy? Jakieś zastrzeżenia, podejrzenia? Pozdrawiam was miśki :* ♥




5 komentarzy:

  1. No ja pierdykam, jak mógł nie przypaść ci do gustu? Jest wręcz genialny <3
    Z każdym kolejnym słowem moje oczy i usta otwierały się coraz szerzej. No akcje wręcz nieprawdopodobne. Co ta Jessica sobie myśli?!? Że Bruno ot tak zostawiłby swoją kochaną Venus dla jakiejś głupiej dziwki? O nie nie nie, Mars nie jest taki głupi.
    No ale ta akcja z Angelą to mnie nieźle wystraszyła. Już miałam jakieś czarne scenariusze w głowie, a nawet przeszło mi przez myśl, że ten wypadek zastał spowodowany przez Jess. Ale powiem ci, że strasznie mi ulżyło, gdy Angela pamiętała Bruna <3
    Tak więc pełna napięcia czekam na kolejny rozdział i tradycyjnie pozdrawiam :*
    Ps. Postaram się wstawić u siebie odcinek jeszcze dziś, bądź jutro :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za taki motywujący komentarz :* Pisz jak najszybciej i wstawiaj u siebie, bo też już się doczekać nie umiem haha ;)
      Również Pozdrawiam ♥

      Usuń
  2. Jak się cieszę, że napisałaś nowy rozdział! Jest przecudowny, zresztą jak każdy w Twoim wydaniu. Jessicae bym najlepiej zabiła. Nie może się pogodzić z tym, że Bruno jej nie chce i jest bardzo szczęśliwy z Angelą... Coś czuję, że z tą ciążą to ściema, a wypadek Angeli to tez jej sprawka. Na początku przestraszyłam się, że mogło stać sie coś gorszego i nie odzyska pamięci, ale na szczęście pamiętała Bruna. Oby wszystko było dobrze.
    Wiem, jak trudno pisać rozdział przy gościach, bo wczoraj mój natrętny kuzyn z moim młodszym bratem przeszkadzali i odrywali mnie w pisaniu rozdziału:).
    Życzę dużo weny i czekam na nowy rozdział.
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko !
    Genialny !!!
    Jessica w ciąży ?
    Uhh...oby NIE...Nie chcę żeby ktoś taki jak ona zniszczył to co jest pomiędzy nimi !!!
    Ten wypadek był tak nagły, iż czytając o nim mało co oczy mi z orbit nie wyszły...hah, serio to było straszne i Angel ma ogromne szczęście, że to wszystko skończyło się tylko ( i aż w pewnym sensie) w ten sposób.
    Cudowny rozdział, masz powody do samozadowolenia.;)
    Oczywiście czekam niecierpliwie na WIĘCEJ i pozdrawiam gorąco.
    :*
    <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jessica grr... Co za kobieta. Jeśli to jej sprawka z tym wypadkiem to pójdę i jej wszystkie włosy z głowy powyrywam.
    A co do Venus to już kiedyś ci o tym wspominałam, ale strasznie podoba mi się to, że Bruno to Mars, a Angela to Venus. Jak to czytam to mam takiego zaciesza, że trudno mi go opanować.
    I jeszcze jedno. Myślałam (a nawet trochę liczyłam na to), że Angela straci pamięć. Nie dlatego, że jej nie lubię czy coś, ale chciałabym zobaczyć jakby im się ułożyło. W głowie już miałam wizję jak ona np. go nie poznaje, później się go boi a na końcu jednak przypomina sobie, że go kocha, bo on pokazał jej ich wspólne zdjęcia czy opowiedział jej jakąś ciekawą historię z ich życia. Było by ciekawie. Z kolei to nie znaczy, że skoro tego nie zrobiłaś to jestem zawiedziona. O nie, nie, nie... Uważam, że odcinek jest cudowny. I oby tak dalej. Mam nadzieję, że napiszesz kolejny odcinek jak najszybciej i standardowo zapraszam cię do mnie http://onekisscanchangeeverything.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń